La Belle Sauvage. Cykl Księga Prochu. Tom 1. Philip Pullman

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу La Belle Sauvage. Cykl Księga Prochu. Tom 1 - Philip Pullman страница 25

La Belle Sauvage. Cykl Księga Prochu. Tom 1 - Philip  Pullman

Скачать книгу

nie znaczy, że nie jestem ciekawy.

      Oparł ramę o ścianę, obok kilku innych.

      – Witrażowe okna też? – spytał Malcolm.

      – Na razie nie. Siostry chyba uważają je za zbyt cenne; nie spodziewają się, żeby ktoś chciał je stłuc.

      – Czyli to dla ochrony? – W głosie Malcolma zabrzmiało szczere niedowierzanie: dlaczego ktoś miałby chcieć skrzywdzić zakonnice albo powybijać im okna?

      – Tak przypuszczam – potwierdził pan Taphouse, wkładając dłuto w przeznaczony dla niego naścienny uchwyt.

      – Ale... – zaczął Malcolm i nie wiedział, jak skończyć.

      – Ale kto miałby grozić siostrzyczkom? Wiem. Oto jest pytanie. Nie znam na nie odpowiedzi. Ale wiem, że coś się kroi. Siostry czegoś się boją.

      – Byłem teraz w klasztorze, dziwnie jakoś się tam zrobiło.

      – Co prawda, to prawda.

      – Ma to coś wspólnego z tym dzieckiem?

      – Kto wie? W swoim czasie jego ojciec napsuł Kościołowi sporo krwi.

      – Lord Asriel?

      – Ten sam. Ale lepiej się do takich spraw nie mieszaj. O pewnych rzeczach niebezpiecznie jest rozmawiać.

      – Dlaczego? To znaczy, w jakim sensie niebezpiecznie?

      – Wystarczy tego. A kiedy mówię, że wystarczy, to znaczy, że wystarczy. Nie bądź namolny.

      Dajmon pana Taphouse’a, potargany dzięcioł, ze złością zaklekotał dziobem. Malcolm bez słowa wziął się za zamiatanie. Zgarnął wióry i trociny do kubła obok skrzyni ze zrzynkami, którymi następnego dnia pan Taphouse nakarmi stary żeliwny piecyk.

      – Dobranoc, panie Taphouse – powiedział i wyszedł.

      Stary cieśla tylko chrząknął w odpowiedzi.

      * * *

      Po skończeniu Nocy w bibliotece Malcolm wziął się za Krótką historię czasu. Druga lektura była trudniejsza, ale tego się po niej spodziewał, a tematyka wydała mu się ogromnie ekscytująca, nawet jeśli nie rozumiał wszystkich wywodów autora. Chciał koniecznie skończyć przed sobotą – i prawie mu się udało.

      Kiedy przyszedł do domu doktor Relf, ta akurat wymieniała stłuczoną szybę w tylnych drzwiach. Od razu się tym zainteresował.

      – Co się stało?

      – Ktoś ją stłukł. Zamykam zasuwki u dołu drzwi i na górze, tak że nie dałoby się tędy wejść do domu, ale włamywacz chyba miał nadzieję, że znajdzie klucz włożony od wewnątrz w zamek.

      – Ma pani kit? I sztyfty szklarskie?

      – A co to takiego?

      – Małe gwoździki bez łebków, które unieruchamiają szybę.

      – Myślałam, że kit wystarczy.

      – Sam nie wystarczy. Pójdę kupić sztyfty.

      Przy Walton Street, pięć minut od domu doktor Relf, był sklep z artykułami żelaznymi, jeden z ulubionych sklepów Malcolma zaraz po składziku szkutniczym. Obrzuciwszy szybkim spojrzeniem dostępne narzędzia, stwierdził, że niczego nie brakuje, poszedł więc tylko po sztyfty i niedługo wrócił z małym ich woreczkiem.

      – Patrzałem... patrzyłem kiedyś, jak pan Taphouse robił to w klasztorze – wyjaśnił. – Jest cieślą. I on to robił tak, że... Nie, lepiej pani pokażę.

      Aby uniknąć stłuczenia szyby, przyłożył do sztyftu ostrze dłuta i dopiero pobijając je młotkiem, wbił sztyft w ramę.

      – Sprytne – przyznała doktor Relf. – Daj, ja też spróbuję.

      Upewniwszy się, że doktor Relf nie rozbije szkła, Malcolm dał jej dokończyć wbijanie sztyftów, a sam zaczął rozmiękczać i urabiać kit.

      – Potrzebny mi będzie kitownik? – zapytała doktor Relf.

      – Nie, wystarczy zwykły nóż kuchenny. Najlepiej zaokrąglony na czubku.

      Malcolm nigdy sam nie szklił okien, ale pamiętał, jak to robił pan Taphouse, i uzyskał bardzo schludny efekt końcowy.

      – Cudownie – zachwyciła się doktor Relf.

      – Trzeba trochę odczekać, żeby kit wysechł i stwardniał, potem będzie go można pomalować. I wtedy już będzie wodoodporny i w ogóle.

      – No, moim zdaniem zasłużyliśmy na kubek chocolatl – orzekła doktor Relf. – Dziękuję ci, Malcolmie.

      – Posprzątam – zaproponował jeszcze.

      Czegoś takiego oczekiwałby po nim pan Taphouse. Wyobraził sobie, jak stary cieśla obserwuje go przy pracy i surowym skinieniem głowy kwituje uprzątnięcie narzędzi i zamiecenie podłogi.

      – Mam pani dwie rzeczy do opowiedzenia – rzekł, kiedy usiedli w saloniku przy kominku.

      – To dobrze!

      – Niekoniecznie. Wie pani o tym klasztorze, w którym zakonnice opiekują się nieletnią, znaczy, niemowlęciem? Pan Taphouse, ich cieśla, robi im właśnie ciężkie okiennice na wszystkie okna. Nie wie, po co im one, w ogóle nigdy o nic nie pyta, ale okiennice są naprawdę mocne i masywne. Kiedy tam zaszedłem parę dni temu, siostry były wyraźnie podenerwowane, a potem zastałem pana Taphouse’a przy tych okiennicach. Pani też mogłyby się takie przydać. Pan Taphouse powiedział, że siostry pewnie się czegoś boją, ale nie wiedział, co by to miało być. Nie wiem, czy zadawałem mu właściwe pytania... Może powinienem był zapytać, czy ktoś im wybił okno, ale nie wpadłem na to.

      – Nic nie szkodzi, to i tak bardzo ciekawe. Myślisz, że chodzi im o ochronę dziecka?

      – Po części na pewno, ale tam w ogóle jest dużo rzeczy, które warto chronić: krucyfiksy, posągi, srebra i tak dalej. Chociaż gdyby chodziło o zwykłych włamywaczy, to nie wiem, czy siostry zamówiłyby takie okiennice, więc może jednak głównie martwią się o dziewczynkę.

      – Z pewnością.

      – Siostra Benedicta mówi, że to faktycznie lord Nugent, były lord kanclerz Anglii, zadecydował o umieszczeniu dziecka w klasztorze. Ale nie chce powiedzieć dlaczego, a jak się za bardzo dopytuję, to zaczyna się złościć. Powiedziała też, że z tym dzieckiem to tajna sprawa, tylko że mnóstwo ludzi i tak już wie, więc pomyślałem, że to bez znaczenia.

      – Całkiem słusznie. A jaka jest ta druga rzecz?

      – A tak, rzeczywiście...

      I Malcolm przekazał doktor Relf informacje od ojca Erica, protokolanta sądowego, na temat topielca

Скачать книгу