Kaprys szejka. Maya Blake

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kaprys szejka - Maya Blake страница 6

Kaprys szejka - Maya Blake

Скачать книгу

narzeczonej, to radzę, zastanów się dwa razy. Halimah i jej towarzyszki pomogą ci się ubrać. Nie będziesz sama ani przez chwilę, dopóki za godzinę nie staniemy przy ołtarzu. Jasne?

      Ledwo kiwnęła głową, szejk i jego doradcy opuścili pokój. Przy drzwiach zatrzymał się jeszcze, odwrócił i smagnął ją spojrzeniem jasnych oczu.

      – Przejście na ceremonię będzie obstawione strażnikami, więc nie próbuj żadnych sztuczek.

      Łzy wisiały jej już na rzęsach, a przecież nie mogła pojawić się ceremonii zapłakana.

      Jej ślub!

      Jak w ogóle do tego doszło?

      Nie miała czasu nad tym rozmyślać, bo kobiety już zaczęły ją rozbierać. Chwilę później leżała w różanej kąpieli, którą sama przygotowała dla Amiry.

      Całą siłą woli postarała się odciąć od rozlegających się w pokoju szeptów, choć była pewna, że kobiety plotkują o niej. Jej odporność na stres była na wykończeniu, a czekało ją jeszcze niemało trudnych chwil.

      Z latami nauczyła się nie słyszeć lekceważących czy bezdusznych komentarzy, ale przytyki zawsze ją bolały. To dlatego zaprzestała prób zaprzyjaźnienia się z kimkolwiek.

      Teraz czuła się bardziej obnażona niż kiedykolwiek wcześniej i zanurzenie się w pachnącej wodzie przyniosło jej ulgę. Choć przez chwilę mogła udawać, że to nie dzieje się naprawdę. Ledwo czuła dłonie namydlające jej ciało i włosy, uświadomiła sobie tylko, że wciąż drży. Nie mogła przestać, nawet gdy po kąpieli zawinięto ją w gruby szlafrok i posadzono przed toaletką. Wciąż oszołomiona, miała wrażenie, że obserwuje, jak to innej osobie robi się makijaż, suszy i układa włosy.

      Ocknęła się dopiero, kiedy podprowadzono ją do udrapowanej na manekinie sukni ślubnej.

      – Nie… – zaprotestowała słabo, ale, oczywiście, nie mogło być mowy o ułaskawieniu.

      – Tak – powiedziała z naciskiem Halimah. – Z jakiegoś powodu zostałaś wybrana do tej roli i nie zamierzam pozwolić, byś przyniosła wstyd naszemu królowi i naraziła mnie na jego gniew. A teraz podnieś ręce, żebyśmy mogły ubrać cię w tę suknię.

      Tylko na jakiś czas, przypomniała sobie. Była tymczasowym rozwiązaniem problemu.

      Jutro Amira zostanie odnaleziona i sprowadzona do pałacu i za tydzień o tej porze Niesha znów będzie ubrana w swoje rzeczy, a o tym przedziwnym zdarzeniu będzie kiedyś opowiadała wnukom. I pewnie jej nie uwierzą.

      Suknia okazała się mocno dopasowana w biodrach. Niesha wstrzymała oddech, aż zsunięto suwak i zapięto małe guziczki.

      Świadomość utraty wolności była trudna do zniesienia. Niesha pospiesznie obtarła napływające do oczu łzy. Halimah nie wybaczyłaby jej zniszczenia kunsztownego makijażu. Musi nad sobą zapanować. Im sprawniej sobie z tym poradzi, tym szybciej będzie się mogła znów schronić w swoim świecie.

      Wsunęła więc stopy w pantofelki i pochyliła głowę, by Halimah mogła umieścić na niej wspaniały diadem z brylantów i szafirów. W uszy wpięto jej drogocenne kolczyki, nadgarstki obwieszono bransoletami, szyję wisiorami. Kiedy spojrzała w lustro, nie poznała sama siebie. I była z tego zadowolona, bo w ten sposób mogła się oderwać od całej tej sytuacji i schronić mentalnie w swoim bezpiecznym świecie, z dala od plotek i zachwyconych spojrzeń.

      To chwilowe, powtarzała sobie, kiedy Marwan, Halimah z pomocnicami i sześciu ceremonialnie ubranych strażników odprowadzało ją do rolls royce’a czekającego na podwórcu północnego skrzydła pałacu.

      Na szczęście pod potrójnie złożonym welonem czuła się dosyć bezpiecznie, choć wciąż słyszała ukradkowe szepty.

      Czyjeś dłonie pomogły jej wsiąść do samochodu i zaraz potem obok pojawił się Marwan.

      Amirze miał towarzyszyć jej ojciec, Feroz Ghalib, więc pewnie ludzi zdziwi i zaskoczy obecność doradcy, ale, przynajmniej z początku, nie będą znali jej powodu.

      Zacisnęła dłonie na bukiecie kremowych róż przybranych diamencikami i samochód ruszył. Przez szalony moment rozważała wyskoczenie z niego i ukrycie się w pałacu. Spędziwszy tam życie, dobrze znała wszystkie zakamarki i bez trudu znalazłaby odpowiednie miejsce.

      Wizja była kusząca, ale szybko ją porzuciła. Niedawna śmierć królowej zdewastowała Kalię. Kraj był jeszcze w żałobie, kiedy pogrążony w smutku król podjął zaskakującą decyzję o abdykacji. I choć naród całym sercem zaakceptował Zufara jako nowego władcę, echo całego zamieszania długo niosło się po kraju.

      Zufar miał rację. Ten ślub musiał się odbyć. To samo twierdziła Galila, zaniepokojona dziwną obojętnością Amiry w kwestii ceremonii. I to właśnie ten jej niepokój doprowadził do wymiany zdań, którą usłyszała sprzątająca pokój Amiry Niesha.

      To małżeństwo miało być czymś więcej niż tylko związkiem dwóch osób znających się od dzieciństwa. Prawda była taka, że Kalia absolutnie nie mogła sobie pozwolić na kolejny skandal.

      Tymczasem rolls royce wyjechał już na ulicę. Niesha wiedziała, że ta krótka przejażdżka miała służyć okazaniu wdzięczności przybyłym na ceremonię gościom. Dlatego niepewnie uniosła dłoń i pozdrowiła zebranych. Okrzyki radości, które dotarły do jej uszu, uświadomiły jej, że stała się dla tych ludzi symbolem nadziei. Ona, sierota z najbiedniejszej dzielnicy, bezimienna kobieta bez przeszłości.

      – Czas się pozbierać, dziewczyno – odezwał się Marwan i omal nie roześmiała się histerycznie. Wszyscy tak łatwo dawali jej rady, ale nikt nie zdawał sobie sprawy z głębi jej emocji. Nikt nie wiedział, że przez lata sekretnie obserwowała Zufara w pałacu, w telewizji i prasie, nikt nie miał pojęcia, jak bardzo go podziwiała.

      We wczesnej młodości przez krótki czas była nawet w nim zakochana. Wyrosła z tego oczywiście, ale szacunek i podziw pozostały. Nigdy nie zgodziłaby się wyrządzić podobnej przysługi komuś innemu, ale on był dla niej kimś jedynym i wyjątkowym.

      Stanowczo zbyt szybko przejażdżka dobiegła końca.

      Przy donośnym dźwięku trąb rolls royce zatrzymał się przed Królewską Komnatą Ceremonialną, gdzie wkrótce złożą sobie przysięgę wierności. I choć starszy mężczyzna siedzący obok niej nie pochwalał tego rozwiązania, była mu wdzięczna za okazywaną pomoc i wsparcie, bez których z pewnością by sobie nie poradziła. Teraz oparła mu na ramieniu drżącą dłoń.

      Nieznane jej dziewczęta chichotały i, tańcząc, rzucały jej pod nogi garście pachnących kwiatów, kiedy wolno sunęła po dwudziestu jeden stopniach wiodących do wejścia, a potem po złoto obrzeżonym, niebieskim, królewskim dywanie na środek sali przeznaczonej na najważniejsze ceremonie.

      Na zewnątrz jeszcze kilka tuzinów trąb przyłączyło się do radosnego głoszenia nowiny o rozpoczynającym się ślubie, który zebrani mogli oglądać na wielkich ekranach w różnych punktach miasta.

      W środku Niesha i Marwan szli w stronę wysokiego niezwykle przystojnego mężczyzny, stojącego

Скачать книгу