Ktoś tu kłamie. Jenny Blackhurst
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ktoś tu kłamie - Jenny Blackhurst страница 13
11
– Mamusiu? Mogę umieścić tę wiadomość w krzyżyku?
Miranda westchnęła i machnęła ręką mniej więcej w kierunku córki (która w jej komórce oglądała filmiki na YouTubie), nie unosząc głowy znad dolnej szuflady szafki kuchennej, gdzie szukała samoprzylepnych karteczek, na których wypisała informacje o banku komitetu rodzicielskiego. Bo chociaż Miranda była urodzoną następczynią Eriki, tak naprawdę wcale nią nie była. To znaczy urodzoną. W rzeczywistości na jej korzyść przemawiał jedynie dar błyskawicznego podejmowania decyzji. Zdarzyło się na przykład, że zapomniała ubrać Charity na szkolny dzień pod hasłem „Mój bohater”. Gdy zobaczyła, że inne mamusie zjawiły się ze strażakami i pielęgniarkami w wersji mini, a jej córka jak zawsze miała na sobie mundurek, ściągnęła w samochodzie swoją bluzkę, wyjęła kosmetyczkę i ucharakteryzowała małą Charity na jej wybraną bohaterkę – oczywiście Mamusię. Ależ wszyscy gruchali nad aniołkiem tonącym w maminej kwiecistej bluzce, podczas gdy ona sama w środku wiosny paradowała w zapiętej pod szyję ocieplanej kurtce przeciwdeszczowej. Tak, umiejętność improwizowania pomogła jej właściwie wywinąć się od oskarżenia o zabójstwo.
Do zeszłego wieczoru. Do zeszłego wieczoru i tego mężczyzny o głosie niczym zgrzyt paznokci po tablicy, wychwalającego anielską wersję Eriki, wersję, której nikt, kogo Miranda znała, nawet by nie rozpoznał.
– Kiedy jedziemy do Poppy? – Charity znów pojawiła się w drzwiach.
– Szlag by to… Zapomniałam, że dziś rano jesteś umówiona na wspólną zabawę. Szybko, kochanie, włóż którąś ze swoich ulubionych sukienek i ruszamy. Logan! Wskakuj w buty, musimy podrzucić twoją siostrę do Elcocków.
Nie zwracając uwagi na gniewne pomruki syna, Miranda włożyła czółenka i rozejrzała się, szukając kluczyków. Jak to się dzieje, że wszystko ginie w tym domu?
– Gotowa, mamusiu! – Charity dumnie wykręciła piruet, ubrana w najlepszą sukienkę i baletki.
– Wyglądasz pięknie, skarbie – powiedziała z uśmiechem Miranda. – Muszę tylko znaleźć kluczyki i… Logan, jesteś gotowy?!
– Kluczyki są w misce na owoce. – Charity wskazała stół.
Pęk kluczy rzeczywiście leżał na jabłkach, mocno już przejrzałych, jak stwierdziła Miranda.
– Dziękuję, słonko, chodź do samochodu… MASZ PIĘĆ SEKUND, LOGAN, BO INACZEJ CIĘ ZOSTAWIĘ I ZMIENIĘ HASŁO DO WI-FI.
Logan w końcu się zjawił, wciąż z głową w tablecie. Miranda się uśmiechnęła. Wyjście z domu w mniej niż godzinę – całkiem nieźle.
Jak było do przewidzenia, Logan postanowił zostać w samochodzie, gdy Miranda odprowadzała Charity do drzwi Elcocków. Dziewczynki przyjaźniły się praktycznie od urodzenia, ku jej wielkiej konsternacji. Kto by pomyślał, że Charity upodoba sobie akurat córkę największej miejscowej plotkarki.
Miranda zadzwoniła do drzwi. Kiedy wreszcie się otworzyły, ujrzała zakłopotaną czerwoną twarz Cynthii.
– Cześć, Mirando. – Cynthia uśmiechnęła się bez cienia wesołości, strzelając wzrokiem po ulicy. – Nie dostałaś mojej wiadomości? Napisałam na Facebooku…
Miranda pokręciła głową, zmieszana.
– Dziś jeszcze nie zaglądałam do komórki.
– Mówiłam ci, mamusiu – wtrąciła Charity – że umieszczam to w krzyżyku. Oglądałam YouTube i kółko mi przeszkadzało.
Miranda się roześmiała.
– Aha, to było wtedy. Co napisałaś?
Cynthia przygryzła wargę.
– Tylko tyle, że lepiej, by Charity dzisiaj nie przychodziła. Poppy źle spała i…
Jak to zawsze bywa wtedy, gdy próbuje się okłamać drugą matkę, córka Cynthii wybrała akurat ten moment, żeby wrzasnąć z głębi domu:
– MAMOOO? Możemy później dostać z Amy lody?
Miranda odchrząknęła.
– Skoro Poppy źle się czuje, to co tu robi Amy?
– Jej mama też nie odebrała wiadomości i przyszła, a Poppy odrobinę się polepszyło, więc…
– Miło to słyszeć. – Miranda rozciągnęła usta w sztucznym uśmiechu. – Czyli Charity też może wejść, prawda?
– Oczywiście. – Cynthia z pokonaną miną przesunęła się na bok. – Wejdź, skarbie.
– O której mam ją odebrać?
Cynthia znów rozejrzała się po ulicy, a Miranda zdusiła chęć zapytania, czy czeka na policję, która przyjedzie, żeby aresztować ją, Mirandę. Wróciły do niej słowa z podcastu. „Nowa samica alfa, która gładko wśliznęła się w lukę, jaką Erica pozostawiła w naszej społeczności”. Czy właśnie tak to teraz będzie? Czy kobiety, które znała od lat, nie będą chciały jej widzieć przed swoimi domami, bo ktoś mógłby zobaczyć, że z nią rozmawiają?
– Jeśli chcesz, mogę ją przywieźć. – Głos Cynthii brzmiał tak nonszalancko, że Miranda miała ochotę złapać ją za szyję i udusić tu, na werandzie.
– Nie, Cynthio, kurwa mać, wcale tego nie chcę. Przyjadę po swoją córkę, gdy tylko dasz mi znać, żebym ją odebrała, a jeśli jeszcze raz spróbujesz wyciąć mi taki numer, zjawię się tu cała we krwi, puszczając ten pierdolony podcast na cały regulator. Zobaczysz, co wtedy powiedzą twoi sąsiedzi.
Gdy dumnym krokiem szła do auta, wiedząc, że Cynthia patrzy na nią z rozdziawionymi ustami, musiała przyznać, że po wszystkich tych latach fajnie było w końcu wbić starannie wymierzoną szpilę, z dodatkiem paru niecenzuralnych słów.
12
Felicity po raz trzeci dźgnęła palcem w guzik brzęczyka, niecierpliwie stukając obcasem. Stojące obok niej bliźniaczki niezmordowanie wykłócały się o to, który kolor wstążki jest ładniejszy. Czekając pod drzwiami, pomyślała, że jeśli nie wypije kawy, to cały dzień będzie miała stracony. Pieprzyć to, wstąpi na kawę niezależnie do tego, czy zakłóci to jej rozkład dnia, czy nie. To postanowienie sprawiło, że poczuła się dziwnie wolna.
– Dzień dobry, dziewczynki!
Drzwi się otworzyły. Felicity nawet nie próbowała zamaskować zniecierpliwienia w głosie, gdy rzuciła:
– Dobry, chociaż długo przyszło nam czekać. – Zaśmiała się, jakby to