La Belle Sauvage. Cykl Księga Prochu. Tom 1. Philip Pullman

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу La Belle Sauvage. Cykl Księga Prochu. Tom 1 - Philip Pullman страница 14

La Belle Sauvage. Cykl Księga Prochu. Tom 1 - Philip  Pullman

Скачать книгу

klanów stanowiłyby wdzięczny obiekt badań – przyznał Hallgrimsson – ale moja praca naukowa zaprowadziła mnie zupełnie gdzie indziej.

      – Jeszcze dalej w pustkę – wtrącił profesor fizyki, również biorąc kieliszek z rąk gospodarza.

      – Proszę wybaczyć mojemu druhowi te niedorzeczne uwagi. Pańskie zdrowie, panie van Texel. – Hallgrimsson pociągnął łyk wina.

      – I pańskie... Na Boga, ależ pyszności.

      – Cieszę się, że panu smakuje. Pewien kupiec winny z Buda-Pesthu co rok przysyła mi skrzynkę tokaju.

      – Rzadko mamy okazję się go napić – odezwał się znowu Löfgren. – Ilekroć widzę tę butelkę, jest w niej mniej trunku, niż kiedy widziałem ją poprzednim razem.

      – Bzdura. Co sprowadza pana do Uppsali, panie van Texel?

      – Od doktora Lanseliusa dowiedziałem się, że jesteście panowie w posiadaniu pewnego niezwykłego przyrządu – odparł Gipcjanin. – Prawdomierza. Chciałbym z niego skorzystać.

      – Rozumiem... Proszę powiedzieć, o co dokładnie panu chodzi?

      – Mojemu ludowi, Gipcjanom, nieustannie zagrażają różne brytyjskie frakcje polityczne. Chcą nam odebrać nasze odwieczne swobody i nałożyć ograniczenia na prowadzoną przez nas działalność, między innymi handlową. Chciałbym się dowiedzieć, którym z tych zagrożeń należy stawić czoło, które można by zażegnać w drodze negocjacji, a z którymi zwyczajnie nie mamy szans sobie poradzić. Czy wasz przyrząd mógłby udzielić odpowiedzi na tak postawione pytania?

      – We właściwych rękach? Jak najbardziej. Gdybym miał więcej czasu, sam mógłbym się pokusić o jakąś przybliżoną interpretację.

      – Chce pan powiedzieć, że nie jest ekspertem w tej dziedzinie?

      – W żadnym wypadku.

      – Wobec tego...

      – Pozwoli pan, że pokażę panu ten przyrząd. Może to pomoże panu zrozumieć istotę problemu.

      Profesor otworzył szufladę stolika i wyjął z niej okrągły skórzany futerał, podobnej średnicy jak dłoń dorosłego mężczyzny i gruby na trzy palce. Hallgrimsson położył futerał na podsuniętym przez Löfgrena tapicerowanym stołku i uniósł wieczko.

      Coram pochylił się do przodu. Coś zalśniło intensywnie w łagodnym świetle lampy naftowej. Profesor poprawił abażur, żeby światło padało prosto na stołek, po czym wyjął instrument z futerału. Coram zwrócił uwagę, że jego krótkie, pulchne palce dotykają przyrządu z czułością kochanka. Tak mógłby traktować żywą istotę.

      Urządzenie miało złoty kolor i przypominało zegar z kryształowym szkiełkiem. Z początku Coram dostrzegał tylko jego piękną złożoność, dopóki Hallgrimsson nie zwrócił jego uwagi na szczegóły.

      – Na obwodzie tarczy... widzi pan? Jest tam trzydzieści sześć wizerunków malowanych pędzlem z jednego włosa na tarczy z kości słoniowej. A na obudowie znajdują się trzy małe pokrętła, rozmieszczone co sto dwadzieścia stopni, nieco podobne do pokręteł służących do nakręcania zegarka. Proszę patrzeć, co się stanie, gdy pokręcę jednym z nich.

      Coram nachylił się nad przyrządem. Jego dajmon zszedł mu z kolan i wspiął się na podłokietnik fotela, żeby lepiej widzieć. Kiedy profesor użył pokrętła, cienka czarna wskazówka, przypominająca minutową wskazówkę na zegarze, wyróżniła się ze skomplikowanego tła i przy wtórze cichych pstryknięć zaczęła obiegać tarczę. Profesor puścił pokrętło, gdy wskazała maleńki wizerunek słońca.

      – Wskazówki są trzy – powiedział. – Każdą nastawiamy na inny symbol. Gdybym próbował przełożyć zadane przez pana pytanie, najprawdopodobniej zaliczyłbym słońce do trzech wybranych symboli, ponieważ symbolizuje ono, między innymi, władzę, królewski majestat, oraz, przez skojarzenia z nimi, prawo. Ustawienie dwóch dalszych wskazówek – w tym momencie profesor poruszył najpierw jednym z pozostałych pokręteł, potem drugim – zależałoby od tego, który aspekt pańskiego problemu chcielibyśmy najpierw rozważyć. Wspomniał pan o handlu, który wchodzi w zakres znaczeniowy symboli gryfa. Dlaczego? Dlatego, że gryf jest kojarzony ze skarbem. Przypuszczam, że trzecia wskazówka powinna wskazywać delfina, którego głównym znaczeniem jest „woda”. Wasz lud mieszka na wodzie, zgadza się?

      – Tak, to prawda. Zaczynam rozumieć.

      – Spróbujmy więc.

      I Hallgrimsson ustawił drugą wskazówkę na gryfa, trzecią zaś na delfina.

      – Wtedy – powiedział – dzieje się to.

      Czwarta wskazówka – neutralnej, szarej barwy i tak cienka, że Coram wcześniej w ogóle jej nie zauważył – zaczęła obiegać tarczę jakby kierowana własną wolą: czasem powoli, z wahaniem, czasem szybko, zatrzymując się to tu, to tam, by po chwili znów zawirować.

      – Co ona robi? – zapytał Coram.

      – Udziela nam odpowiedzi.

      – Wymaga dobrego refleksu, prawda?

      – Należy zachować zarazem spokój, jak i czujność. Słyszałem kiedyś takie porównanie, że sytuacja odrobinę przypomina myśliwego, który czeka w zasadzce: jest gotowy w każdej chwili pociągnąć za spust, ale zarazem nie odczuwa zbędnego nerwowego podniecenia.

      – Rozumiem. Widziałem, jak łucznicy w Nipponie robili coś takiego.

      – Naprawdę? Chętnie o tym posłucham. Ale odpowiednie nastawienie psychiczne to tylko pierwsza przeszkoda. Drugą trudność stanowi fakt, że każdy symbol ma niezwykle rozgałęzione drzewo znaczeniowe. Objaśnienia do nich są zawarte w księgach odczytów.

      – Ile jest tych znaczeń?

      – Nikt tego nie wie. Niektóre symbole zgłębiono do poziomu stu i więcej znaczeń, ale nawet wtedy nic nie wskazywało na to, by ich ciąg miał się wyczerpać. Całkiem możliwe, że jest ich nieskończenie wiele.

      – Jak je odkryto? – zainteresował się Löfgren.

      Coram przeniósł wzrok na profesora. Myślał, że Löfgren jest zaznajomiony z alethiometrem tak jak Hallgrimsson i tak samo wierzy w jego skuteczność, tymczasem z jego pytania przebijała wyraźna nuta sceptycyzmu.

      – Poprzez kontemplację, medytację i eksperymenty – odparł Hallgrimsson.

      – O, to dobrze. Wierzę w potęgę eksperymentu.

      – Miło mi słyszeć, że w coś wierzysz.

      – Te znaczenia i związki pomiędzy nimi... – zainteresował się Coram. – Jeśli kojarzenie następuje poprzez podobieństwa, to rzeczywiście może ich być znacznie więcej niż setka. Podobieństwom nie ma końca, kiedy człowiek zacznie ich szukać.

      – Istotne są jednak nie te podobieństwa, które wyłapie nasza wyobraźnia, lecz takie, które są ukryte i domniemane w samym

Скачать книгу