Siostra Słońca. Lucinda Riley

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Siostra Słońca - Lucinda Riley страница 7

Siostra Słońca - Lucinda Riley

Скачать книгу

na niego wzrok.

      – Jak wolisz, ma chère, ale gdybym chciał uczynić cię swoją żoną, chyba postarałbym się trochę bardziej. Na pewno wiesz, że twoja grecka imienniczka kojarzy się z bursztynem.

      – Naprawdę? Nie, nie miałam pojęcia. – Patrzyłam, jak podważa korek szampana. – Czemu?

      – Greckie słowo na bursztyn to electron, a legenda mówi, że w tym kamieniu zostały uwięzione promienie słońca. Pewien grecki filozof zauważył, że jeśli pociera się o siebie dwa kawałki bursztynu, z tarcia tworzy się energia… Nie mogłabyś mieć bardziej odpowiedniego imienia.

      Z uśmiechem postawił przede mną kieliszek szampana.

      – Twierdzisz, że powoduję tarcie? – spytałam, odpowiadając na jego uśmiech. – Pytanie, czy dorosłam do swojego imienia, czy też to ono we mnie wrosło? Santé.

      – Santé.

      Stuknęliśmy się kieliszkami. Usiadł obok mnie.

      – Mmm…

      – Zastanawiasz się, czy przyniosłem drugi prezent?

      – No tak.

      – To zajrzyj pod poduszeczkę w pudełku.

      Zrobiłam to i oczywiście pod cienką warstwą aksamitu, na którym leżał pierścionek, był mały plastikowy pakiecik.

      – Dziękuję, Zed. – Rozerwałam paczuszkę i zanurzyłam w nią palec, jak dziecko dobierające się do miodu, po czym wmasowałam sobie trochę w dziąsła.

      – Dobre, co? – zapytał, kiedy wysypywałam odrobinę na stolik.

      Korzystając z krótkiej słomki znajdującej się w paczuszce, wciągałam proszek do nosa.

      – Aha, bardzo. Chcesz trochę?

      – Wiesz, że nie. Ale powiedz, jak się masz?

      – O… dobrze.

      – Jakoś nie zabrzmiało to pewnie, Elektro. I robisz wrażenie zmęczonej.

      – Było dużo pracy – odparłam, łykając szampana. – W zeszłym tygodniu miałam sesję na Fidżi, a w przyszłym lecę do Paryża.

      – Może powinnaś trochę zwolnić. Zrobić sobie przerwę.

      – I to mówi facet, który twierdzi, że spędza więcej nocy w swoim prywatnym odrzutowcu niż we własnym łóżku!

      – To może oboje powinniśmy zwolnić. Dałabyś się skusić na tydzień na moim jachcie? Jest zacumowany przy wyspie Saint Lucia. Za kilka miesięcy każę go na lato odprowadzić na Morze Śródziemne.

      – Chciałabym. – Westchnęłam ciężko. – Ale do czerwca kalendarz mam pełen.

      – No to w czerwcu. Moglibyśmy pożeglować wokół greckich wysp.

      – Może… – Wzruszyłam ramionami, nie biorąc poważnie jego propozycji.

      Często snuł jakieś plany, kiedy byliśmy razem, ale nigdy nic z tego nie wychodziło, a co więcej, wcale tego nie chciałam. Zed był świetny na jedną noc, fizyczne spełnienie, lecz na dłuższą metę zaczynał mnie wkurzać swoją skrupulatnością i niewiarygodną wprost butą.

      Domofon znów piknął. Zed wstał, by odebrać.

      – Przyślijcie natychmiast, dziękuję – powiedział.

      Dolał nam szampana.

      – Dostaniemy chińszczyznę i zaręczam ci, że to będzie najlepsze chow mein, jakie w życiu jadłaś. – Uśmiechnął się. – A jak tam twoje siostry?

      – Nie wiem. Ostatnio byłam zbyt zajęta, żeby do nich dzwonić. Ally urodziła dziecko, ma synka. Nazwała go Bear… słodkie imię. Pomyśleć, że mam się zobaczyć z nimi wszystkimi w czerwcu, w Atlantis. Popłyniemy łodzią Pa Salta na greckie wyspy, by złożyć na falach wieniec. Tam, gdzie jak sądzi Ally, odbył się jego pochówek. Twój ojciec został znaleziony na plaży niedaleko stamtąd, prawda?

      – Tak, ale jak ty, nie chcę myśleć o śmierci ojca. To mnie dołuje – uciął ostro Zed. – Myślę tylko o przyszłości.

      – No tak… Ale co za przypadek!

      Odezwał się dzwonek i Zed poszedł otworzyć drzwi.

      – Elektro, chodź – powiedział, niosąc dwa pudełka do kuchni. – Pomóż mi z tym.

      2

      Następnego dnia po sesji wróciłam do domu, wzięłam gorący prysznic i wskoczyłam do łóżka z wódką. Czułam się kompletnie rozbita. Ci, którym się zdaje, że modelki tylko snują się w pięknych strojach i dostają za to mnóstwo pieniędzy, powinni przez jeden dzień spróbować być mną. O czwartej nad ranem start, sześć zmian fryzur, ubrań i makijażu w lodowatym magazynie na przedmieściach to nie bułka z masłem. Nigdy nie skarżyłam się publicznie – przecież nie harowałam w jakiejś fabryce w Chinach, a w dodatku zarabiałam krocie – ale w końcu każdy żyje swoim życiem i od czasu do czasu, nawet jeśli problem jest luksusowy, ma prawo się nad sobą poużalać, prawda?

      Nareszcie trochę się rozgrzałam. Oparta na poduszkach, zaczęłam sprawdzać pocztę głosową. Rebeka, asystentka Susie, zostawiła cztery wiadomości. Przesłała mi CV kilku wybranych kandydatek na asystentki i prosiła, żebym jak najszybciej je przejrzała. Oglądałam oferty na laptopie, kiedy zadzwoniła komórka. Zobaczyłam, że to znów Rebeka.

      – Właśnie je czytam – powiedziałam, zanim zdołała się odezwać.

      – Świetnie, dziękuję. Ale dzwonię, bo jest jedna dziewczyna, która wydaje mi się idealna dla ciebie, tyle że zaproponowano jej już inną pracę i ma dać odpowiedź do jutra. Może wpadłaby do ciebie pod wieczór i pogadacie? Co ty na to?

      – Dopiero co wróciłam z sesji dla „Vanity Fair” i…

      – Naprawdę sądzę, że powinnaś ją poznać, Elektro. Ma świetne referencje. Była asystentką Bardina, a wiesz, jaki jest trudny. Słuchaj – ciągnęła pospiesznie – ona pracowała pod presją dla najbardziej wymagających osób w świecie mody. Mogę ją przysłać?

      – No dobra… – Westchnęłam, poddając się, żeby nie okazać się „trudną”, za jaką mnie najwyraźniej uważała.

      – Świetnie, powiem jej. Na pewno będzie zachwycona, jest twoją wielką fanką.

      – Fajnie. W porządku. Niech zajrzy tu o szóstej.

      Dokładnie o szóstej odezwał się domofon. Recepcjonistka poinformowała mnie, że mam gościa.

      – Przyślij ją na górę – powiedziałam znużonym tonem.

Скачать книгу