Harmonia zbrodni. Aleksandra Marinina
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina страница 11
– W takim razie muszę porozmawiać z państwa synem. Ostatnie słowo należy do niego. Może sam odmówi.
Artiom stał, przyciskając ucho do drzwi, i przekazywał szeptem przyjacielowi to, co usłyszał.
– Ojciec się zgadza, ale mama jest przeciwna – oznajmił.
– A czego chce ta baba? – zapytał Denis cicho.
Siedział na kanapie w samych szortach, przepocona koszulka wisiała na oparciu krzesła przed wentylatorem.
– Chce komuś powiedzieć, że widziałem tamtego mężczyznę na ławce.
– Po co?
– Żeby go nastraszyć.
– A jak się dowie, że to on? Przecież go nie widziałeś i nie potrafisz rozpoznać…
– Ciszej! Porozmawiamy później, bo nic nie słyszę.
Przez jakiś czas w pokoju panowała cisza. Denis wstał z kanapy i podszedł na palcach do wentylatora. Strumienie ciepłego powietrza owiewały nagie ciało, więc poczuł chwilową ulgę. A jednak są pewne zalety bycia nastolatkiem. Można paradować w szortach podczas upału, nie jak dorośli, którzy, zmuszeni chodzić do pracy, pocą się w garniturach.
Nagle Artiom odskoczył od drzwi i opadł na kanapę, robiąc znudzoną i niefrasobliwą minę. W tej samej chwili drzwi pokoju się otworzyły.
– Chodźcie tutaj, chłopcy – rozległ się głos Tiengiza. – Nasz gość chce z wami porozmawiać.
Denis od razu ruszył do drzwi, ale Artiom go powstrzymał.
– Włóż koszulkę – powiedział szeptem. – Nie wypada paradować z nagim torsem w obecności obcej kobiety.
Denis posłusznie wciągnął wilgotną koszulkę i się skrzywił. Same przykrości przez tę milicję.
[2] Rafael Akopian – artysta cyrkowy, akrobata i klaun.
[3] Negatywny bohater Bajki o tajemnicy wojskowej, o Małoszce-Śmiałoszce i jego twardym słowie A. Gajdara.
Rozdział 3
Denis Bażenow patrzył niespokojnie na gościa. Kobieta mu się nie podobała. Choćby dlatego, że rozumiała, o czym mówi Artiom. On, Denis, nie rozumiał, a ona rozumiała.
– Posłucham nagrań berlińskiej i wiedeńskiej orkiestry, a także Wielkiej Symfonicznej – powiedziała. – Ale przecież na pewno są jeszcze dziesiątki innych nagrań Symfonii Szkockiej. Potrzebuję jakichś wyróżników, żeby wybrać spośród dziesiątków nagrań to, które słyszałeś.
– Zna pani tekst muzyczny? – zapytał Artiom.
Denis poczuł złośliwą satysfakcję. On akurat wie, co to jest tekst muzyczny, Artiom mu wytłumaczył, ale ta baba może tego nie wiedzieć.
– Oczywiście. – Uśmiechnęła się.
– W takim razie mogę zagrać pani parę fragmentów z pierwszej części, pomogą rozpoznać tamto nagranie.
Podniósł klapę fortepianu, usiadł na obrotowym krześle i wziął parę akordów.
– Właśnie w tym miejscu – zagrał parę taktów – słychać wyraźnie instrumenty blaszane. W innych nagraniach przebijają smyczkowe, rozumie pani?
– Tak. – Kamieńska kiwnęła głową. – Zapamiętam.
– I jeszcze coś. – Artiom znowu zaczął grać. – Tutaj jest na odwrót, blaszanych jakby w ogóle nie było, słychać tylko skrzypce.
– Zrozumiałam. Od dawna zajmujesz się muzyką?
– Całe życie. Odkąd pamiętam.
– A więc gdy zaczynałeś, widziałeś lepiej niż teraz?
– O wiele lepiej. Dlatego granie nie sprawia mi kłopotu, palce znają każdy klawisz. Problemem są nuty.
Denis omal nie pękł ze złości. Jak ona śmie! Że też ma czelność rozmawiać z Artiomem o jego chorobie! Ani Artiom, ani jego rodzice, ani Denis nie pozwalali o niej wspominać, wszyscy udawali, że problem nie jest wart dyskusji. Trzeba żyć i pracować, a nie myśleć o bolączkach. Tak uczyli Artioma rodzice, tak myślał sam Artiom i właśnie tak przyzwyczaił myśleć swojego przyjaciela. Ale Artiom też jest dobry! Dlaczego odpowiada milicjantce, zamiast gwałtownie uciąć rozmowę i przywołać ją do porządku, jak to robił z natrętami w szkole?
– A co z nutami? – zapytała Kamieńska. – Pewnie nie możesz czytać ich z kartki i musisz radzić sobie jak w pierwszej klasie?
– To zależy. Przez jakieś dziesięć minut mogę czytać z kartki, później muszę odpocząć z pół godziny, bo oczy bardzo się męczą i przestaję cokolwiek widzieć. W tym czasie Denis mi pomaga, czyta na głos partyturę. Idzie to wprawdzie wolno, bo przecież ja wszystkie znaki muzyczne widzę naraz, a on wymienia je po kolei. Ale nie szkodzi, dajemy sobie radę. Najbardziej lubię grać z pamięci, do tego nie trzeba żadnych nut. Gram dla własnej przyjemności.
– A jakie są perspektywy? Jest szansa, że się wyleczysz?
Nie, tego Denis nie potrafił już znieść. Nawet z nim, ze swoim najbliższym przyjacielem, Artiom nigdy nie rozmawia na ten temat, mimo że Denis został we wszystko wprowadzony. Wujek Tiengiz na samym początku opowiedział mu o chorobie Artioma i raz na zawsze zabronił poruszać tę kwestię. Trzeba stosować się do zaleceń lekarzy, ale ich nie omawiać, bo nie ma się nad czym rozwodzić. Trzeba żyć i pracować, a nie mielić językiem.
– Perspektywy są żadne – powiedział Denis głośno i nerwowo, próbując osłonić przyjaciela, który nie lubił o tym mówić. – Nigdzie na całym świecie nie ma lekarstwa na tę chorobę. Atrofia nerwu wzrokowego prowadzi do całkowitej ślepoty. Niektórzy mają szczęście, stan się stabilizuje, chory widzi źle, ale z biegiem lat sytuacja się nie pogarsza. Choroba się zatrzymuje.
Kamieńska popatrzyła na niego uważnie. Jej spojrzenie sprawiło, że Denis poczuł się nieswojo.
– Dobrze się orientujesz w chorobie Artioma – zauważyła. – Czy, twoim zdaniem, jest nadzieja, że jego stan się ustabilizuje?
Denis złagodniał. Od razu wybaczył tej obcej babie, bo teraz rozmawiała tylko z nim i pytała o to, czego sama nie wiedziała. Tym samym uznała jego przewagę i wyższość. Teraz gotów był opowiadać jej godzinami o tym, czym jest atrofia nerwu wzrokowego i do czego prowadzi. Wiedział mnóstwo o tej chorobie.
– Jeszcze nie wiadomo – odparł. – Te rzeczy wyjaśniają się w wieku jakichś dwudziestu pięciu lat, gdy organizm ostatecznie się ukształtuje. Jeśli, oczywiście,