To nie jest, do diabła, love story!. Julia Biel
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу To nie jest, do diabła, love story! - Julia Biel страница 17
Wystrzeliłem z gabinetu i niewiele myśląc, chwyciłem za telefon i wybrałem numer Lily. Musiałem ją zobaczyć, spojrzeć jej w oczy i sprawdzić, czy mogła mieć z tym coś wspólnego. Kiedy powiedziała, gdzie będzie na mnie czekać, popędziłem gnany wściekłością i dopadłem ją po kilku minutach. Czy wyglądała na skruszoną? Czy miała wypisane na twarzy wyrzuty sumienia?
– Lily, chcę, żebyś odpuściła – wypaliłem bez powitania. – Odwal się ode mnie, od Elli i wszystkich moich znajomych.
Uniosła brwi i spojrzała na mnie z rozbawieniem.
– Nie wydaje ci się, że masz wygórowane żądania?
– Dobrze wiesz, że sama jesteś sobie winna, i znasz mnie na tyle, żeby nie mieć złudzeń. Nie wrócę do ciebie, choćbyś próbowała zamordować mi psy i wybić całą moją rodzinę.
– Nie podsuwaj mi głupich pomysłów – rzuciła.
– Dlaczego przesłałaś dyrektorce ten filmik? Dlaczego namówiłaś kogoś, żeby napadł na Ellę? Czy ciebie już totalnie popieprzyło?! – Czułem, że cały się trzęsę ze złości.
– Słuchaj – wbiła mi palec w pierś – filmik to był spontan, ale nie wkręcisz mnie w jakąś aferę z nożem.
– Uwierz mi, w nic cię nie muszę wkręcać. Sama się w to wpakowałaś po akcji na Fejsie i donosie do Szulc. Jak myślisz, do kogo policja przyjdzie najpierw?
Popatrzyła na mnie tak, jakby dopiero teraz zobaczyła szerszy obraz całości. Czy w jej oczach na chwilę pojawił się cień strachu?
– Powtarzam ci, Jonasz, nie wrobisz mnie w ten temat. Widzę, że marzysz o tym, żeby kogoś dorwać, ale muszę cię rozczarować. Nie zamierzam być twoim kozłem ofiarnym. – Uśmiechnęła się szyderczo. – Choć trzeba przyznać, że nożownik odwalił świetną robotę. Skoro tak bardzo ci zależy na bezpieczeństwie twojej drogiej Elli, to daj jej spokój. Bo najwyraźniej wszystko, co ją spotyka, przytrafia jej się przez ciebie. Jeśli znikniesz z jej życia, wszyscy na tym skorzystają. A zwłaszcza ona.
Po tych słowach odwróciła się i odeszła.
– Chyba raczej przez ciebie! – zawołałem za nią słabo.
Uniosła środkowy palec, każąc mi się odwalić. Niech wie, że ja wiem. I że na pewno tego tak nie zostawię.
• • •
Kiedy po próbie generalnej otworzyłem szafkę, żeby wyjąć kurtkę, znów czekała na mnie pojedyncza kartka. Tyle że tym razem nie znalazłem wierszyka, a list. Wydrukowany i zwięzły: „Jeśli nie chcesz, żeby ślicznej Elli przytrafiło się coś gorszego, lepiej się od niej odczep. Życzliwy”. Zmiąłem papier, przysięgając sobie, że zamorduję Lily. Wracając do domu, biłem się z myślami. Zastanawiałem się, czy gdybym oddał ten anonim dyrektorce, wezwałaby policję i Ella miałaby przesrane czy nie. Pewnie policjanci chcieliby rozmawiać z jej rodzicami i wyszłoby na jaw, że od miesięcy mieszka sama. Wiedziałem, że tego by nie chciała. Postanowiłem na razie zachować list od szantażysty dla siebie i wszystko przemyśleć. W perspektywie miałem sylwester z Nutellą i wcale się nie martwiłem o kalorie. Zamierzałem najeść się do syta.
Gdy dotarłem do domu, pierwsze, co zobaczyłem, to koperta z USA. W środku znalazłem zaproszenie od Amber Hays na jej ślub z Joshem Owensem oraz krótki list, w którym przyszła para młoda pisała, jak bardzo się cieszy, że przylecę wraz z Ellą, i podawała swój adres, mejl i telefon. Zastanowiłem się, jakie są szanse, że naprawdę wybiorę się za ocean, i uznałem, że spore. Zobaczymy.
Odkryłem również, że kurier zostawił dla mnie paczkę. To znaczy dla nas. „JM & JM”. Po pierwsze, drżałem, co znajdę w środku, a po drugie, gorączkowo rozważałem, jak to wytłumaczę reszcie rodziny. Po zdjęciu opakowania moim oczom ukazało się tekturowe pudełko, na którym ktoś napisał czarnym flamastrem: „Otworzyć dopiero w Wigilię. Mikołaj patrzy!”. Gdybym po adresie odbiorcy nie domyślił się, że to od niej, najpóźniej po przeczytaniu tej notatki wszystko stałoby się jasne. Tylko ktoś, kto nie był z Poznania, użyłby określenia Mikołaj. Dla wielkopolskich pyr liczyło się tylko i wyłącznie to, co przyniesie Gwiazdor.
Uśmiechnąłem się do własnych myśli. Kiedy ostatnio byłem u Nutelli, wsunąłem jej pewien drobiazg pod łóżko. Jeśli sama nie znajdzie, napiszę jej WhatsAppa.
Miałem nadzieję, że Wigilię spędzi z nami, Mellerami, ale nie chciała o tym słyszeć. Twierdziła, że nie byli z Dominikiem przesadnie przywiązani do tego święta i że zrobią sobie rodzinny wieczór – we dwoje. Cieszyła się, że grypa nie odpuszcza Robertowi Beckowi i że rodzicom nie przyjdzie do głowy podróżować. Upierała się, że jej jedyną bożonarodzeniową tradycją był maraton z Kevinem i że w tym roku zrobi sobie baner nad wejściem do mieszkania ze słowami, które chłopczyk wykrzykuje w pierwszej części, skacząc i tupiąc z całej siły: „I’M LIVING ALONE!”.
Nie byłem w stanie stwierdzić, na ile tylko się ze mną droczyła, a na ile serio nie miała ochoty na rodzinne święta – u nas wystarczyłoby żarcia, żeby obdzielić cały blok, a rodzinna atmosfera wylewałaby jej się uszami. Poza tym zwłaszcza Antek bez przerwy się dopytywał, kiedy znów ją zobaczy, więc zrobiłaby małemu przyjemność. Ale dla niej to przecież byli obcy ludzie. Żałowałem, że nie chce przyjść, ale z kolei ona pewnie nie chciała wystawiać swojego brata. Jeśli zamierzali stworzyć wspólny front, mogłem tylko się z tego cieszyć. Samotność Elli trochę, no dobra, BARDZO mnie przerażała. Czułem, że nic dobrego nie może z tego wyniknąć.
Ella Beck <[email protected]>
Do: Judy Beck <[email protected]>
Sent: Thursday, December 19, 2019 09:48 PM
Subject: RE: RE: RE: RE: RE: Choroba taty
Mamo, na świecie naprawdę są poważniejsze sprawy niż grypa mojego ojca. Brak masła w lodówce, złamany paznokieć, chwilowa awaria prądu. Pomyśl, przynajmniej wiesz, w czyim łóżku aktualnie się znajduje, zawsze coś! Potraktuj to jak prezent od losu. Przykro mi, jeśli odbierasz moje mejle jako złośliwe (złośliwe to może być oprogramowanie, wiadomości ode mnie są pełne jadu) i twierdzisz, że brak mi wrażliwości, czego się wcale nie wstydzę, ale zapewniam Cię, że jesteś w błędzie i ani Jonasz, ani jego rodzina nie mają z tym nic wspólnego. Nie buntują mnie przeciwko Wam, słowo. Myślę, że przeceniacie ich zainteresowanie moją osobą. Muszę kończyć, bo znów boli mnie głowa, a rana na ramieniu szczypie jak cholera. Powiedz tacie, że lepiej mieć grypę raz na jakiś czas niż okres co miesiąc. Pa!
Ella
Zadzwonił zaraz po przeczytaniu mejla do matki. Najwyraźniej nie był umierający, bo przecież na łożu śmierci robi się inne rzeczy niż odpisuje na mejle, chociaż co ja tam wiem o marketingowcach. Dla nich śmierć to pewnie przejście do wyższego stanu świadomości, kiedy wszystkie tajniki konsumpcjonizmu wreszcie staną się jasne.
Trzymałam kciuki, żeby nie musiał długo czekać.
– Ellu, mówi tata. Dlaczego