Harmonia zbrodni. Aleksandra Marinina
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina страница 8
Artiom nie zdawał egzaminów końcowych, Jekatierinie udało się załatwić zwolnienie ze względu na stan zdrowia. Chłopcy mieli zatem całe dnie dla siebie i nie mogli się doczekać, aż w sierpniu wszyscy razem pojadą nad morze.
Tamtego dnia siedzieli na podwórzu w cieniu rozłożystego drzewa. Denis czytał na głos kolejny tom Rogera Zelaznego, Artiom zaś słuchał uważnie, jak zwykle obracając w dłoni piłeczkę, żeby ćwiczyć palce, gdy podszedł do nich nieznajomy mężczyzna.
– Dzień dobry – powiedział uprzejmie.
– Dzień dobry – odparli jednocześnie i od razu parsknęli śmiechem, rozbawieni swoją zgodną odpowiedzią.
Siergiej Zarubin też się roześmiał. Dojrzali chłopcy mówiący chórem wydali mu się pocieszni. Czyżby byli braćmi?
– Mieszkacie w tym domu? – zainteresował się.
– Tak. – Jednoczesne kiwnięcie głowami.
– Zawsze odpowiadacie chórem?
– To zależy – odparł szczupły. – A dlaczego?
– Tak tylko pytam. Słyszeliście o wybuchu?
– Oczywiście – odparł od razu drugi, silniej zbudowany. – To przecież było niedaleko.
– A sami nie widzieliście?
Zapadła cisza. Chłopcy wymienili dziwne spojrzenia. To się nie spodobało Zarubinowi.
– Ja nie widziałem – powiedział barczysty chłopak. – On też. A dlaczego pan pyta?
– Szukam kogoś, kto był tam krótko przed wybuchem. Albo podczas niego – wyjaśnił Siergiej, zwracając się do szczupłego. Odniósł wrażenie, że jest on pod wpływem postawniejszego kolegi, i miał ochotę rozdzielić ich w trakcie rozmowy. – Jestem z milicji. Urządzenie wybuchowe, które umieszczono pod samochodem, było zdalnie sterowane, więc zamachowiec musiał nacisnąć guzik, rozumiecie? To znaczy, że był na miejscu i ktoś go widział. Nie mógł pozostać niezauważony. Ty przecież byłeś tam tuż przed wybuchem, prawda?
– Zgadza się. – Szczupły chłopak kiwnął potakująco głową.
– Co tam robiłeś?
– Stałem. Czekałem na niego. – Ruchem głowy pokazał kolegę.
– I co widziałeś?
Znowu cisza. Siergiej próbował uchwycić spojrzenie szczupłego chłopaka, ale mu się nie udawało, bo ten wciąż uciekał gdzieś wzrokiem.
– Był tam mężczyzna – powiedział wreszcie.
– Jaki? Co robił?
– Siedział na ławce. Słuchał Symfonii Szkockiej Mendelssohna. Noga go bolała, nie mógł chodzić, więc poprosił, żebym mu kupił wodę w kiosku. Kupiłem. To wszystko.
Bardzo ciekawe. Mężczyźnie tak bardzo doskwierała noga, że nie mógł chodzić. I nikt z przesłuchanych świadków, którzy podbiegli do samochodu zaraz po wybuchu, o nim nie wspomniał, mimo że facet siedział rzekomo na ławce, a więc powinien zwrócić na siebie uwagę. To znaczy, że szybko zmył się z miejsca zdarzenia. Dziwnym trafem noga od razu przestała go boleć. Czyżby to był strzał w dziesiątkę?
– Powiedz, jak wyglądał, jak był ubrany – poprosił.
Znowu zapadła cisza. Tym razem Siergiej nie snuł żadnych domysłów.
– Co się dzieje, chłopcy? Dlaczego boicie się odpowiadać?
– Musi pan wiedzieć, że Artiom prawie nie widzi – powiedział barczysty chłopak. – I nie lubi, gdy ktoś się tego domyśla.
– Jak to nie widzi? – Zarubin osłupiał. – W ogóle?
– Prawie w ogóle. Cierpi na taką chorobę, która sprawia, że widzi tylko rozmytą sylwetkę w bardzo wąskim polu.
– No to czemu nie nosisz okularów? Wstydzisz się? – zapytał Siergiej Artioma.
– Nie. – Tamten uśmiechnął się nieśmiało. – Okulary nie pomagają w tej chorobie.
– A więc nie możesz niczego powiedzieć o tamtym mężczyźnie?
– Mam dobry słuch, więc zapamiętałem jego głos. Ale nie wiem, jak wyglądał. Nie mogę nawet określić wieku.
– Miał magnetofon?
– Odtwarzacz.
– No to skąd wiesz, jakiej muzyki słuchał? Musiał przecież mieć na uszach słuchawki – zdziwił się Zarubin.
– Mam dobry słuch. Gdy stoję blisko, słyszę nawet przez słuchawki. To chyba jakiś poważny facet – powiedział Artiom w zamyśleniu.
– Skąd ten wniosek? – zapytał Siergiej czujnie.
– Młodzież nie słucha Mendelssohna, to niemodne. Tylko starsze pokolenie lubi klasykę. A to było dobre nagranie.
– Co to znaczy „dobre”? – uściślił wywiadowca. – Masz na myśli jakość?
– Nie, orkiestrę. Nigdy jeszcze nie słyszałem tego nagrania. Mam Symfonię Szkocką w wykonaniu orkiestry berlińskiej, wiedeńskiej i naszej, Wielkiej Symfonicznej. Słyszałem też inne nagrania, chociaż ich nie mam. Ale to, czego słuchał tamten facet, to coś wyjątkowego. Pewnie jakiś wybitny dyrygent.
– Jak rozróżniasz takie rzeczy? – zdumiał się Zarubin. – Dla mnie orkiestra to orkiestra, muzyka też jest taka sama.
– Chyba nigdy nie uczył się pan muzyki, dlatego nie potrafi pan słuchać. – Artiom znowu uśmiechnął się lekko.
– A co powiesz o głosie tego mężczyzny? – zapytał Siergiej. – Skoro tak dobrze słyszysz, może wpadło ci w ucho coś szczególnego?
– Szczególnego… – Artiom się zamyślił. – Mówił wolno. Ale uznałem, że to normalne, bo było bardzo gorąco, przy takiej pogodzie wszyscy stają się ociężali. Tak, zgadza się, wolno i jakby z trudem, wie pan, jakby spuchł mu język i ledwie nim poruszał. Pewnie dlatego uznałem, że to ktoś starszy. Czyżbym się pomylił?
– Nie wiem – przyznał Zarubin. – Gdybym wiedział, tobym cię nie pytał. Bardzo mi pomogłeś, Artiomie, ale będziesz musiał jeszcze raz porozmawiać albo ze mną, albo z moimi kolegami. To, co