Harmonia zbrodni. Aleksandra Marinina

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina страница 3

Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina Anastazja Kamieńska

Скачать книгу

– Jura się ożywił – zaświtała mi pewna myśl. Skontaktuję się z okręgiem i dowiem się, jak stoją sprawy z Dudariewą. Może nie wszystko stracone i Kolce uda się wywinąć.

      Wyjął książkę telefoniczną i zaczął wybierać numer. Nie od razu udało mu się połączyć, najpierw abonent był zajęty, potem się okazało, że potrzebnej osoby nie ma na miejscu, ale w końcu Korotkow się dowiedział, że burza nad głową pana młodego, Kolki Siełujanowa, chyba przeszła obok. Zatrzymano już męża zabitej. Zdaje się, że chodzi o zwyczajne zabójstwo na tle obyczajowym. No może nie całkiem zwyczajne, zostało bowiem popełnione nie po pijaku czy w ferworze rodzinnej kłótni, ale na zlecenie. Motyw pozostaje jednak obyczajowy: rozwód i pieniądze. Żadnych porachunków biznesowych, w które zaangażowane są firmy i ludzie przebywający w różnych końcach miasta, a zatem Pietrowka ma wolne.

      – Obywatelu Dudariew, do kogo należy samochód marki Skoda Felicia, numer rejestracyjny R 590 SU?

      – To mój samochód, już mówiłem.

      – Jest zarejestrowany na pana i to pan jest jego właścicielem?

      – Nie, samochód jest zarejestrowany na żonę, korzystam z niego na podstawie upoważnienia.

      – Pańska żona często jeździ tym samochodem?

      – Często. Gdy ją wożę.

      – A bez pana?

      – Beze mnie jeździ z kierowcą. Nie umie prowadzić, nie ma nawet prawa jazdy. Niech pan weźmie pod uwagę, że jeśli ktoś chciał zabić Elenę, nie podłożyłby ładunku wybuchowego pod skodę, bo to ja przeważnie nią jeżdżę.

      – Racja. W takim razie dlaczego właśnie dzisiaj, gdy w pańskim samochodzie była bomba, pańska żona otworzyła drzwi i usiadła na miejscu kierowcy? Jak pan to wyjaśni?

      – Nie wiem. Nie rozumiem, co mam wyjaśniać.

      – No proszę, nie rozumie pan? W takim razie ja to zrobię. Obywatelu Dudariew, jak się układają pańskie stosunki z żoną?

      – Normalnie. Co to ma do rzeczy?

      – Gdy stosunki są normalne, małżonkowie nie kłócą się niemal codziennie, w dodatku tak głośno, że słyszą ich sąsiedzi.

      – Wszyscy ludzie się kłócą, a mimo to żyją normalnie. Czego pan ode mnie chce?

      – Powiem później. Jedźmy dalej. Obywatelu Dudariew, jest pan osobą zamożną?

      – Raczej tak.

      – Proszę opisać w przybliżeniu swój majątek.

      – No… Samochód, mieszkanie, dom za miastem, garaż… Wystarczy?

      – Wystarczyłoby, gdyby to wszystko należało naprawdę do pana. Ale przecież to majątek pańskiej małżonki, a nie pana. Samochód i nieruchomość są zapisane na nią i zostały nabyte, zanim się pobraliście, więc nie można ich uznać za wspólny dorobek. Co jest pana osobistą własnością?

      – …

      – Jasne. Nic. Jakie są pana obecne dochody?

      – Pobieram emeryturę wojskową.

      – To wszystko?

      – Wszystko? A czego się pan spodziewał? Że jestem milionerem i uchylam się od płacenia podatków?

      – Nie, tego się nie spodziewałem. Proszę powiedzieć, czy żona pana zdradzała?

      – Oszalał pan?!

      – Bynajmniej. Mam informację, że nawiązała romans, w dodatku na tyle poważny, że postanowiła się z panem rozstać i założyć nową rodzinę. Chce pan powiedzieć, że o niczym nie wiedział?

      – Pierwsze słyszę. To jakaś bzdura!

      – No cóż, za chwilę usłyszy pan jeszcze jedną bzdurę. Ale nie uda się panu zachować milczenia. Będzie pan musiał skomentować moje słowa. A więc pańskie relacje z Eleną Pietrowną układały się nieciekawie. Ona pana zdradzała, co stanowiło pretekst do ciągłych kłótni. W dodatku, gdy się pobieraliście dwa lata temu, była dość zamożną właścicielką dobrze prosperującego biura podróży, a pan, Gieorgiju Nikołajewiczu, był emerytowanym oficerem, ze wspaniałą wojskową przeszłością, ale niestety, bez przyszłości i dochodów. Zakładam, że do małżeństwa popchnęło pana namiętne uczucie, potrafię to uszanować. Wtedy, dwa lata temu, ani pan, ani pańska narzeczona nie zastanawialiście się nad tym, jak będą wyglądać wasze stosunki finansowe. Był pan jeszcze dość młody, lekko po czterdziestce, i sądził pan, że wszystko się ułoży. Ale okazało się, że nie jest pan nikomu potrzebny ze swoją wojskową profesją, toteż utrzymywał się pan z emerytury oraz z tego, co dawała panu Elena Pietrowna. Przyzna pan, że sytuacja była upokarzająca. Zasięgnąłem języka i wiem, że wiele razy próbował pan się gdzieś zaczepić, ale się nie udało. W cywilu nie ma pan żadnego zawodu. Najlepsza oferta, jaką pan otrzymał, była następująca: miał pan handlować na bazarze i dostawać po pięćdziesiąt rubli od każdej sprzedanej marynarki. Nie odpowiadało to panu z uwagi zarówno na pieniądze, jak i na status. Z czasem namiętne uczucie wygasło i Elena Pietrowna znalazła sobie innego mężczyznę, lepiej przystosowanego do życia. Stanął pan w obliczu realnej groźby rozwodu. Cały majątek należy do pańskiej małżonki, więc w razie rozstania nic panu nie przypadnie. O wiele wygodniej zostać wdowcem, prawda? Potem wszystko jest proste. Umieszcza pan ładunek wybuchowy pod samochodem, który kupiła panu żona i z którego korzysta pan na podstawie jej upoważnienia, po czym wysyła ją pan pod wiarygodnym pretekstem, żeby przyniosła coś z auta. Co to było?

      – …

      – Pytam, po co pańska żona otwierała samochód, skoro nim nie jeździ?

      – Chciała zabrać dokumentację.

      – Jaką?

      – Z firmy budowlanej.

      – A dokładnie?

      – Chcieliśmy… Elena chciała przebudować nasz dom za miastem i zamówiła projekt w firmie budowlanej. W piątek miałem tam pojechać i zabrać dokumentację.

      – Dlaczego Elena Pietrowna otworzyła drzwi od strony kierowcy, skoro chciała wyjąć dokumentację ze schowka? Prościej było otworzyć drzwi od strony pasażera.

      – Zamek się popsuł. Prawe drzwi można otworzyć tylko od środka.

      – Dlaczego zostawił pan dokumentację w samochodzie, a nie przyniósł jej do domu?

      – Zapomniałem.

      – Bardzo sprytnie! Zapomniał pan? Czy zostawił specjalnie, żeby mieć powód, by wysłać żonę do samochodu?

      – Naprawdę zapomniałem! Włożyłem do schowka i zapomniałem. Dlaczego pan mi nie wierzy?

      – No cóż, bardzo trudno uwierzyć

Скачать книгу