Papierowa dziewczyna. Guillaume Musso
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Papierowa dziewczyna - Guillaume Musso страница 11
– Przynajmniej spróbuj! Praca jest lekarstwem na wszystko. A poza tym pisanie to twoje życie. Najlepszy sposób, żebyś doszedł do siebie.
– Nie myśl, że nie próbowałem. Z dwadzieścia razy siadałem do komputera, ale już sam jego widok mnie odstręcza.
– Może kup sobie nowy albo zacznij pisać ręcznie w zeszytach, tak jak kiedyś.
– Nawet jeśli zacznę pisać na pergaminie albo na woskowych tabliczkach, to niczego nie zmieni.
Milo stracił cierpliwość.
– Kiedyś wszędzie mogłeś pisać! Widziałem, jak pracowałeś na tarasie Starbucksa albo na niewygodnych fotelach w samolocie, albo siedząc pod ogrodzeniem boiska do koszykówki pośród wrzeszczących chłopaków! Widziałem nawet, jak wbijałeś całe rozdziały na komórkę, siedząc na przystanku autobusowym w deszczowy dzień.
– No więc to wszystko się skończyło.
– Miliony ludzi czekają na dalszy ciąg losów twoich bohaterów. Jesteś im to winien.
– Milo, to nie żadna szczepionka na AIDS, to tylko książka.
Milo otworzył usta, żeby mi odpowiedzieć, ale nagle jakby zdał sobie sprawę z nieodwołalności mojej decyzji i jego twarz zamarła. Będzie musiał powiedzieć mi prawdę…
– Tom, chodzi o coś innego. Mamy prawdziwy problem.
– Jaki?
– Chodzi o umowy.
– Jakie umowy?
– Te, które podpisaliśmy z Doubledayem i wydawcami zagranicznymi. Dostaliśmy od wszystkich ogromne zaliczki, pod warunkiem że dotrzymasz terminów.
– Nigdy nic takiego nie podpisywałem.
– Ja obiecałem to w twoim imieniu, a umów może nie przeczytałeś, ale je podpisałeś.
Nalałem sobie wody. Ta rozmowa nagle przestała mi się podobać. Od początku przydzieliliśmy sobie role: Milo zajmował się biznesem, ja pisaniem. Do tej pory to działało doskonale.
– Przesunęliśmy datę wydania książki już wiele razy. Jeśli nie skończysz do grudnia, będziemy musieli zapłacić wysoką karę.
– Pozwracaj zaliczki.
– To nie takie proste.
– Dlaczego?
– Bo wydaliśmy je.
– Jak to?
Zirytowany Milo potrząsnął głową.
– Mam ci przypomnieć, ile kosztował twój dom? A ile ten brylantowy pierścionek, który kupiłeś Aurore i którego ci nie oddała?
Ależ jest bezczelny! – pomyślałem.
– O czym ty mówisz? Dobrze wiem, ile zarobiłem i na co mogę sobie pozwolić!
Milo spuścił głowę. Na czoło wystąpiły mu krople potu. Zacisnął wargi, a jego twarz, przed chwilą tak pełna entuzjazmu, pociemniała.
– Tom… Wszystko straciłem.
– Co straciłeś?
– Twoją forsę. I moją.
– Co ty opowiadasz?
– Prawie wszystko ulokowałem w funduszach Madoffa…
– Chyba żartujesz!
Ale on nie żartował.
– Wszyscy dali się wpuścić w ten kanał – powiedział zmartwiony. – Wielkie banki, adwokaci, politycy, artyści… Spielberg, Malkovich, a nawet Elie Wiesel inwestowali w Madoffa!
– Ile mi zostało oprócz domu?
– Tom, hipoteka domu jest zadłużona od trzech miesięcy. Szczerze mówiąc, nie masz już nawet na zapłacenie podatku gruntowego.
– Ale… A twój samochód? Przecież on jest wart ponad milion dolarów!
– Dwa miliony. Ale od miesiąca muszę parkować u sąsiadki, żeby mi go nie zabrali.
Milczałem, zdumiony nagłym obrotem spraw. Po chwili coś wpadło mi do głowy.
– Nie wierzę ci! Wymyślasz to wszystko, żeby mnie zmobilizować do pracy!
– Niestety, nie.
Teraz ja chwyciłem za komórkę, żeby zadzwonić do doradcy finansowego, który płacił moje podatki i miał dojście do moich wszystkich kont. Potwierdził on, że nie mam nic w banku, ale powiedział, że od tygodni starał się mnie o tym uprzedzić, wysyłając listy polecone i zostawiając wiadomości na automatycznej sekretarce. Niestety, nie reagowałem. Boże, od kiedy nie sprawdzałem poczty i nie odbierałem telefonów?
Kiedy doszedłem do siebie, byłem już zupełnie spokojny, nie miałem nawet ochoty rzucić się na Mila i dać mu w pysk. Ogarnęło mnie znużenie.
– Posłuchaj, Tom, byliśmy już w dużo gorszych opałach i jakoś z nich wyszliśmy – ośmielił się powiedzieć ten dupek.
– Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co narobiłeś?
– Dasz radę wszystko naprawić! – zapewnił mnie przyjaciel. – Wystarczy, że ukończysz powieść w terminie, i wygrzebiemy się z kłopotów.
– Jak to sobie wyobrażasz? Mam napisać pięćset stron w trzy miesiące?
– Wiem, że już coś tam masz…
Zakryłem twarz rękami. Milo najwyraźniej nie rozumiał mego stanu wewnętrznej niemocy.
– Od godziny staram się ci wytłumaczyć, że nie mogę nic napisać, mój umysł nie działa, jestem jak wyschnięty strumień. Problem z forsą nic tu nie zmieni! Jestem skończony!
– Przecież zawsze mi mówiłeś, że pisanie jest ci niezbędne dla utrzymania równowagi i zdrowia psychicznego – nie ustępował Milo.
– A więc myliłem się. Jestem wykończony nie dlatego, że przestałem pisać, ale z powodu utraty miłości.
– Uświadamiasz sobie przynajmniej, że niszczysz się dla czegoś, co nie istnieje? – drążył Milo.
– Miłość nie istnieje?
– Miłość z pewnością istnieje. Ale ty ciągle wierzysz w istnienie bratniej duszy. Tak jakby było możliwe, że każdy ma swoją idealnie dopasowaną do siebie drugą połowę…