Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz. Nina Majewska-Brown
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz - Nina Majewska-Brown страница 8
Przez cztery lata (1900–1904) uczęszczał do szkoły realnej w Linzu, gdzie jego miejscem była ośla ławka. Z uwagi na bardzo kiepskie wyniki w nauce otrzymał świadectwo, ale pod warunkiem, że do szkoły już nigdy nie wróci, i tym samym został z niej najzwyczajniej w świecie relegowany. Usiłował kontynuować naukę w oddalonej o około 40 km szkole w Steyr, ale i tu nie wykazał się niczym szczególnym. Nawet nie przystąpił do matury. W dodatku na tle rówieśników zdawał się wycofany, zakompleksiony i pozbawiony poczucia własnej wartości.
Jako samotnik najchętniej uciekał w swój wyimaginowany świat. Wmawiając sobie, że jest artystą i ma szansę się na tym polu wybić, zaczął parać się malarstwem, i to bynajmniej nie pokojowym. Aż trudno uwierzyć, że ten bezwzględny później człowiek, niczym romantyk, szczególnie upodobał sobie akwarele i to nimi malował mgliste górskie pejzaże, widoczki, miasteczka, ale też Maryję z Dzieciątkiem. Lubował się w pracach klasyków: Johannesa Vermeera, Hansa Thomy, Albrechta Dürera, Lucasa Cranacha. Pokładając wiarę w swój wyjątkowy talent, z uporem w latach 1907–1908 usiłował dostać się na wydział malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, jednak i tu nie został doceniony. Za drugim podejściem nawet nie dopuszczono go do egzaminów.
To była chwila, która mogła sprawić, że historia świata potoczyłaby się zupełnie inaczej – gdyby tylko został studentem. Ale tak się nie stało.
Zapomoga tygodniowa (z archiwum prywatnego)
Zamiast tego jeszcze bardziej sfrustrowany Adolf, siedząc w Wiedniu na garnuszku starej ciotki, imał się różnych drobnych prac, od murarki poczynając, na malowaniu pocztówek i obrazków kończąc. Jego artystyczna pasja dostała szansę od losu dużo później i znalazła upust w czasach, gdy był już znanym politykiem – zaprojektował logo i flagę NSDAP. Podobno już jako kanclerz miał też swój udział i wpływ na finalny projekt volkswagena garbusa.
„Gdy Ferdinand Porsche, wybitny niemiecki konstruktor pojazdów, przedstawił Hitlerowi projekt popularnego «samochodu ludowego», czyli późniejszego Volkswagena «garbusa», Führer oświadczył, iż chciałby, aby samochód ów symbolizował «jedynkę z zerami». Czyli: masa wozu do 100 kg, pojemność silnika – do 1000 cm sześciennych, zużycie paliwa – do 10 litrów na 100 km, osiągalna prędkość – około 100 km/h, wytrzymałość pojazdu – co najmniej 10 lat, cena sprzedaży – poniżej 1000 marek. Do budowy prototypu wyznaczono zakłady Daimler-Benz. (…)
Bagażnik musi być odpowiednio duży, a wyposażenie tak dobrane, żeby cała rodzina mogła wyjeżdżać na zieloną trawkę. (…)
Hitler nakazał również takie uproszczenie konstrukcji samochodu, żeby «każdy niefachowiec mógł ją z łatwością poznać i własnymi siłami naprawić auto w razie awarii jakiegokolwiek zespołu» (…)
Po ogłoszeniu zapisów na «samochód ludowy» okazało się, że obywatel Rzeszy może wpłacać tygodniowo na specjalną książeczkę ni mniej, ni więcej tylko 5 marek. Wyznaczona kwota 990 marek miała zostać zatem zgromadzona dopiero po blisko czterech latach. Do wybuchu wojny Niemcy wpłacili ogółem ok. 267 milionów marek na 336 tysięcy volkswagenów, ale wyprodukowano zaledwie 300 sztuk cywilnych wozów… Z taśm fabrycznych schodziły w ogromnych ilościach pojazdy wojskowe”18.
„Hitler miał oczywiście wyrobione zdanie na każdy temat, ale co może dziwić – poza malarską pasją interesował się również mechaniką. I nie tylko szkicował i rysował samochody, ku rozpaczy ich projektantów i producentów, wtrącając wszędzie swoje trzy grosze, ale, prawdopodobnie przez przypadek, stał się również wynalazcą. Najbardziej znana jest historia jego ingerencji w projekt samochodu Käfer, czyli chrząszcz, popularnie nazywanego «garbusem».
Jest rzeczą dość powszechnie znaną, że wynalazł i opatentował dwa ulepszenia do samochodów. Jedno – do tylnego reflektora, pozwalające jechać swobodnie do tyłu, drugim była lampa przystosowana do siedzenia kierowcy i umożliwiająca mu lepsze odczytywanie map drogowych”19.
Podczas pobytu w stolicy Austro-Węgier młody Hitler przez przypadek po raz pierwszy zetknął się z nacjonalistyczną wizją świata i ludźmi, którzy popchnęli go ku tej idei. Zafascynowany światem polityki, do którego wcześniej nie miał wstępu, ochoczo wstąpił do wojska. Kluczowy okazał się 1913 rok i wyjazd do Monachium, gdzie zastała go pierwsza wojna światowa. Jako ochotnik zaciągnął się do 6. Bawarskiej Dywizji Rezerwy i w październiku 1914 roku trafił na front.
Dość powiedzieć, że brał udział w bitwach pod Ypres (1914), Arras (1915), nad Sommą (1916) i ponownie pod Arras (1917). Awansował na starszego szeregowca i został odznaczony m.in. Krzyżem Żelaznym. Potem na pół roku utknął w szpitalu w Pasewalku, oślepiony gazem bojowym. Rozgoryczony, wściekły z powodu klęski Niemiec, głośno wyrażał swoje niezadowolenie, wygłaszając na szpitalnych korytarzach długie, płomienne przemówienia do grupek pacjentów, oskarżając Żydów, komunistów, socjaldemokratów i kogo tylko się dało.
Być może właśnie wtedy po raz pierwszy prawdziwie uwierzył w siebie, a widok i entuzjazm słuchaczy utwierdził go w słuszności poglądów i misji, którą niespodziewanie dostrzegł. Rzeczywiście, po klęsce w pierwszej wojnie światowej Niemcy łaknęli wizjonera, mesjasza, który postawiłby kraj na nogi i dał ludziom nadzieję.
Po wyjściu ze szpitala 16 września 1918 roku trzydziestoletni Hitler, bez zawodu i bez żadnych finansowych perspektyw, wiedziony ciekawością i poczuciem, że czas działać i zmieniać kraj na lepsze, udał się do objętego rewolucją Monachium. Z braku innych możliwości, przede wszystkim pieniędzy i przydatnych znajomości, zamieszkał w schronisku dla bezdomnych przy Lothstrasse 29.
Przez kilka tygodni przesiadywał w pijalniach piwa i snuł się bez celu i pomysłu na siebie ulicami miasta. Wreszcie zdesperowany pod koniec listopada zgłosił się do pułku, w którym dotychczas służył. Nie pozostawiono go jednak w koszarach, lecz ku jego niezadowoleniu, przydzielono jako wartownika do obozu jenieckiego w Traunstein. Prawdopodobnie był to jego pierwszy kontakt z obozami, które później miał rozbudować do gigantycznych rozmiarów sieci obozów koncentracyjnych, oplatającej całą Europę.
Po zlikwidowaniu obozu skierowano go do służby na monachijskim dworcu kolejowym, gdzie kontrolował jakość filtrów w starych maskach gazowych. Czy to pod wpływem tej pracy i własnych doświadczeń ze skutkami działania gazu bojowego pojawiła się koncepcja masowej eksterminacji ludzi przy użyciu cyklonu B? Tego oczywiście nie wiemy. Ale z pewnością nie było to prestiżowe
19
Ibidem, s. 23.