Ktoś tu kłamie. Jenny Blackhurst

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ktoś tu kłamie - Jenny Blackhurst страница 14

Ktoś tu kłamie - Jenny Blackhurst

Скачать книгу

trochę się pozmieniało. Widzi pani, mamy mnóstwo chętnych do pomocy, więc właściwie nie musi pani z nami jechać.

      Felicity zamarła z terminarzem zawieszonym w powietrzu.

      – Co to znaczy, że właściwie nie muszę jechać? Ustawiłam sobie tydzień spotkań w ten sposób, żeby w środę mieć wolne. To pierwsza wycieczka, na którą mogę się wybrać, odkąd dziewczynki zaczęły tu przychodzić.

      – Wiem. – Jemma była wyraźnie skrępowana. Upatrzyła sobie jakiś punkt na ścianie i wbiła w niego wzrok. – Przykro mi, panno Goldman, naprawdę, ale wszystkie miejsca dla dodatkowych opiekunów są zajęte.

      – To powiedz komuś innemu, że nie może jechać – zażądała Felicity. – Co z mamą Chloe? Jeździła za każdym razem. Powiedz jej, że ma zostać w domu i zrobić sobie włosy albo coś… Bóg świadkiem, że jej to potrzebne.

      Jemma westchnęła.

      – Ja tylko mówię pani to, co mi przekazano. Z pewnością pani rozumie. Przepraszam, ale muszę już iść, bo mamy dziś mało personelu.

      Felicity spojrzała na zegarek i jęknęła.

      – Pięknie – mruknęła, gwałtownie mrugając, żeby pozbyć się z oczu łez, które lada chwila mogły spłynąć jej po policzkach, i odwróciła się plecami do dziewczyny, zanim ta zdołała cokolwiek zauważyć.

      W kawiarni panował większy spokój niż zwykle – Felicity stwierdziła, że zjawianie się po dziewiątej ma swoje dobre strony. Kobieta przed nią zmagała się ze spacerówką, trzymając dziecko na biodrze, a u jej stóp siedział około czteroletni szkrab, zajęty darciem serwetki na kawałki. Za szeroką ladą z ciastkami dwie baristki prowadziły ożywioną rozmowę.

      – Wysłuchałam tego dwa razy. Myślisz… – Szum spieniacza do mleka zagłuszył dalszy ciąg zdania.

      – …w ogóle. To znaczy kim jest ten facet? I skąd może wiedzieć więcej niż policja? Jak się nad tym zastanowić, jeśli naprawdę ma dowody, to dlaczego nie…

      Felicity usiłowała wyłapać strzępki rozmowy, gdy dziewczyny kręciły się za ladą, kubki grzechotały, a ekspres do kawy mruczał.

      – …zrobi? Może na końcu podcastu czy coś. Mnie ciekawi, dlaczego na liście podejrzanych nie umieścił jej męża. Czy to nie mąż jest zawsze pierwszym podejrzanym?

      – Chyba że facetem od podcastu jest właśnie jej mąż. Przecież nie wskazywałby sam na siebie, prawda? Może próbuje odwrócić uwagę…

      Felicity skrzywiła się na myśl o swojej słownej przepychance z Jemmą, bo nagle zyskała pewność, że miało to wiele wspólnego z podcastem. „Biznesmenka” – cóż, doskonale wiedziała, że jest jedyną „biznesmenką” mieszkającą w Severn Oaks, chyba że liczyć Kelsie Major z jej katalogami Avonu. Czy dlatego nie chcieli jej na wycieczce? Czy ktoś się poskarżył? W tabeli oceny ryzyka raczej nie było rubryki „Obecność mordercy wśród dodatkowych opiekunów”.

      Opadła na wolne miejsce w kącie, jak najdalej od dziewczyn rozmawiających o podcaście. Jeszcze nie czuła się na siłach, żeby wrócić do Severn Oaks. Chciała zapomnieć o wszystkim, ale gdziekolwiek poszła, ludzie mówili tylko o tym. Severndale było niewielkie, Severn Oaks jeszcze mniejsze. Zastanawiała się, jak radzi sobie Karla – jeśli ona uważała nawiązanie do niej za słabo zawoalowane, to było ono niczym w porównaniu z nazwaniem Karli i Marcusa praktycznie po imieniu. Cheshire miało swoje sławy, oczywiście, „Prawdziwe panie domu” i piłkarzy na pęczki, ale tylko dwie z nich mieszkały na zamkniętym osiedlu. I co ten facet powiedział o Mary-Beth? „Najlepsza przyjaciółka, trochę za dobra, żeby mogła być prawdziwa”. I o jej mężu – Peterze – że często występuje w dzienniku Eriki. I dlaczego w ogóle Erica prowadziła dziennik o nich? Życie mieszkańców Severn Oak raczej nie sprawiało wrażenia ekscytującego; od czasu do czasu mężczyźni zbierali się w którymś domu, żeby razem obejrzeć mecz, i może rozmawiali o czymś ciekawym, chociaż Felicity w to wątpiła. Baristka i jej koleżanka mogły mieć trochę racji, podejrzewając Jacka – przecież mąż Eriki miałby największe szanse, żeby znaleźć jej gryzmoły o sąsiadach. Nie, to jakiś obłęd. Jack był zwyczajnym facetem, całkiem sympatycznym – na pewno nie typem człowieka, który rozpętałby coś takiego. Felicity westchnęła. Było tego zbyt wiele, żeby nawet o tym myśleć.

      Czy właśnie tak to teraz będzie? Ciągłe zastanawianie się, kto i co wie o jej życiu? I co Erica napisała o niej w tym swoim cholernym dzienniku? Do tego dochodził mąż jej najlepszej przyjaciółki, często występujący w zapiskach. Co napisała o Peterze?

      Felicity wyjęła komórkę i wybrała numer Mary-Beth, dziwnie milczącej od wybuchu całej afery – nie odezwała się do żadnej z nich, odkąd dwa dni temu ukazał się post. Karli udało się skontaktować ze Steph – administratorką szkolnej strony – która szybko usunęła z Facebooka wszystkie ślady posta, ale oczywiście wciąż dowiadywały się o nim kolejne osoby. Mary-Beth na pewno też już wie.

      Telefon dzwonił i dzwonił. Dlaczego Mary-Beth nie odbiera?

      Felicity trzasnęła komórką w stół, ignorując spojrzenia siedzących wokół kobiet. Czy już wiedzą, kim ona jest? Wyobraziła sobie, jak wracają do przyjaciół i mężów, mówiąc im, że tego ranka w kawiarni kobieta z Severn Oaks zachowywała się bardzo podejrzanie.

      Podskoczyła, gdy telefon zabrzęczał w jej dłoni, ale to była Karla, a nie Mary-Beth.

      – O co chodzi?

      Karla nigdy nie dzwoniła w ciągu dnia – wiedziała, że Felicity nie odbiera prywatnych telefonów, chyba że to był telefon ze szkoły. Jeśli czegoś chciała, wysyłała maila – był to jedyny sposób, żeby się wcisnąć w wiecznie napięty plan dnia Felicity.

      – Wybacz, Fliss – odezwała się Karla naglącym tonem. – Wiem, że pracujesz, ale muszę z kimś pogadać. Zaczynam świrować, siedząc tu i myśląc o całej tej sprawie. Wpadniesz?

      – Czy nie mówiłaś, żeby się nie martwić? Że wasz prawnik…

      – Wiem, co mówiłam, ale łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Marcus wczoraj wieczorem rozmawiał z prawnikiem, który stwierdził, że dopóki facet nie wymieni nas z nazwiska albo nie powie czegoś, co konkretnie wskaże, że byliśmy zamieszani w przestępstwo, nie możemy nic zrobić, a podejmowanie jakichkolwiek kroków na tym etapie sprawi, że będzie wyglądało to tak, jakbyśmy mieli coś do ukrycia.

      – Przecież na tym polega problem, prawda? – mruknęła Felicity, przygryzając wargę. – Że mamy.

      13

      Zadowolenie Mirandy z tego, że zachowała się jak twardzielka, trwało, dopóki nie dotarła do końca ulicy, gdzie zatrzymała się i zgarbiła nad kierownicą. Kurwa mać, co się właśnie stało? Dlaczego Cynthia kłamała w żywe oczy? Dlaczego nie chciała przyjąć Charity do swojego domu?

      Albo ściślej mówiąc, dlaczego nie chciała widzieć jej, Mirandy, w swoim domu. Bo przecież o to chodziło w tym małym przedstawieniu, prawda? Mama alfa, która gładko wśliznęła się

Скачать книгу