Historia wewnętrzna. Giulia Enders

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Historia wewnętrzna - Giulia Enders страница 9

Автор:
Серия:
Издательство:
Historia wewnętrzna - Giulia Enders

Скачать книгу

zarazków powodujących biegunkę. Choć czasem i nam zdarzy się złapać tzw. grypę jelitową, to jednak w porównaniu z takimi na przykład Indiami czy Hiszpanią nasze otoczenie zasiedlają stosunkowo niegroźne mikroby. Można więc powiedzieć, że potrzebujemy wyrostka robaczkowego w znacznie mniejszym stopniu niż mieszkańcy innych regionów. Dlatego też nie zamartwiajmy się, jeśli usunięto nam wyrostek robaczkowy czy jeśli czeka nas taka operacja. W pozostałej części jelita grubego jest dość komórek odpornościowych, by przejąć zadania wyrostka. Jeśli zaś dopadnie nas biegunka, a chcemy mieć pewność, że kiedy dolegliwości miną, wszystko wróci do normy, zawsze możemy zaopatrzyć się w preparat zawierający dobre bakterie, które ponownie zasiedlą nasze jelita.

      Nikt już chyba nie ma wątpliwości, do czego służy wyrostek robaczkowy. Dalej nie wiadomo jednak, po co nam jelito grube. Składniki odżywcze z jedzenia zostały już przecież wchłonięte, żadnych kosmków tu nie ma. Co właściwie flora jelitowa ma począć z niestrawnymi resztkami? Na dodatek jelito grube nie jest zwinięte w pętle tak jak jego poprzednik, tylko układa się wokół jelita cienkiego niczym gruba rama obrazu. Nie obraziłoby się zresztą wcale za określenie „grube” – po prostu do wypełniania swoich zadań potrzebuje więcej miejsca.

      Rozsądne gospodarowanie zasobami pozwala przetrwać ciężkie czasy. To podstawowa zasada, którą kieruje się jelito grube. Dlatego pieczołowicie zajmuje się wszystkimi „resztkami” i trawi je do końca. W jelicie cienkim wchłaniany jest już może drugi lub nawet trzeci posiłek – ale jelito grube wcale się tym nie przejmuje. Przez jakieś szesnaście godzin sumiennie przetwarza wszystkie pozostałości pierwszego posiłku. Przy tej okazji wchłaniane są substancje, które w innym przypadku moglibyśmy w pośpiechu pominąć. Dopiero na tym etapie są przyswajane przez organizm na przykład ważne minerały, takie jak wapń. Dzięki ścisłej współpracy jelita grubego z florą bakteryjną otrzymujemy ponadto dodatkową dawkę zasobnych w energię kwasów tłuszczowych, witaminę K, witaminę B12, tiaminę (witaminę B1) i ryboflawinę (witaminę B2). Substancje te są niezbędne choćby dla prawidłowego krzepnięcia krwi, mocnych nerwów czy ochrony przed migreną. Na ostatnim metrze przewodu pokarmowego następuje też precyzyjne odmierzanie ilości wody i soli. Nie zachęcam nikogo do przeprowadzania samodzielnych testów, ale nasze odchody są zawsze w takim samym stopniu słone. Ta aptekarska dokładność pozwala organizmowi zaoszczędzić cały litr płynów. Gdyby nie jelito grube, musielibyśmy każdego dnia pić aż litr napojów więcej niż zwykle.

      Wszystkie substancje wchłaniane w jelicie grubym, podobnie jak te z jelita cienkiego, trafiają wraz z krwią do wątroby, tam zaś są starannie badane i przesyłane do dużego krwiobiegu. Tylko krew z naczyń znajdujących się na ostatnich centymetrach przewodu pokarmowego nie przepływa przez „wielką oczyszczalnię” wątroby i jest kierowana bezpośrednio do krwiobiegu. Z reguły na tym etapie nic się już nie wchłania z tej prostej przyczyny, że wszystko zostało pobrane wcześniej. Jest jednak pewien wyjątek: czopki. Leki podawane w tej formie mogą zawierać znacznie mniej substancji czynnej niż tabletki przeznaczone do łykania, a na dodatek działają szybciej. Tabletki lub syropy tylko dlatego zawierają często bardzo wysoką dawkę substancji czynnej, że znaczna jej część i tak zostaje unieszkodliwiona w wątrobie, zanim dotrze do miejsca przeznaczenia. Skoro świadomie przyjmujemy te „trucizny”, licząc, że zadziałają w określony sposób, stosowanie ich doustnie wydaje się pozbawione głębszego sensu. Jeśli nie chcemy obciążać wątroby środkami na zbicie gorączki i innymi lekami, warto wykorzystać „drogę na skróty” przez jelito grube i użyć czopka. To doskonałe rozwiązanie szczególnie u dzieci i osób starszych.

      Co tak naprawdę jemy?

      Najważniejsza faza trawienia następuje w jelicie cienkim, gdzie na największej możliwej powierzchni dochodzi do maksymalnego rozdrobnienia pokarmów. Dopiero tu okazuje się, czy tolerujemy laktozę i jakie jedzenie nam służy, a jakie wywołuje reakcję alergiczną. Na tym ostatnim etapie nasze enzymy trawienne działają jak maleńkie nożyczki: rozcinają treść pokarmową tak długo, aż potną ją na najmniejsze możliwe cząsteczki identyczne z tymi, z których zbudowane są komórki naszego ciała. Wszystkie żywe istoty składają się z tych samych podstawowych materiałów: cząsteczek cukru, aminokwasów i tłuszczów. A wszystko, co spożywamy, pochodzi od istot żywych (w biologicznym sensie terminem tym określa się zarówno jabłoń, jak i krowę).

      Cząsteczki cukrów mogą łączyć się w bardzo skomplikowane łańcuchy. Tworzą wówczas tak zwane węglowodany, zawarte w takich produktach spożywczych, jak chleb, makaron czy ryż, i jako takie nie są już wcale słodkie. Gdy zjadamy i trawimy kromkę pieczywa tostowego, po całej pracy enzymów otrzymujemy tę samą liczbę cząsteczek cukru, co gdybyśmy zjedli kilka łyżeczek zwykłego białego cukru. Jedyna różnica polega na tym, że biały cukier nie wymaga całej tej żmudnej obróbki, tylko trafiwszy do jelita cienkiego, niemal od razu przedostaje się do krwi. W efekcie pojawienia się zbyt dużej porcji czystego cukru następuje zatem „osłodzenie” krwi, utrzymujące się przez krótki czas.

      Ale również cukier zawarty w bielutkim pieczywie tostowym podlega stosunkowo szybkiemu rozkładowi przez enzymy. Z ciemnym pieczywem pełnoziarnistym enzymom nie idzie tak łatwo! Składa się ono bowiem z wyjątkowo złożonych łańcuchów cukrowych, które trzeba mozolnie rozcinać kawałek po kawałku. Dlatego pełnoziarnisty chleb nie jest bombą węglowodanową, tylko korzystnym dla zdrowia zapasem cukrów. I jeszcze jedno: w sytuacji gwałtownego zasłodzenia organizm musi reagować znacznie energiczniej, by przywrócić stan zdrowej równowagi. Wydziela wówczas duże ilości hormonów, przede wszystkim insuliny, a gdy ten „stan alarmowy” mija, niemal natychmiast pojawia się zmęczenie. Natomiast cukier, który nie jest wchłaniany zbyt szybko, stanowi dla nas bardzo cenny surowiec. Służy jako doskonałe paliwo dla naszych komórek, a także przydaje się do tworzenia własnych struktur węglowodanowych, takich jak wspominany już, podobny do poroża, glikokaliks na komórkach jelitowych.

      A jednak nasz organizm lubi cukier i słodycze, bo oszczędzają mu pracy – są po prostu łatwiej przyswajalne, tak samo jak proteiny poddane obróbce termicznej. Poza tym to właśnie cukier można błyskawicznie przekształcić w energię. A takie skuteczne dostarczanie energii do organizmu nasz mózg nagradza poczuciem przyjemności i zadowolenia. Wpadamy tu jednak we własne sidła: jeszcze nigdy w historii ludzkości nie mieliśmy na co dzień do czynienia z tak nieprawdopodobną ilością cukru, co współcześnie. Ponad 80% przetworzonych produktów spożywczych dostępnych w amerykańskich supermarketach zawiera cukier. Dzięki postępowi techniki nasz organizm dorwał się więc wreszcie do kredensu z łakociami i obżera się nimi bez opamiętania, aż z bolącym brzuchem i skokiem insulinowym ląduje na kanapie.

      Jednak, choć zdajemy sobie sprawę, że nadmiar słodyczy szkodzi zdrowiu, nie możemy mieć sobie za złe, że instynktownie patrzymy na nie przychylnym okiem. Jedząc duże ilości cukru, gromadzimy po prostu zapasy na czarną godzinę, co tak naprawdę jest bardzo praktycznym rozwiązaniem. Dzieje się to na dwa sposoby. Po pierwsze, z cukrów prostych budowane są ponownie długie łańcuchy w postaci tzw. glikogenu, który magazynujemy w wątrobie. Po drugie, zamieniamy cukier w tłuszcz i przechowujemy go w tkance tłuszczowej. Cukier jest jedyną substancją, którą bez wielkiego wysiłku organizm może wykorzystać do wytwarzania tłuszczu.

      Z zapasów glikogenu zaczynamy czerpać już po chwili biegania – dokładnie wtedy, gdy pojawia się myśl, że to chyba jednak dosyć męczące. Jeśli zamierzamy spalać tłuszcz, powinniśmy zapewnić sobie ruch przynajmniej przez godzinę – tak radzą fizjologowie żywienia. Organizm zaczyna bowiem korzystać z zapasów na ciężkie czasy dopiero po odczuciu pierwszego niewielkiego spadku wydolności. Możemy się złościć, że na pierwszy ogień

Скачать книгу