Nocna droga. Kristin Hannah

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nocna droga - Kristin Hannah страница 14

Nocna droga - Kristin Hannah Kolekcja 20-lecia

Скачать книгу

      – Nie słyszę w twoim głosie entuzjazmu.

      – Mia mówi, że umrze, jeżeli nie pójdziemy razem na USC. Nie zrozum mnie źle, też chcę z nią studiować, chcę zostać lekarzem jak mój stary, ale... – Popatrzył w dal ponad kasynem i westchnął.

      – Ale co?

      Obrócił się do niej, podchwycił jej spojrzenie.

      – A jeżeli nie dam rady? – powiedział tak cicho, że ledwie dosłyszała jego głos przez szum autostrady.

      Znała Zacha od przeszło trzech lat i uwielbiała z daleka; badała go jak archeolog, przesiewając jego słowa w poszukiwaniu ukrytych znaczeń. Jeszcze nigdy czegoś takiego do niej nie powiedział. Wyczuła w jego głosie bezradność i zagubienie.

      Noc przycichła; buczenie aut zanikło. Słyszała tylko bicie swojego serca i szmer równomiernych oddechów. Przypomniały jej się chwile wyczekiwania na powrót matki i późniejsze rozczarowanie, poczucie odrzucenia. W pełni rozumiała właśnie tę jedną emocję – niepewność. W najśmielszych wyobrażeniach nie przypuszczała, że Zachowi nie są obce podobne doznania. Poczuła łączącą ją z nim więź, nadawali na tych samych falach. Przez ułamek sekundy nie był bratem Mii; był chłopakiem, którego zobaczyła pierwszego dnia w szkole i który sprawił, że zabiło jej szybciej serce.

      – Myślałam, że niczego się nie boisz.

      – Ależ tak, boję się czegoś.

      Pochylił się ledwo wyczuwalnie w jej stronę. Może poprawiał się na twardym podłożu; nie miała pojęcia – wiedziała tylko, jak to jest, kiedy człowiek się czegoś boi, a on patrzył na nią tak, że zapierało jej dech w piersiach. Bez zastanowienia, kierując się uczuciem, nachyliła się do pocałunku. Już miała zamknąć oczy, gdy on cofnął się raptownie.

      – Co robisz?

      Ogrom tego, na co niemal się odważyła, odebrał jej mowę. Przecież on jej nawet nie lubił, gorzej, był dla niej nieosiągalny. Jude jasno dała to do zrozumienia; Mia też. A to Mia była najważniejsza, a nie jakieś niepotrzebne, bezsensowne zadurzenie się w chłopaku, który co tydzień zakochiwał się w innej dziewczynie.

      Przerażona, wymamrotała przeprosiny, poderwała się na równe nogi i pobiegła przez jeżyny i krzaki do domu w przyczepie, gdzie była względnie bezpieczna.

      – Lexi, zaczekaj!

      Wbiegła do przyczepy i zatrzasnęła za sobą drzwi. Mia leżała u jej stóp, śpiewając piosenkę z Małej syrenki.

      Lexi przestąpiła przez przyjaciółkę i zerknęła zza zasłonek.

      Zach stał dłuższą chwilę, wpatrując się w zamknięte drzwi. W końcu wrócił do auta i uruchomił silnik.

      Umyła zęby, włożyła pidżamę i wsunęła się do łóżka razem z Mią. Dopiero wtedy pomyślała na spokojnie o tym, czego niemal się dopuściła.

      – Jesteś idiotką, Lexi Baill – rzuciła w ciszę.

      – Wcale nie – odezwała się Mia i zaraz zaczęła chrapać.

      Nazajutrz rano Lexi stała przy oknie sypialni, patrząc na padający deszcz. Zbierało jej się na mdłości. Nie mogła uwierzyć, że poprzedniego wieczoru omal nie pocałowała Zacha.

      Idiotka.

      Co powinna teraz zrobić? Powiedzieć Mii prawdę, zdać się na łaskę przyjaciółki i przeprosić za chwilę szaleństwa? A jeżeli wszystko zrujnuje? Zach na pewno nic nie powie. Na pewno? Czy aż tak jej nie znosi?

      – Czuję się koszmarnie.

      Lexi usłyszała trzeszczenie materaca na drewnianych listwach łóżka. Coś brzęknęło, gdy Mia przyjmowała pozycję siedzącą. Lexi odwróciła się powoli, ogarnięta nową falą zawstydzenia.

      Mia odgarnęła splątane blond włosy sprzed nieco zamglonych oczu. Blady policzek szpeciło czerwone zadrapanie. Lexi nie miała pojęcia, skąd się wzięło. Przyjaciółka z pewnością też nie wiedziała.

      – Kurczę – rzekła. – Ale się wczoraj spiłam.

      – To prawda.

      Lexi podeszła do łóżka i usiadła obok.

      Mia oparła się o nią.

      – Dzięki za opiekę. Przysięgam, że wcale tak dużo nie wypiłam. – Uderzyła głową w ścianę. – Boże, mam nadzieję, że mama się nie dowie.

      Lexi nie mogła już dłużej wytrzymać; prawda zżerała ją od środka jak rdza. Musiała być dobrą przyjaciółką Mii. Musiała.

      – Wiesz, zrobiłam wczoraj coś naprawdę głu...

      Mia raptem usiadła prosto.

      – Tyler zaprosił mnie na bal absolwentów – obwieściła.

      – Co?

      Zwykle trzymały się razem na potańcówkach. Od roku żadnej z nich nikt nie zaprosił na tańce. Lexi poczuła zazdrość, że będzie podpierać ścianę, kiedy Mia rzuci się w wir zabawy.

      – Możesz wybrać się z nami. Naprawdę. Będzie super. Moglibyśmy zrobić potrójną randkę z Amandą i Zachem.

      – Hm. Nie. A co do Zacha...

      – Co do Zacha?

      Mia kopnięciem odrzuciła pościel i wstała z łóżka. Stojąc niezbyt pewnie na nogach, rozglądała się po pokoju za spodniami.

      – Są w suszarce. Zwymiotowałaś na nie wczoraj.

      – Ohyda.

      Mia poczłapała z sypialni na korytarz. Przyczepa drżała pod ciężarem jej kroków.

      Lexi poszła za nią i przystanęła w korytarzu, kiedy przyjaciółka wkładała dżinsy. Miała znów wspomnieć o Zachu, gdy ze swojego pokoiku wyszła Eva.

      – Cześć, Evo – powiedziała Mia z wyraźnie wymuszonym uśmiechem. – Dzięki, że zgodziłaś się mnie przenocować.

      – Zawsze jesteś mile widziana – odparła Eva. – Dobrze się wczoraj bawiłyście?

      Mia znów się uśmiechnęła, ale niezbyt przekonująco; cerę miała szarawą.

      – Tak. Było świetnie. – Objęła ramieniem Lexi. – Nie wiem, co bym bez niej zrobiła. To moja najlepsza przyjaciółka.

      Usłyszały na dworze klakson samochodu.

      – To pewnie moja mama – rzekła Mia. – Wysłała mi wczoraj esemesa. Jedziemy dziś do babci. Pora na mnie.

Скачать книгу