Historia wewnętrzna. Giulia Enders

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Historia wewnętrzna - Giulia Enders страница 8

Автор:
Серия:
Издательство:
Historia wewnętrzna - Giulia Enders

Скачать книгу

zwykłym kawałkiem owocu – zmienia się w odżywczy roztwór, zawierający niezliczone miliardy cząsteczek obfitujących w energię. By zająć się każdą z nich z osobna, potrzebna jest naprawdę wielka powierzchnia – dlatego siedem kilometrów długości jelit to wcale nie przesada. Dzięki takim rozmiarom możliwe jest też zachowanie „stref bezpieczeństwa”, które okazują się bardzo przydatne, gdy w jelicie dochodzi do stanów zapalnych lub gdy nabawimy się infekcji wirusowej.

      W każdym kosmku jelitowym znajduje się maleńkie naczynko krwionośne, zasilane cząsteczkami pobranymi z pożywienia. Wszystkie naczynia krwionośne jelita cienkiego zbiegają się razem i następnie przechodzą przez wątrobę, która bada to, cośmy zjedli, pod kątem obecności szkodliwych substancji i toksyn. Na tym etapie jeszcze można zniszczyć rozmaite trucizny, zanim trafią do dużego krwiobiegu. Jeśli zjemy za dużo, tutaj tworzą się pierwsze zapasy energii. Z wątroby zasobna w substancje odżywcze krew płynie prosto do serca. Stąd energicznym skurczem pompowana jest do miliardów komórek naszego ciała. W ten sposób na przykład cząsteczka cukru trafia do komórki skóry na prawym sutku. Tu zostaje wchłonięta i spalona z użyciem tlenu. W ten sposób powstaje energia, utrzymująca komórki przy życiu, a jako produkty uboczne wytwarzane są ciepło i pewna minimalna ilość wody. Dzięki temu, że proces ten zachodzi jednocześnie w niezliczonej liczbie komórek, możliwe jest utrzymywanie stałej temperatury ciała na poziomie 36–37°C.

      U podstaw przemiany materii tkwi prosta zasada. Aby jabłko dojrzało, natura potrzebuje energii. My, ludzie, rozdrabniamy jabłko na cząsteczki i je spalamy. W ten sposób ponownie uwalniamy energię, służącą nam do życia. Wszystkie narządy, które rozwijają się z „rurki” pokarmowej u płodu, mogą dostarczać paliwa dla naszych komórek. Nic innego nie robią też płuca, które przy każdym wdechu pobierają cząsteczki. Zwrot „zaczerpnąć tchu” można by więc zamienić na: „przyjmować pokarm w postaci gazowej”. Spora część masy naszego ciała pochodzi właśnie z wdychanych atomów, a nie z cheeseburgerów. W przypadku roślin większość masy czerpana jest z powietrza, nie zaś z ziemi. Mam tylko nadzieję, że nie podsunęłam właśnie kolejnego pomysłu na dietę redaktorom kobiecych czasopism…

      Zatem energia napędzająca narządy naszego ciała jest pozyskiwana w całości w jelicie cienkim. Właśnie ze względu na zawarty w pożywieniu ładunek energetyczny jedzenie tak się nam podoba. Jednak przypływu energii nie należy oczekiwać bezpośrednio po zakończeniu posiłku. W tym momencie wiele osób odczuwa raczej zmęczenie. Bo przecież pożywienie wcale nie dotarło jeszcze do jelita cienkiego, tylko cały czas jest przygotowywane do dalszej obróbki. Nie czujemy już wprawdzie głodu, ponieważ mamy rozciągnięty pod wpływem pokarmu żołądek, ale jesteśmy tak samo ospali i niemrawi jak przed posiłkiem, a tymczasem musimy jeszcze zebrać siły na żmudne mieszanie i rozdrabnianie. W tym celu większa ilość krwi kierowana jest do narządów trawiennych. Mózg, jak wskazują naukowcy, jest wówczas ukrwiony słabiej i dlatego odczuwamy zmęczenie. Jeden z moich profesorów mawia: „Gdyby cała krew z głowy znalazła się w brzuchu, bylibyśmy martwi albo przynajmniej stracilibyśmy przytomność”.

      Ale opadanie z sił po jedzeniu ma również inne przyczyny. Określone substancje przekaźnikowe, które są wydzielane, gdy odczuwamy sytość, mogą stymulować też obszary w mózgu odpowiadające za poczucie zmęczenia. Zmęczenie, przeszkadzające w pracy mózgowi, dla jelita cienkiego jest stanem idealnym. Jemu zdecydowanie najlepiej pracuje się wtedy, gdy jesteśmy rozleniwieni i odprężeni, a w naszej krwi nie buzują hormony stresu. Wówczas bowiem ma do dyspozycji maksimum energii. Dlatego flegmatyczny miłośnik książek będzie trawił obiad znacznie efektywniej niż nieustannie spięty menedżer wysokiego szczebla.

      NIEPOTRZEBNA ŚLEPA KISZKA I PUCOŁOWATE JELITO GRUBE

      Leżanka w przychodni, a na niej my, z jednym termometrem w ustach, a drugim w pupie. Cóż, można sobie wyobrazić lepsze sposoby spędzania wolnego czasu. Dawniej tak właśnie wyglądało jedno z badań przeprowadzanych w sytuacji, gdy podejrzewano zapalenie wyrostka robaczkowego w tzw. ślepej kiszce. Znacznie wyższą temperaturę w odbycie niż w jamie ustnej zaliczano do głównych objawów. Dziś na szczęście lekarze, stawiając diagnozę, nie kierują się już różnicą temperatur. Objawami zapalenia wyrostka są, oprócz gorączki, charakterystyczne bóle po prawej stronie brzucha poniżej pępka (tu właśnie u większości ludzi znajduje się jelito ślepe).

      Jeśli uciśniemy brzuch w tym miejscu, poczujemy ból, podczas gdy nacisk na lewo od pępka, co ciekawe, przyniesie ulgę. Gdy tylko zabierzemy palce z lewej strony brzucha – auuuć! Ból powróci. Dlaczego się tak dzieje? Otóż narządy wewnętrzne zanurzone są w ochronnym płynie. Gdy uciskamy brzuch z lewej strony, chore jelito otacza większa ilość płynu, co bardzo mu odpowiada. Inne objawy stanu zapalnego to bóle podczas unoszenia prawej nogi połączonego z pokonywaniem oporu (ktoś musi jednocześnie naciskać nogę w dół), a także utrata apetytu, nudności i wymioty.

      Jelito ślepe w powszechnej opinii jest uważane za narząd całkowicie zbędny. A jednak żaden lekarz na świecie nie zdecydowałby się wyciąć go pacjentowi, choćby z najsilniejszymi bólami brzucha. W rzeczywistości bowiem jelito ślepe jest ważnym fragmentem jelita grubego. Podczas operacji usuwa się tylko wyrostek robaczkowy, odchodzący od jelita ślepego. Nie jest on podobny do pozostałej części jelita, przypomina raczej nienadmuchany długi balonik, z którego klauni robią zwierzątka na przyjęciach dla dzieci.

      Wyrostek robaczkowy jest za mały, by zajmować się obróbką masy pokarmowej, a poza tym znajduje się w takim miejscu, do którego pokarm właściwie nie trafia. Z boku, nieco nad wyrostkiem, jelito cienkie uchodzi do jelita grubego. Mamy tu więc do czynienia ze „stworzeniem”, które może się tylko przyglądać, jak świat przesuwa się ponad nim. Ci z czytelników, którzy przypominają sobie opowieść o pagórkowatym krajobrazie w jamie ustnej, domyślają się już pewnie, czym naprawdę zajmuje się ten dziwaczny obserwator. Choć tak oddalony od swych kolegów w gardle, wyrostek robaczkowy też należy do tkanki chłonnej, tak jak migdałki.

      Jelito grube pracuje na swój sposób nad tym, czego nie zdołało wchłonąć jelito cienkie. Ono już wcale nie przypomina strukturą aksamitu. Szkoda byłoby zachodu, by na kolejnym odcinku umieszczać gotowe do wchłaniania kosmki. Jelito grube jest ojczyzną bakterii jelitowych, które rozkładają dla nas ostatnie resztki pokarmowe. I właśnie tymi bakteriami bardzo interesuje się nasz układ odpornościowy.

      Wyrostek robaczkowy znajduje się więc w najlepszym miejscu z możliwych! Dostatecznie daleko, by nie zajmować się składnikami pożywienia, ale jednocześnie na tyle blisko, by dokładnie przyglądać się obcym bakteriom. Na ściankach jelita grubego też występują duże skupiska komórek odpornościowych, ale wyrostek robaczkowy składa się niemal wyłącznie z odpornościowej tkanki chłonnej. Chorobotwórczy zarazek, który trafi tu na swoje nieszczęście, zostanie otoczony ze wszystkich stron. Niestety, oznacza to także, że stan zapalny może objąć wszystko dookoła – pole ostrzału wynosi 360°. A gdy mały wyrostek robaczkowy do tego silnie spuchnie, przepędzenie zarazków stanie się jeszcze trudniejsze. Dlatego właśnie w samych tylko Niemczech przeprowadza się co roku ponad 100 tysięcy operacji usunięcia wyrostka.

      Jednak ewentualne zapalenie to nie jedyny efekt pracy wyrostka. Skoro przeżywają w nim tylko dobre bakterie, a wszystkie niebezpieczne są bezwzględnie atakowane, to można podejrzewać, że w zdrowym wyrostku znajduje się starannie wyselekcjonowana kolekcja najbardziej dla nas korzystnych bakterii. Taką tezę postawili w roku 2007 amerykańscy naukowcy Randy Bollinger i William Parker, a wyniki ich badań z czasem ją potwierdziły.

Скачать книгу