Harmonia zbrodni. Aleksandra Marinina

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina страница 5

Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina Anastazja Kamieńska

Скачать книгу

on? Zresztą pewnie nie znasz tych wszystkich szczegółów, i dlatego go bronisz. A jednak ciekaw jestem, skąd go znasz.

      Zakręcił wodę i sięgnął po ręcznik. Przez chwilę Olga przyglądała się w milczeniu, jak mąż wyciera się, owija ręcznik wokół bioder, wychodzi z kabiny i myje zęby.

      – Nie pracujesz dzisiaj? – zapytał, rozczesując mokre włosy.

      – Nie.

      – No to może skoczymy do Walerki? Zawieziemy mu jakieś przysmaki i parę butelek wody. W taki upał pewnie wciąż czuje pragnienie. Co ty na to?

      – Myślałam, że jesteś zmęczony i wolisz odpocząć – odparła Olga z wahaniem.

      Nie miała ochoty odwiedzać syna na obozie kondycyjnym, zanim nie porozmawiają o tym, co najważniejsze. Tymczasem Michaił widocznie nie uznał rozmowy za istotną i pobiegł myślami ku swoim sprawom.

      – Ile można odpoczywać? Prześpię się ze trzy, cztery godzinki i wystarczy. Zjawimy się u niego akurat o szóstej, między ciszą poobiednią a kolacją. Aha, zapłaciłaś za mieszkanie?

      – Wczoraj była przecież niedziela…

      – No tak, zapomniałem przez ten dyżur. Idź dzisiaj, bo zaczną naliczać odsetki. I nie zapomnij uregulować rachunku za prąd. Przepraszam. – Odsunął lekko Olgę i zdjął wiszące na drzwiach krótkie, jedwabne kimono, w którym lubił chodzić po domu, zwłaszcza podczas upału.

      Wyszedł z łazienki i ruszył do kuchni. Olga powlokła się za nim, nie wiedząc, jak wrócić do przerwanej rozmowy.

      – Tak – mruknął Michaił, zaglądając do lodówki. – Co by tu wrzucić na ruszt?

      – Chcesz, to podgrzeję pieczeń – zaproponowała.

      – O nie, nic gorącego w taki skwar. Zjadłbym coś na zimno. Na przykład jakąś sałatkę.

      – Już robię. – Zakrzątnęła się. – Posiedź pięć minut, zaraz przyszykuję.

      Wyjęła z lodówki pomidory, ogórki, sałatę i cebulę, po czym zaczęła je szybko kroić. Michaił usiadł obok przy stole, wyciągnął nogi, westchnął błogo i zapalił papierosa.

      – Boże, jak dobrze być w domu – powiedział powoli, z uczuciem. – Zawsze było mi żal facetów, którzy nie wiedzą, co to za rozkosz wrócić do domu po pracy. Zwłaszcza gdy żona nie pracuje i na ciebie czeka. Chyba jestem bardzo szczęśliwy, Olu. Nie sądzisz?

      Olga poczuła niemal fizyczny ból. Michaił ją kocha, a ona zamierza mu powiedzieć… Przez te wszystkie miesiące, gdy była kochanką Dudariewa, z lękiem myślała, co się stanie, gdy mąż się dowie. Nie przeżyje tego. Tak bardzo ją kocha i jej wierzy… Olga Jermiłowa nie bała się samego rozwodu, myśl, że zostanie z dziesięcioletnim dzieckiem, jej nie przerażała, była kobietą przedsiębiorczą i samodzielną, nieźle zarabiała i nie zależało jej na adnotacji w dowodzie. Bała się jednak zadać mężowi cios, na który nie zasłużył. Gdyby mogła, teraz też by go oszczędziła… Ale chyba będzie musiała się przyznać.

      – Misza, ja znowu o Dudariewie – powiedziała, nie obracając się i udając, że pochłonięta jest krojeniem warzyw na sałatkę. – Może tamten śledczy, który go aresztował, nie rozważył wszystkiego?

      – Niewykluczone – przyznał. – I co dalej?

      – No… może jeszcze rozważy i go wypuści, jak sądzisz?

      – To mało prawdopodobne. Zbyt dużo dowodów świadczy przeciwko twojemu znajomemu. Śmierć żony była mu na rękę. Poza tym, służąc w wojsku, miał do czynienia z materiałami pirotechnicznymi i nabrał wprawy w pracy z urządzeniami wybuchowymi. Dlatego twój przyjaciel nie może na nic liczyć. Nadal mi jednak nie powiedziałaś, skąd go znasz.

      – I na podstawie tej przypadkowej znajomości wyciągasz poważne wnioski, że to dobry człowiek i że nie mógł nikogo zabić? Moim zdaniem, kochanie, próbujesz uprawiać dobroczynność. Słuchaj, jestem piekielnie głodny. Długo jeszcze?

      – Już gotowe.

      Olga doprawiła sałatkę majonezem i umieściła talerz na stole przed mężem. Michaił wziął kromkę chleba i zaczął z apetytem pochłaniać świeże warzywa.

      – Zrobić ci kawę? – zapytała.

      – Bądź tak dobra.

      Olga wsypała ziarna do młynka i wcisnęła guzik. Miała nerwy napięte jak postronki, ledwo znosiła głośne buczenie tuż koło ucha. Z trudem się powstrzymała, żeby nie cisnąć na podłogę wibrującego i dudniącego młynka i nie zacząć krzyczeć.

      – A więc mówisz, że on bywa na targach książki? –zapytał nagle mąż.

      – Tak.

      – Dobrze, że o tym wspomniałaś. Trzeba będzie poszukać tam jego kontaktów.

      – Jakich kontaktów, Misza? On nie jest przestępcą! – zawołała Olga z rozpaczą. – Nikogo nie zabił.

      – Skąd możesz o tym wiedzieć? Bronisz go, jakby to był ktoś bliski. Dziękuję. – Odsunął pusty talerz. – Było bardzo smaczne.

      – Na zdrowie. – Olga nabrała powietrza do płuc, jak przed skokiem do wody. – Dobrze znam Gieorgija. Boję się mówić ci o tym i jest mi wstyd, ale znam go bardzo dobrze. I doskonale wiem, że nie jest zabójcą.

      – Tak. – Michaił wyprostował się i z niepokojem popatrzył na żonę. – Co to znaczy, że się boisz i jest ci wstyd? Co was łączy?

      – Nasze relacje są bliskie, Misza. Bardzo bliskie. No cóż, teraz wiesz o wszystkim. – Olga bezsilnie osunęła się na krzesło i wybuchnęła płaczem. – Proszę cię, błagam… Zrób coś, porozmawiaj ze śledczym, masz przecież kontakty… Wytłumacz mu, że Gieorgij nie mógł zrobić niczego złego. Wiem, że teraz nie zechcesz ze mną być, że masz święte prawo kazać mi się wynosić. Dobrze, niech tak będzie, każ mi się wynosić, tylko go uratuj!

      Już nie myślała o bólu, jaki sprawia mężowi, w głowie kołatała się tylko jedna myśl: musi uratować Gieorgija, który nie jest niczemu winien, nie może być winien, nie mógł zabić żony! Michaił siedział blady, ręce mu drżały.

      – A więc to tak… Olu, ale dlaczego…? Zdzira! – krzyknął nagle. – Obłudna zdzira! Jak długo to trwa?

      – Pół roku – odparła Olga przez łzy.

      – Pół roku mnie okłamywałaś! Pół roku biegałaś do niego, a mnie plotłaś o przychodni i sklepach, tak? Pół roku chodziłaś z nim do łóżka, a potem wracałaś do domu i mnie obejmowałaś, tak? Tak? Tak właśnie było?

      Olga

Скачать книгу