Virion 4. Szermierz. Andrzej Ziemiański

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Virion 4. Szermierz - Andrzej Ziemiański страница 4

Virion 4. Szermierz - Andrzej Ziemiański

Скачать книгу

nie miał żadnych trudności, żeby wkręcić swoich do towarzystwa, płacąc suto ich przewodnikowi. Przyczyna była prosta.

      Rodziny książęcej nie kontrolowano na drogach, nie do pomyślenia była jakakolwiek rewizja ani nawet poważniejsze przepytywanie. Rodzina książęca cieszyła się immunitetem i bez znaczenia było, skąd pochodzi. A najśmieszniejsze w tym wszystkim okazało się to, że nietykalność dotyczyła wszystkich, którzy razem z nimi podróżują, całego towarzystwa. Dlatego Kila błyskawicznie chwycił okazję. Po rozstaniu ze Zmorą i Soggo, którzy musieli zadbać o swój „lud”, Virion, Niki, Horech, Anai i on sam z coraz większym trudem wymykali się z zaciskającej się wokół nich pętli. Tylko dzięki temu, że Niki była zwiadowcą natchnionym, jeszcze ich nie złapano. I nawet nie chodziło o same sługi Zakonu. Donosicielstwo, wścibskość i upierdliwość lokalnych władz w księstewkach, przez których tereny musieli podróżować, doprowadzały wszystkich do bezsenności. Wpadka w każdej chwili stawała się coraz bardziej prawdopodobna. Kila nie czekał więc na cud. „Rodzina książęca” okazała się idealnym rozwiązaniem. Przewodnik skwapliwie wziął sutą łapówkę, a matriarchini, słysząc, że nowi towarzysze podróży będą partycypować w jej kosztach (jeśli partycypacją można nazwać pokrycie stu procent wydatków), była po prostu zachwycona.

      Jedyne, co martwiło przedstawicielkę starej arystokracji, to niepewność, czy nowe towarzystwo jest odpowiednio dystyngowane. No i czy ma dostatecznie szlachetne pochodzenie. Winne natychmiast ich zaszeregowała. Virion znajdował się poza podejrzeniem. Prawidłowy akcent, nie połykał sylab, mówił starannie, z pieczołowitością dobierając słowa. Szlachetnie urodzony bez dwóch zdań. Kila to służący, Anai został przedstawiony jako medyk opiekujący się dziadkiem Viriona, obaj więc z gminu, niczego nie udawali i ich niechlujny sposób mówienia nie budził wątpliwości. Sam dziadek o imieniu Horech generalnie spał lub drzemał całymi dniami, budząc się tylko, by sączyć przypisane mu przez medyków lekarstwo z wielkiego bukłaka. Trudno było go ocenić właściwie, bo w ogóle się nie odzywał.

      Podejrzenia budziła Niki, którą Virion przedstawił jako siostrę. Niki… Skąd to prostackie imię w arystokratycznych rzekomo kręgach? Co prawda mówiła z prawidłowym akcentem, ale jej niezbyt bogaty zasób słownictwa nie wskazywał na obecność dworskich nauczycieli w dzieciństwie. Hm.

      Winne zastawiła pułapkę. I już na pierwszym postoju sprawiła, że zostały same z Niki na uboczu. Od razu zaatakowała frontalnie, chcąc przeprowadzić decydującą próbę.

      – Posłuchaj, moje dziecko, pozwól, że opowiem ci arcyciekawą historię. Wysłuchasz mnie?

      – Z chęcią, wielka pani. – Niki uśmiechnęła się ciepło. Nie podejrzewała, że stara wiedzie ją wprost do pułapki.

      – Otóż kiedyś, dawno temu, miałam na dworze przyjaciela, zdawało się, konkurującego nawet. I wiesz, co zrobił pewnego dnia?

      – Nie wiem, wielka pani.

      – Nie zgadłabyś, kochanie. On zwierzył się ze swojego kłopotu i zapytał mnie o radę. Chodziło o dobór odpowiednich mebli… – Winne spojrzała badawczo w twarz dziewczyny. – A tak nawiasem mówiąc, co byś mu doradziła w takiej sytuacji?

      Niki zamyśliła się, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Była istotą z głową przepełnioną miłością i nadmiar inteligencji już się chyba tam nie mieścił. Nie podejrzewała podstępu. Choć miała niezwykłą zdolność mimikry, która umożliwiała jej podrobienie idealnego akcentu, to szkół żadnych nie kończyła. Nie była obyta w świecie i jedyne, co o nim wiedziała tak naprawdę, to wszystko, co powiedział jej Virion. Natomiast instynkt upiorzycy w żaden sposób nie mógł pomóc w kwestii wyposażania wnętrz. Odparła więc z naiwną szczerością:

      – Ja nigdy nie kupowałam mebli, wielka pani. – Gorączkowo zastanawiała się, gdzie w ogóle kupuje się meble. Przecież nie na targu. Targi znała i widziała. Żadnych większych rzeczy do domu tam nie było. – Ja chyba nie wiem – wyznała zgodnie z prawdą. – Nigdy nie kupiłam nawet najmniejszego drobiazgu.

      Z pewnym niepokojem obserwowała, jak matriarchini rozszerzają się oczy. Ale reakcja, która nastąpiła, już ją zdziwiła.

      Winne przytuliła Niki do siebie w odruchu nagłej solidarności.

      – Och, dziecko, przepraszam za moje niefortunne pytanie. Oczywiście, że nie wiesz. Wybacz mi, proszę. Kochana, mnie starej już w umyśle się pomieszało.

      Upiorzyca nie miała pojęcia, co miałaby wybaczać. Zaskoczona, bez słowa przyjmowała od staruszki zarówno przepraszające pocałunki, jak i głaskanie po głowie. Dopiero kiedy matriarchini ją wypuściła, wróciła do swoich i opowiedziała całą historię.

      Tylko Virion i Kila zrozumieli, co się tam stało i czego dotyczył test. Obaj chichotali przez pół wieczoru.

      – O, widzisz? – Virion wycelował w Kilę palcem. – Tylko szczerość prowadzi do sukcesu.

      – Tak – śmiał się niewolnik. – A ponieważ Niki była totalnie szczera i mówiła prawdę, więc stara musiała jej uwierzyć. I zmieszała się, kiedy Niki odruchowo odpowiadała tak, jak powinna.

      Anai pociągnął spory łyk wina z bukłaka leżącego obok natchnionego szermierza, który znowu przysnął.

      – A moglibyście wyjaśnić, o co chodziło? – Wytarł rękawem usta.

      – To proste. – Virion wzruszył ramionami. – Stara arystokracja nie cierpi nowobogackich, ponieważ uważa ich za chamstwo, które przypadkiem doszło do pieniędzy. Niestety, nuworysze mają więcej środków niż stare rody. Stąd niechęć szlachty, która nazywa ich pogardliwie „ludźmi, którzy muszą kupować swoje meble”.

      – Muszą co?

      – To ludzie, którzy muszą kupować meble. W przeciwieństwie do starej arystokracji, która meble po prostu dziedziczy razem ze swoimi zamkami i pałacami. Dziedziczy po przodkach, którzy nierzadko zakładali cesarstwo czy poszczególne królestwa.

      – Nieważne, ile masz pieniędzy – dodał Kila. – Ważne, skąd pochodzą. Czy z nadań od dawnych władców za zasługi przy tworzeniu państw, czy z, tfu, handlu, lichwy i innych form dusigroszostwa, którym dorobiło się chamstwo.

      – Mhm. – Anai pociągnął następny łyk. – I Niki wypadła świetnie, bo była autentycznie zdziwiona, nie wiedząc, gdzie się kupuje meble?

      – Prawdę przecież mówiła. – Kila przyciągnął dziewczynę do siebie i zmierzwił jej włosy. – A stara nie wie, że biedna po prostu nigdy nie miała swojego domu.

      – No i wyszło, że moja żona to stara szlachta. Jej przodek pewnie nadał tytuł pierwszemu cesarzowi, który tworzył Luan.

      Niki nie do końca rozumiała, sądząc przynajmniej po minie. Powiedziała jednak:

      – Moi przodkowie to raczej nie z cesarzem się wadzili.

      – A z kim?

      – Z Bogami.

      – Kupiłeś mi Lunę? – Taida podniosła oczy znad rozłożonych papierów, kiedy jej oficer śledczy wszedł

Скачать книгу