Harmonia zbrodni. Aleksandra Marinina
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina страница 12
– To nie ja.
– A kto?
– Irina Astapkina, poetka i piosenkarka. Nie słyszałeś o niej?
– Nie. Nie znam się na współczesnej sztuce.
– I nawet się nią nie interesujesz?
Denisowi nie spodobało się, że rozmowa znowu zaczęła się toczyć obok niego, jakby go tutaj w ogóle nie było. Musi położyć temu kres.
– Artiom nie przepada za współczesną estradą – powiedział oschle. – Woli klasykę.
– No cóż, to godne pochwały. Ale wcale nie oznacza, że nie należy interesować się innymi prądami. A nuż znajdzie się w nich coś, co ci się spodoba?
Denis już miał arogancko zauważyć, że Kamieńska nie musi ich pouczać, czym mają się interesować, ona jednak nagle zmieniła temat rozmowy.
– Więc jesteśmy umówieni, Artiomie? Dzisiaj wieczorem wypuszczamy na wolność mężczyznę, którego podejrzewamy o zabójstwo żony. Sądzimy, że sam nie podłożył ładunku wybuchowego, ale miał wspólnika. Liczymy więc na to, że zechce się z nim spotkać i uprzedzić go o niebezpieczeństwie. Powiemy mu, że znalazł się świadek, który widział i dobrze zapamiętał tamtego osobnika na ławce. Twoje zadanie polega na tym, żebyś unikał kontaktu z nieznajomymi, a w razie czego nie zdradził się, że źle widzisz. Mam nadzieję, że twój przyjaciel ci pomoże. Najlepiej bądźcie przez cały czas razem.
– I tak jesteśmy wciąż razem – rzucił Denis ostro.
– To świetnie. Jeszcze jedno. Dopóki nie schwytamy przestępcy, zrezygnuj z ćwiczeń z piłeczką.
– Dlaczego? – zdziwił się Artiom.
– Dlatego że to cię wyróżnia. Niewykluczone, że tamten mężczyzna, który siedział na ławce, nie zapamiętał twojej twarzy. Nie wszyscy mają dobrą pamięć wzrokową, więc może nie przypomnieć sobie twojego wyglądu. Ale piłeczkę na pewno widział i zapamiętał. Dzięki niej my cię znaleźliśmy i zapamiętała cię ekspedientka, u której kupowałeś wodę .
– Artiom musi ćwiczyć palce – włączył się znowu Denis. – A poza tym musi bez przerwy obracać coś w dłoni, to pomaga mu się skoncentrować.
Kamieńska wstała i Denis z niezadowoleniem odnotował, że jest prawie tego samego wzrostu co on, może trochę niższa, ale zaledwie o parę centymetrów. A on chętnie popatrzyłby na nią z góry.
– Proszę jednak, żebyście nie lekceważyli tego, co powiedziałam. Skoro Artiom zgodził się nam pomóc, musicie słuchać naszych rad. Nie wychodźcie nigdzie z piłeczką, tak będzie lepiej.
Odkąd mąż wrócił z dyżuru w poniedziałek rano, Olga Jermiłowa powtarzała sobie, że będzie uczciwą żoną, jeśli Michaił jej wybaczy. Ale telefon od Gieorgija w środowy poranek sprawił, że zapomniała o wszystkich składanych obietnicach.
– Gdzie jesteś? – zapytała, gdy tylko usłyszała jego głos.
– W mieście. Przed chwilą mnie wypuścili.
– A więc uznali, że to nie twoja wina?
– Bynajmniej, wypuścili mnie za pisemnym zobowiązaniem. Muszę zająć się pogrzebem, bądź co bądź jestem mężem, a w milicji pracują wielcy humaniści. Możesz się ze mną spotkać, Olu?
– Gdzie i kiedy?
– Natychmiast.
Olga pobiegła, oczywiście, do starszego administratora, żeby się zwolnić z pracy, i pół godziny później siedziała na długiej, półokrągłej ławce koło pomnika Puszkina. Gieorgij zjawił się parę minut po niej. Twarz miał wymizerowaną i nieogoloną, pod oczami pojawiły się ciemne sińce. W milczeniu pocałował ją w policzek i usiadł, patrząc w bok.
– Jak się czujesz? – zapytała Olga, nie wiedząc, od czego zacząć.
– Chyba widzisz. Nie najlepiej.
W tej chwili Gieorgij wydał jej się tak obcy i nieznajomy, że ogarnął ją strach. Dlaczego jest przekonana o jego niewinności? A jeśli…? W dodatku nie patrzy jej w oczy, odwraca głowę.
– Powiedz… – zająknęła się.
– Co?
– Wiesz, kto to zrobił?
– Nie mam pojęcia. – Wzruszył ramionami. – Czyżbyś myślała tak samo jak ten ograniczony śledczy? Sądzisz, że zabiłem żonę, by nie dopuścić do podziału majątku?
– Ależ skąd – odparła pośpiesznie. – Wcale tak nie sądzę, wierzę ci. Wiem, że nie zabiłeś Eleny.
– No właśnie. W każdej chwili mogę trafić z powrotem do celi, więc cała moja nadzieja w tobie. Musisz mi wierzyć, słyszysz, Olu? Musisz mi wierzyć i pomóc.
– Oczywiście, oczywiście, tylko się nie denerwuj. – Olga łagodnie chwyciła go za rękę. – Zrobię wszystko, co zechcesz.
– Znajdź dobrego adwokata. Niech zajmie się moją sprawą.
– Ale skąd mam go wziąć? – zapytała zmieszana. – Mogę jedynie pójść do kancelarii adwokackiej i poprosić. Przecież nie wiem, który adwokat jest dobry.
– Nie udawaj głupiej!
Gieorgij zaczął się denerwować, więc Olga się przestraszyła, że zaraz wstanie i sobie pójdzie.
– Twój mąż jest śledczym. To znaczy, że wśród waszych przyjaciół są też śledczy. Oni na pewno znają adwokatów. Nie możesz ich po prostu zapytać? Albo zwróć się do męża.
– Nie mogę – niemal wyszeptała.
– Dlaczego?
– Wie o wszystkim.
– Skąd?
– Powiedziałam mu.
– Na głowę upadłaś? Po co to zrobiłaś?
– Prosiłam, żeby ci pomógł. To przecież on cię aresztował. Byłam gotowa na wszystko, żeby ci pomóc.
Gieorgij wreszcie się do niej odwrócił, z trudem opanowując zdumienie.
– Więc to był on?
– Tak.
– To dlatego dzisiaj wypuścił mnie inny śledczy. Coś takiego! Ale się porobiło… Nawet nie podejrzewałem, że to twój szanowny małżonek mnie załatwił. Ciekawe, czy on wiedział?
– Nie,