Historia wewnętrzna. Giulia Enders
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Historia wewnętrzna - Giulia Enders страница 13
Serotonina nie tylko zapewnia nam dobry nastrój, ale też odpowiada za poczucie sytości. Dlatego ataki wilczego głodu i ciągłe podjadanie mogą stanowić efekt uboczny nietolerancji fruktozy. Co charakterystyczne, atakom tym towarzyszą inne dolegliwości, jak na przykład bóle brzucha. Tu ważna informacja dla wszystkich dbających o linię miłośników sałatek. W wielu gotowych dressingach, które kupujemy w sklepie lub dostajemy w fast foodach, znajduje się obecnie syrop glukozowo-fruktozowy. Badania wykazały, że syrop ten hamuje wydzielanie określonych neuroprzekaźników (leptyny), odpowiedzialnych za poczucie sytości, i to nawet u osób, które nie cierpią na nietolerancję fruktozy. Dlatego sałatka o takim samym składzie (a więc równie kaloryczna), ale polana samodzielnie przyrządzonym winegretem lub sosem jogurtowym zapewni nam poczucie sytości na dłużej.
Podobnie jak w innych dziedzinach życia, również w produkcji żywności wciąż pojawiają się rozmaite nowinki. Część z nich wychodzi nam na dobre, część nie. Weźmy choćby peklowanie: w swoim czasie była to bardzo nowoczesna metoda, pozwalająca zapobiegać zatruciom w wyniku spożywania zepsutego mięsa. Dlatego przez całe stulecia tradycyjnie peklowano mięso i wędliny, czyli konserwowano je za pomocą dużej ilości azotynów i azotanów. Dzięki temu nabierały one też lśniącej, różowoczerwonej barwy. To właśnie z tego powodu szynka, salami, wątrobianka, ale też podsmażony peklowany schab nie są brązowobure, w odróżnieniu od befsztyka czy kotleta niepoddanego dodatkowym zabiegom. W roku 1980 wprowadzono jednak prawne ograniczenia stosowania azotynów ze względu na związane z nimi ewentualne zagrożenie dla zdrowia. W efekcie obecnie wędliny zawierają nie więcej niż 100 miligramów (tysięcznych części grama) azotynów na kilogram mięsa. Od czasu wprowadzenia obostrzeń odnotowano znaczny spadek zachorowalności na raka żołądka. Jak widać, wniesienie poprawek do tak niegdyś postępowych metod przetwarzania żywności było jak najbardziej pożądane. Obecnie przemyślni producenci wędlin, chcąc konserwować mięso w bezpieczny sposób, łączą niewielkie ilości azotynów z wysokimi dawkami witaminy C.
Taka zmiana tradycyjnych nawyków żywieniowych i metod produkcji może okazać się konieczna również w odniesieniu do pszenicy, mleka i fruktozy. Na pewno warto uwzględniać je w jadłospisie, bo zawierają wiele cennych składników – ale może trzeba się zastanowić, jaka ilość tych produktów naprawdę służy naszemu zdrowiu. Podczas gdy nasi praprzodkowie, zbieracze i łowcy, spożywali w ciągu roku nawet do pięciuset rozmaitych rodzimych korzeni, ziół oraz innych roślin, podstawą naszego współczesnego menu jest siedemnaście roślin użytkowych. Nic dziwnego, że nasz układ pokarmowy ma trudności z przestawieniem się.
Problemy z trawieniem dzielą nasze społeczeństwo na dwie grupy: jedni, panicznie bojąc się o zdrowie, skrupulatnie analizują każdy kęs, inni złoszczą się, że nie mogą już po prostu przygotować smacznej kolacji dla przyjaciół, nie zaopatrzywszy się wcześniej profilaktycznie w odpowiednie medykamenty. Każda ze stron ma trochę racji. Z całą pewnością wiele osób przesadza z ostrożnością. Gdy dowiedzą się od lekarza, że cierpią na określoną nietolerancję pokarmową, i zauważą, że po odstawieniu danego produktu ich stan się poprawił, natychmiast rezygnują z jedzenia owoców, produktów zbożowych czy nabiału i unikają ich za wszelką cenę, jakby były trujące. Tymczasem u zdecydowanej większości ludzi problemy pojawiają się dopiero po spożyciu nadmiernych ilości danego produktu, a nie są uwarunkowane genetycznie. Z pewnością mają więc oni dość koniecznych enzymów, by pozwolić sobie od czasu do czasu na odrobinę sosu śmietanowego, względnie kawałek bułki czy owocowy deser.
Jednak nadwrażliwości w żadnym wypadku nie należy lekceważyć. Nie na każdą zmianę w sposobie odżywiania się, do jakiej doszło w ostatnich dziesięcioleciach, musimy się posłusznie zgadzać. Nic dziwnego, że nasz organizm się buntuje, skoro jemy pszenicę na śniadanie, obiad i kolację, dostarczamy mu fruktozy wraz z niemal każdym przetworzonym produktem i pijemy mleko, choć czasy niemowlęce dawno za nami. Chroniczne bóle brzucha nie biorą się znikąd, tak samo jak nawracające biegunki czy poczucie ciągłego zmęczenia – i nikt nie powinien godzić się na nie bez protestu. Jeśli widzimy, że po odstawieniu danego produktu czujemy się lepiej, mamy pełne prawo zrobić to z korzyścią dla własnego zdrowia – choćby wyniki badań wykluczały celiakię lub silną nietolerancję fruktozy jako przyczynę naszych dolegliwości.
Oprócz podstawowego problemu nadmiaru przyczynami czasowej nadwrażliwości na określone produkty spożywcze mogą być też kuracje antybiotykowe, stres lub tzw. grypa jelitowa. W takim wypadku po powrocie do stanu równowagi powinna się także uregulować praca wrażliwego przewodu pokarmowego. Dlatego nie trzeba na zawsze rezygnować z produktów, których przez jakiś czas nie tolerowaliśmy – można je spokojnie znowu jeść, byle w ilościach, które jesteśmy w stanie przyswoić bez przykrych konsekwencji.
O kupie słów kilka
Drogi Czytelniku, przyszedł w końcu czas, by zająć się bliżej naszą grubszą potrzebą. Podciągnij więc szelki, popraw na nosie okulary i spokojnie napij się herbatki. Zachowując bezpieczny dystans, postaramy się zbliżyć do owych tajemniczych pagórków.
SKŁADNIKI
Często myślimy, że w skład kału wchodzi przede wszystkim to, co zjedliśmy. Nie jest to jednak prawda.
Aż w 75% kał składa się bowiem z wody. Każdego dnia tracimy z nim około 100 ml płynów. Podczas całego procesu trawienia jelito pobiera jednak nawet osiem, a czasem i dziewięć litrów wody. Dlatego też to, co widzimy w muszli sedesowej, jest oznaką absolutnie perfekcyjnej wydajności: cały płyn, który znalazł się w kupie, po prostu musiał tu trafić. Dzięki odpowiedniej zawartości wody stolec jest dostatecznie miękki, by gładko opuścić nasze wnętrze i w ten sposób bezpiecznie oczyścić organizm z odpadów przemiany materii.
Spośród elementów stałych jedną trzecią masy kału stanowią bakterie. To te mikroby, które odpracowały już swoje w szeregach flory jelitowej, i teraz są zwalniane z czynnej służby.
Kolejna jedna trzecia to niepodlegające trawieniu włókna roślinne. Im więcej jemy warzyw i owoców, tym większe robimy kupy. Roślinny jadłospis może sprawić, że waga odchodów wzrośnie z przeciętnych 100–200 aż do 500 gramów dziennie.
I wreszcie ostatnia część to jedna wielka zbieranina. Znajdują się tu wszystkie substancje, których organizm pragnie się pozbyć, a więc na przykład pozostałości lekarstw, barwników, a także cholesterol.
BARWA
Stolec zdrowego człowieka ma brązową lub żółtobrązową barwę. I to nawet wtedy, gdy nie zjedliśmy niczego w tym odcieniu. Identycznie wygląda sprawa z moczem – zawsze jest mniej lub bardziej żółty. A wszystko w związku z codziennym wytwarzaniem kolejnych porcji pewnej bardzo ważnej substancji, a mianowicie krwi. W jednej tylko sekundzie nasz organizm produkuje 2,4 miliona nowych krwinek. W tym samym czasie jednak identyczna ich liczba ulega rozpadowi. W trakcie tego procesu ich czerwony barwnik przybiera kolor zielony, a następnie żółty (takie przebarwianie obserwujemy również