Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz. Nina Majewska-Brown

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz - Nina Majewska-Brown страница 4

Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz - Nina Majewska-Brown

Скачать книгу

i słoneczne piętro trzy budynki dalej, w domu po starej pannie Klimke, która odeszła z tego świata rok przed ich ślubem. Pani Klimke nie miała dzieci, a siostrzenice, którym zapisała majątek, w 1935 roku przeprowadziły się do Stanów Zjednoczonych. Najwyraźniej nie spieszyło im się ze spieniężeniem nieruchomości, bo przez rok stała opuszczona i niszczała. Wreszcie podzielono dom na dwa niezależne mieszkania i to na piętrze, jasne i przestronne, przypadło Elsi.

      Nie mam wątpliwości, że była niezwykle wdzięczna rodzicom za pomoc, ale też doskonale zdaję sobie sprawę z uciążliwości tak bliskiego sąsiedztwa i wynikających z niego ciągłych dyskusji. Matka stale kwestionuje jej wybory, powtarzając, że „na jej miejscu” podjęłaby inną decyzję, że są ładniejsze serwisy kawowe, chociażby takie ze złotą otoczką, niż ten, na który zdecydowała się siostra, że o złej porze kładą córkę spać, że ogrodnik krzywo przyciął żywopłot, że zięć zbyt często spędza wieczory poza domem i „na miłość boską, dokąd tak stale wychodzi”, a w dodatku domaga się nieustannie odwiedzin wnuczki, która jest babcią i jej ciągłym biadoleniem szczerze znudzona.

      – Mamo, daj spokój.

      – Nie, moje dziecko, nie dam. A co zrobisz, jak Hans wyjedzie?

      – Będę na niego czekać w naszym domu. Mam nadzieję, że z dzieckiem.

      – To ty jesteś przy nadziei?! – Mama się ożywia. Nie jestem pewna, czy z oburzenia, czy z podekscytowania, że może kolejny raz zostanie babcią.

      – Nie, oczywiście że nie!

      – Tak czy owak, mnie się to nie mieści w głowie!

      Do dyskusji nieoczekiwanie włącza się mój narzeczony, który kategorycznie oświadcza:

      – Dostanę mieszkanie służbowe.

      Zapada niezręczna cisza, bo sama jestem tym bardzo zaskoczona. Słychać tylko głośne, niespieszne tykanie starego zegara stojącego w kącie salonu.

      – Mieszkanie?

      – Tak, to miała być niespodzianka i nie chciałem uprzedzać faktów, ale skoro o tym mówimy, to mam obiecany, jak to się mówi, wikt, opierunek i zakwaterowanie w miejscu, gdzie zostanę oddelegowany. Nawet oczekuje się ode mnie, że przyjadę na nowe miejsce z całą rodziną, czyli w moim przypadku z żoną. – Mruga do mnie i przyjemne ciepło rozlewa się po moim ciele.

      – Zuch chłopak. – Ojciec głośno uderza dłońmi o kolana i po raz pierwszy zabiera głos, co brzmi niczym wystrzał armatni, by po chwili na powrót pogrążyć się w rozmyślaniach na temat wojny i własnych interesów.

      W końcu staje na tym, że do czasu, aż Hans dostanie nowy przydział, zamieszkamy w dwóch pokojach gościnnych na parterze w domu rodziców. Nie jestem z tego szczególnie zadowolona, ale myśl o czułych chwilach z Hansem i jego obecności osładza wszystkie troski.

      Wreszcie po nieznośnie długich tygodniach oczekiwania, poprzedzonych tygodniami gromadzenia dokumentów, za które słono zapłaciliśmy, otrzymujemy wymarzoną zgodę na ślub i ku radości wszystkich – decyzję o wpisaniu do księgi rodów SS. Jesteśmy z siebie niezwykle dumni i szczęśliwi. Jednocześnie stajemy się chlubą rodziny, co muszę przyznać, jest dość przyjemnym uczuciem.

      Trudno mówić o wielkich przygotowaniach do ślubu. Zwyczajnie zapraszamy najbliższą rodzinę i moje dwie przyjaciółki z mężami. Niestety okazuje się, że brat Hansa, Rudolf, nie pojawi się na uroczystości, bo akurat dostał rozkaz wyjazdu do Prus Wschodnich. Może to i lepiej, bo jakoś za nim nie przepadam. Jako starszy brat jest zarozumiały i nadęty, no i za nic ma kobiety, twierdząc, że ich miejsce jest w kuchni, a rolą nie jest myślenie, tylko wykonywanie poleceń męża. Nie wiem, skąd u niego tak radykalne poglądy i taka pogarda, i w głowie mi się nie mieści, że jakimś cudem znalazł żonę. Ann Marie jest milcząca i pokorna jak owieczka, zupełnie jakby nie miała mózgu i własnego zdania. Może tak jest w życiu łatwiej? Ale z drugiej strony, jakże takie życie musi być nudne i monotonne. Mam wrażenie, że Rudolf nie tylko wyrugował z żony zdolność samodzielnego myślenia, ale też pozbawił ją marzeń. Dobrze, że mój Hans jest inny.

      Teściowie przyjeżdżają dzień przed ślubem i od razu zaczynają się wtrącać i narzekać. Okazuje się, że nie akceptują ślubu poza kościołem, i na nic zdają się tłumaczenia, że teraz jest inaczej i sam Hitler popiera organizowanie ceremonii w innych miejscach. Jestem zdziwiona, że są tak gorliwymi katolikami. W tych czasach? Zdumiewające. Nie rozumiem, jak mogą nie pojmować, że wracamy do pierwotnego germańskiego kultu piękna i przyrody8. Teściowej nie podoba się moja prosta bladobłękitna sukienka i nie może zrozumieć, że teraz nie ozdabia się głowy welonem9. Teść dla odmiany nie może przeboleć, że nie pojawią się Rudolf z rodziną i że planujemy, tak jak to jest w modzie, bardzo skromną uroczystość.

      – Nie możecie poczekać?

      – Oczywiście, że nie. Kochamy się, mamy zgodę…

      – Ale twój brat… – Helga, moja przyszła teściowa, głośno manifestuje swoje niezadowolenie, złowrogo przypatrując się synowi.

      – Mamo, daj spokój. Trwa wojna, dziś jego wysłano na front, jutro mogą wysłać mnie. Nie sądzisz, że obecnie zebranie całej rodziny nie wchodzi w grę?

      – Ja na waszym miejscu…

      Na szczęście nie jest na naszym miejscu i, tak jak planowaliśmy, pobieramy się w ogrodzie rodziców kolejnego dnia w samo południe. Jest cudna pogoda, słońce leniwie pieści nasze zarumienione szczęściem twarze, a pobzykiwanie krążących między kwiatami pszczół i bąków tworzy sielską melodię, która już zawsze będzie mi się kojarzyć z tą chwilą.

      Grają skrzypce, moja kuzynka recytuje podniosłym głosem wiersz, a następnie urzędnik odczytuje fragmenty Mein Kampf. Jesteśmy poruszeni i przekonani, że biorąc ślub, uczestniczymy w pewnej misji. Nawet teściowa wydaje się wzruszona.

      Potem, jak większość nowożeńców, wsłuchujemy się w słowa:

      O dziecku i o małżeństwie

      Mam jedno pytanie dla ciebie jedynie, bracie mój. Rzucam je jako ołowiankę w twą duszę, abym jej głębię zmierzył.

      Jesteś młody i życzysz sobie dziecka, i o małżeństwie zamyślasz. Ja zaś pytam ciebie: zaliś jest człowiekiem, któremu wolno życzyć sobie dziecka?

      Zaliś jest zwycięzcą, samopogromcą, rozkazodawcą zmysłów, panem cnót swoich? Tako cię pytam.

      Czy też przemawia z twego życzenia zwierzę i jego potrzeba? Lub też osamotnienie? Albo też niezgoda z samym sobą?

      Pragnę, by twe zwycięstwo i twa wolność tęskniły za dzieckiem. Żywe pomniki stawiać winieneś swemu zwycięstwu i swemu wyzwoleniu.

      Ponad

Скачать книгу


<p>8</p>

Henrich Himmler był głównym orędownikiem idei powrotu do mitycznych germańskich korzeni.

<p>9</p>

Welon i wianek z mirtu kojarzyły się z Orientem i dlatego rezygnowano z tych symboli.