Zatruty ogród. Alex Marwood

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zatruty ogród - Alex Marwood страница 15

Zatruty ogród - Alex  Marwood

Скачать книгу

Mamo

      Piszę ten list, żeby życzyć Ci wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!!! Wiem, że prawdopodobnie i tak go nie przeczytasz, mimo to go wysyłam. Naprawdę życzę Ci wszystkiego, wszystkiego najlepszego i przesyłam pozdrowienia dla Taty i Sarah. Przepraszam za okno. To było bardzo głupie! Obiecuję, że zwrócę pieniądze, i mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie.

      Załączam zdjęcie moje i Romy, Waszej wnuczki. Urodziła się 11 listopada i ma już prawie pół roku. Zrobiłyśmy je w fotobudce w Reading, kiedy pojechałyśmy do urzędu zgłosić jej narodziny, więc jest nieaktualne. Szkoda, że nie możecie jej zobaczyć. Jest taka słodka! Sama przewraca się już na brzuszek, i dźwiga główkę i jest taka pogodna. Uśmiecha się do wszystkich. Je już papki i uwielbia marchewkę, ziemniaki, kurczaka, a zwłaszcza ryż! Przesyła pozdrowienia dla babci, dziadka i cioci Sarah i żałuje, że nie może Was zobaczyć!

      Mieszkamy w przyczepie kempingowej na polu karawaningowym niedaleko London Road. Ale latem, kiedy zacznie się sezon, będziemy musiały się wyprowadzić, bo wtedy podnoszą czynsz. W opiece społecznej mówią, że szukają czegoś dla nas, choć pewnie wylądujemy w przytułku, bo lista oczekujących jest naprawdę długa. Moja sąsiadka, Magda, mówi, że latem na festynach mogę pracować na jej stoisku Chai Tea. To nie byłoby złe, bo mogłabym brać ze sobą Romy. Podobno wiele osób tak robi. Tak czy inaczej, będziemy tu do końca maja i bardzo chciałabym usłyszeć, co u Was. Mieszkamy w przyczepie numer 23. Nie mam telefonu, ale możecie zadzwonić na recepcję i zostawić wiadomość.

      Pozdrawiam Was bardzo, bardzo serdecznie

      Wasza córka

      Alison

      Sarah chowa list z powrotem do koperty i patrzy na pozostałe. Niektóre są pożółkłe i spłowiałe, a inne… właściwie nowe. Pismo na nich jest nieco dojrzalsze, ale nadal wygląda znajomo. Pisała do nich. Przez wszystkie te lata pisała do nich, a oni chowali listy w szufladzie. Dlaczego ich nie wyrzucili? Chcieli, żebym je kiedyś znalazła? Teraz, kiedy jest już za późno? Przynajmniej podświadomie? A może po prostu mieli to gdzieś? Przechowywali je dla siebie jako dowód na to, że mieli rację, albo na znak pogardy.

      Sięga do szuflady, wyjmuje listy i liczy je. W sumie jest ich siedemnaście. Jeśli więc przychodziły co roku na urodziny Barbary, Alison musiała przestać je wysyłać niedługo przed śmiercią matki. Kiedy Sarah wstaje, wnętrze pokoju i ogród widziany w dole przez okno mansardowe wirują tak, że aby nie upaść, musi się przytrzymać szafki. Adrenalina. Kortyzol. Nagły skok ciśnienia, bo gdy wstawała, smutek, który czuła do tej pory, zmienił się we wściekłość i przez to zakręciło jej się w głowie.

      Umarła. Moja siostra umarła powolną, straszną śmiercią w letni dzień, w Walii. Będę ich winiła do końca życia. Podli, nikczemni i starcy. Jak można zrobić coś takiego własnemu dziecku? Jakiemukolwiek dziecku? Mieli serca z kamienia i zasługiwali na to, żeby spłonąć.

      Zabiera listy na dół, bo czytając je, będzie musiała napić się wina. Już wie, co zrobi, niezależnie od tego, jak bardzo się tego obawia.

PRZED KOŃCEM 2001–2002

      7 | Romy | Czerwiec 2001

      – Cyjanek.

      – Cyjanek?

      Somer śmieje się.

      – Nie dość, żeby cię zabić. Tylko trawę wewnątrz kręgu. Naprawdę nie warto próbować otruć ludzi twardzioszkiem przydrożnym. Musieliby zjeść z pół tony, żeby dawka była wystarczająca.

      – Ooookeej – mówi Romy.

      – Jest dużo więcej skutecznych sposobów – ciągnie Somer.

      – Jagody cisu – rzuca pospiesznie Romy. Codziennie studiuje farmakopeę, a przynajmniej to, co jest w stanie zrozumieć. Ma przecież dopiero pięć lat i choć dzieci w Plas Golau wcześnie zaczynają czytać, są pewne granice. Ale ona chce być Uzdrowicielką, jak jej mama.

      Niektóre trucizny są przydatne w niewielkich dawkach, zupełnie jak lekarstwa. Na przykład naparstnica z rodziny babkowatych pomaga na problemy z sercem. Ale może też zaszkodzić. Cóż, nigdy nie wiadomo, kiedy człowiek będzie potrzebował trucizny. Kiedy na wzgórzu pojawią się hordy, trucizna może być jedyną drogą ratunku.

      – Wilcza jagoda.

      – Pokrzyk wilcza jagoda.

      – Tak. Nigdy nie jedz jagód, jeśli nie jesteś pewna, jaki to gatunek – upomina ją Somer.

      – Wiem – mruczy Romy i przewraca oczami. Dorośli lubią się powtarzać.

      – Największym organizmem świata jest grzyb – mówi Somer. – W Oregonie. Jego średnica wynosi ponad cztery kilometry.

      – Nie!

      – Tak!

      To więcej niż całe Plas Golau razem z lasami, polami, małym jeziorkiem, domem, ogródkami warzywnymi, pastwiskiem na wzniesieniu, gdzie warstwa gleby jest cieńsza, i wrzosowiskami. Dużo więcej niż cały świat Romy.

      – Opieńka – ciągnie Somer. – Musimy wyrywać je z korzeniami, gdy tylko je zobaczymy. One zabijają drzewa.

      Romy patrzy na czarcie koło i zastanawia się, co rośnie pod powierzchnią. Co takiego pełznie ku jego brzegom, korzeń za korzeniem, przejmując świat i zabijając wszystko na swojej drodze.

      – Chodź – rzuca Somer. – Nie traćmy czasu.

      * * *

      Uwielbia popołudnia z matką. Wie, że nie będą trwały wiecznie – tu, w Plas Golau, dorosłość przychodzi szybko. Dla Romy nadejdzie jeszcze szybciej, bo Somer została pobłogosławiona drugim dzieckiem. I to nie byle jakim: dzieckiem Ojca. Ze wszystkich kobiet w Plas Golau to właśnie ją wybrał na matkę swojego ostatniego potomka. Romy jest dumna. Tak bardzo dumna. Posiadanie brata albo siostry to rzadkość, a rodzeństwo, które może okazać się tym Jedynym, jest tak wyjątkowe, że czasami w nocy, leżąc w łóżku, Romy mocno obejmuje się ramionami, żeby nie okazywać, jak bardzo jest podekscytowana.

      Dobrze jest uciec od letniego skwaru, ale Romy cieszy się, że nie muszą wchodzić głębiej w las. Słyszała tyle historii o duchach, gdy skuleni pod kocami nasłuchiwali wiatru hulającego między krokwiami, że boi się zewnętrznych granic posiadłości, pasa splątanej dzikiej roślinności, która pnie się po murach. Daleko w dole płynie potok, który spływa ze wzgórza, przetaczając się po głazach z epoki lodowcowej. Kamienie na jego dnie są śliskie i zdradliwe. Lasy pełne są paproci, a wszyscy przecież wiedzą, że paprocie oznaczają żmije.

      – Opowiedz mi jeszcze raz, kim jest Jezus? – pyta Romy, kiedy gramolą się na szczyt. Lubi rozpytywać matkę o świat, w którym się urodziła. Poznawać szczegóły z życia, jakie wiodą Martwi. Kulić się ze strachu albo zaśmiewać do łez. Lubi czuć się szczęśliwa.

      – Jest synem Boga.

      Romy ściąga

Скачать книгу