Szczyty Chciwości. Edyta Świętek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szczyty Chciwości - Edyta Świętek страница 11

Szczyty Chciwości - Edyta Świętek Grzechy młodości

Скачать книгу

Agata wciąż narzeka na jej słabnącą kondycję. Twierdzi, że staruszka wymaga coraz lepszej opieki, gdyż dokucza jej skleroza. Kilka razy wyszła z domu i nie mogła trafić z powrotem.

      – U nas miałaby jeszcze więcej problemu z trafieniem na miejsce. Skoro gubi się na Kapuściskach, to na Miedzyniu zupełnie by przepadła. Jasiek i Hanka nie mogą jej pilnować, bo muszą chodzić do szkoły. Ja pracuję. A mamusia cały wolny czas spędza u Kini – przypomniała mu słodkim, łagodnym głosem. – Przecież tatko nie może obarczać pani matki dodatkowymi powinnościami!

      – Ach… Jak ty potrafisz o wszystkim myśleć. Tylko że Agata nie daje już rady. Trzeba jej jakoś pomóc. Wszak chodzi o moją mamę!

      A ty oczywiście musisz każdą sprawę brać sobie na łeb! – urągała w duchu. Przezornie wolała zachować milczenie, choć zwykle bez pardonu wyrażała swoje opinie. Wiedziała jednak, że ojciec mógłby wpaść we wściekłość, gdyby rzuciła propozycję, aby opiekę nad fiksującą babką zostawił ciotce.

      – Może cała rodzina powinna sfinansować zatrudnienie opiekunki? – zasugerowała. – Skoro Agaty na to nie stać, to mógłby pomóc wujek Kazimierz i ciotka Justyna. Żeby czasami nie było tak, że tatko poniesie pełne obciążenie, bo to byłoby niesprawiedliwe. Według mnie powinniście solidarnie podzielić się kosztami.

      – Niezły pomysł – stwierdził Tymek, tarmosząc się za włosy. Tak zwykł robić w chwilach, gdy był czymś zaaferowany.

      – Od tego mnie masz – przypomniała z ogromną satysfakcją.

      – Dobrze, dobrze. Jeszcze dzisiaj pogadam z Kazikiem. Od Justyny nie ma co brać pieniędzy, dla niej to teściowa, a nie rodzona matka. Ona już i tak ma urwanie głowy z Heleną, która też ostatnio mocno podupadła na zdrowiu.

      – Ach Justyna! – żachnęła się Mirella. Nie mogła sobie darować komentarza pod jej adresem. – Traktujesz ją jak świętą krowę. Mogłaby choć raz dać coś innym, a nie tylko wyciągać rękę po pomoc.

      – Co ty wygadujesz? Jaką rękę? Jakie wyciąganie? Justyna nigdy o nic nie poprosiła. Jest honorowa. Dobrze, nie w tym rzecz. Wróćmy do zasadniczego tematu rozmowy. Zanieczyszczenia. Choć to nie do końca problem naszego wydziału, ta sprawa od lat leży mi na sercu. Zajmowaliśmy się nią wspólnie z Wieśkiem, zanim… Przed… No wiesz. Tylko że wtedy nic nie doszło do skutku. Po jego śmierci nie wróciłem do działania, a powinienem. To poważne zaniedbanie. Może gdybym wtedy otrzymał dotację ministerialną na ochronę środowiska, to dzisiaj Zachem nie byłby największym trucicielem w regionie? Plan jest taki: weźmiesz ten raport o skażeniach – podał córce plastikową teczkę pełną dokumentów – i w oparciu o analizy napiszesz na brudno zarys wniosku. Ważne jest poparcie postulatów konkretnymi liczbami. Jak już to zrobisz, przyniesiesz mi do zaopiniowania.

      Po krótkiej wymianie komentarzy Mirella opuściła gabinet ojca. Nie w smak jej było to zadanie. Nie lubiła sporządzania urzędowych pism. Przecież od takich bzdur byli podwładni. Byle sprzątaczka mogłaby coś sklecić – stwierdziła, szukając wzrokiem kozła ofiarnego. Jej spojrzenie spoczęło na mężu, który stał na korytarzu z Tyszkiewiczem. Oparty pośladkami o parapet dyskutował o jakichś bzdurach. W ogóle nie zwrócił na nią uwagi. Dopiero gdy chrząknęła znacząco, wrócił na ziemię.

      – Co tam, Mira? – zapytał.

      – Uszanowanie, pani kierowniczko – rzucił Bartek, po czym pospiesznie odszedł. Być może uznał, że jest persona non grata, gdyż mina kobiety nie wróżyła niczego dobrego.

      – Mam dla ciebie zlecenie od tatki. Właśnie cię szukałam – oświadczyła.

      Założyła, że Aleksander nie skonsultuje tego z Tymoteuszem. Na każdym kroku usiłował pokazać, jaki jest samodzielny w działaniu. Zresztą wiedział, że teść za nim nie przepada i ma do niego odrobinę lekceważący stosunek. Gdyby nie interwencja Mirelli, to zapewne nie on, ale Tyszkiewicz zostałby jej zastępcą na czas urlopu macierzyńskiego. Kobieta zdążyła to wywalczyć u ojca zaledwie kilka dni temu, gdy tylko zauważyła, że Bartek powoli wchodzi w jej kompetencje. Z dwojga złego wolała, by jej posadę przejął ten cholerny nieudacznik i gamoń Alex. Po powrocie do biura bez trudu wypchnie go na poprzednio zajmowane stanowisko. Z Bartkiem mogłoby nie pójść tak łatwo.

      Pobieżnie przekazała mężowi to, co jej zlecił ojciec. Potem pacnęła Olka teczką w brzuch.

      – Przynieś mi przygotowany wniosek do akceptacji i podpisu – oświadczyła na odchodnym.

      Nienawidził jej w takich chwilach.

      Jeszcze odrobina cierpliwości, Braun. Daj sobie trochę czasu – pocieszał się w duchu, spoglądając za małżonką idącą niezgrabnie korytarzem. Ona stąd zniknie. Przestanie ci wydawać polecenia z miną udzielnej księżnej.

      Niekiedy myślał, że cały jego wysiłek był guzik wart. Wziął ślub z jędzą, licząc na szybką karierę i dobrobyt. Na razie jednak tkwił w miejscu jak cholerny kołek. Jedyne, co zyskał, to przeprowadzkę ze starej rudery w Fordonie do pięknej willi na Miedzyniu. Cóż z tego, gdy nawet nie miał komu pochwalić się zdobytym w ten sposób statusem społecznym. Rodzice odwiedzali go bardzo rzadko, ponieważ źle się czuli w towarzystwie Mirelli i jej zmanierowanych bliskich. O kuzynostwie, ciotkach, wujkach i innych powinowatych mógł w ogóle zapomnieć. Żona aż nazbyt dosadnie dała mu po ślubie do zrozumienia, że nie ma zamiaru wchodzić w poufałość z gminem. Jeśli on znajduje przyjemność w przebywaniu pośród prostaków, to proszę bardzo: droga wolna. Ale jej niech w to nie angażuje!

      Zrobię ten cholerny wniosek – pomyślał. Ale ni chuja nie dam jej do podpisu. Pójdę z tym prosto do starego. Niech on zaopiniuje i podpisze. Jeśli dobrze mi pójdzie, urosnę w jego oczach. Może w końcu doceni moje starania.

      Stwierdził, że nawet jeśli teść będzie miał jakieś uwagi czy zastrzeżenia, to i tak powinien zauważyć jego wysiłki. Zresztą Tymoteusz lubi mieć nad wszystkim kontrolę, więc w tak ważnej kwestii nie należy zdawać się na Mirellę. Podpis dyrektora ma na pewno większą wartość niż podpis jakiegoś tam kierownika. Baby na dodatek! Cokolwiek roi się w głowie Mirelli, nie można zaprzeczyć, że światem rządzą mężczyźni, a panie tolerowane są w biurach i urzędach głównie z dwóch powodów: jako tańsza siła robocza oraz miły dodatek – o ile jest na czym zawiesić oko. To tak samo utrwalony zwyczaj, jak odwieczne prawo natury, które przeznacza baby do rodzenia dzieci, a mężczyzn do walki o byt. Takie rzeczy nigdy nie ulegną zmianie. Mimo emancypacji, praw wyborczych i powszechnego dostępu do edukacji.

      Rok 1986

      Z nastaniem nowego roku Mirella poniechała zaglądania do biura. Miała już ustalony termin na zabieg cesarskiego cięcia i ostatnie dni postanowiła spędzić w domu.

      – Cieszę się, kochanie – stwierdził Aleksander, gdy pewnego dnia żona zakomunikowała mu podjętą decyzję. – W twoim stanie nie powinnaś się już forsować. Zasługujesz na odrobinę odpoczynku.

      – Cóż za wyrozumiałość! – prychnęła.

      Tego dnia humor jej nie dopisywał, gdyż cierpiała z powodu skurczów łydek. Miała też nieprzyjemną zgagę, której nie były w stanie zniwelować nawet herbatniki w polewie czekoladowej. Na domiar złego od dłuższego czasu obrzydliwie przetłuszczały jej się włosy, swędziała ją skóra i choć Mirella codziennie brała kąpiel oraz myła

Скачать книгу