To nie jest, do diabła, love story!. Julia Biel

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу To nie jest, do diabła, love story! - Julia Biel страница 12

To nie jest, do diabła, love story! - Julia Biel Lovestory

Скачать книгу

głowami. Jonasz energicznie, Adam i Aniela z wahaniem.

      – Na razie cisza i spokój, nie pokazujemy po sobie, że coś się stało. Nie próbujcie napluć Lily w twarz ani nie wrzucajcie jej do szafki szarańczy. Ale miejcie oczy i uszy szeroko otwarte, a nuż coś wam podpadnie.

      – Może uda mi się wybadać coś przez Karolę, mogliśmy się trochę poznać, kiedy wy… – Adam chrząknął, zerkając na Jonasza – byliście razem.

      Ruszyłam w jego stronę z pełną determinacji miną.

      – Nie, nie zbliżaj się do mnie! – zawołał, unosząc ręce. – Nie wiem, co chcesz mi zrobić, ale to na pewno nie jest nic dobrego.

      Podchodziłam coraz bliżej, aż w końcu dopadłam go pod ścianą, skąd już nie mógł się cofnąć, chwyciłam za obie dłonie i cmoknęłam w prawy policzek.

      – Dzięki, chłopaki, do zobaczenia.

      Ujęłam za rękę Anielę, która sekundę temu wyraźnie zesztywniała, kiedy Adam wspomniał o innej dziewczynie, i pociągnęłam ją w stronę szatni.

      – Wiem, że masz większe problemy niż moje głupie serce – jęknęła. – Ogarnę się, obiecuję.

      – On cię lubi, kochana – zapewniłam bez przekonania. – Za mało go znam, żeby stwierdzić, o co mu chodzi, ale jeśli ci na nim zależy, nie rezygnuj.

      – Czy dyrektorka potwierdziła, że za tym wszystkim stoi Lily? – Anielica postanowiła wrócić do meritum.

      – Nie wprost, ale nie wyprowadziła mnie z błędu, więc tego się trzymam.

      Popatrzyła na mnie ze zrozumieniem.

      – Leć do szatni, zaczekam tutaj – obiecałam.

      Kiedy drzwi się za nią zamknęły, poczułam, jak ktoś chwyta mnie od tyłu i przyciąga do muskularnej piersi, zamykając w objęciach. Nie musiałam się oglądać, żeby wiedzieć, kto to jest. Zapach słońca, lasu i nieba owionął mnie, przynosząc obietnicę, że wszystko się ułoży. Nie miałam pojęcia, czy można wierzyć obietnicom słońca, lasu czy nieba, ale postanowiłam w tej chwili nie drążyć, tylko cieszyć się tym, co przynosi wiatr.

      Ostatni tydzień przed szkolną wigilią był ciężki. Codzienne próby tak zwanego przedstawienia, nagłośnienia, koncert kolęd i ostatnie testy przed przerwą noworoczną dawały się wszystkim we znaki. Poza tym liczba wieczornych treningów sekcji siatkówki została od listopada zwiększona do trzech w tygodniu, bo trener Kubica wiązał spore nadzieje z udziałem naszej drużyny w zawodach międzyszkolnych, które miały potrwać do marca.

      Od afery z nagraniem Ella była uważna jak sternik. Nie prowokowała (na przykład potencjalnych psychopatów) wyzywającym i destrukcyjnym zachowaniem, ale wystarczyło, że na nią spojrzałem, abym zyskał pewność, że nie zamierza z nas zrezygnować.

      Poruszała się ostrożnie jak fakir chodzący boso po gwoździach, jakby wciąż nie dowierzała, że naprawdę ją chcę. Że chcę spróbować, jak to jest mieć kobietę. I jej ufać.

      Wczoraj wieczorem przyszedł list od Dominika. Zabrzmiał tylko trochę jak przeprosiny, a bardziej jak błogosławieństwo.

      Dominik Beck <[email protected]>

      To: Jonasz Meller <[email protected]>

      Sent: Tuesday, December 17, 2019 08:22 PM

      Subject: Sry

      Cze!

      Nie mogę dłużej odkładać tego mejla, bo Ella w końcu urwie mi głowę. Albo jaja. Znasz ją, jest impulsywna i uparta. Poza tym sam wiem, że już dawno powinienem był Ci napisać, że mi głupio z powodu piątku. Przepraszam, Jonasz. Nie zasłużyłeś na to, żeby dostać po mordzie od gościa, który jest za daleko, żeby pomóc własnej siostrze. Zachowałem się jak debil, bo… coś we mnie pękło. To ja składałem ją do kupy, kiedy po dwóch latach w Pekinie musieliśmy się przenieść do Liverpoolu. A potem znowu, kiedy trzeba było jechać do Warszawy. Ona nigdy nikogo nie miała, zamknęła się, uparła, że nikogo nie potrzebuje.

      Wiem, że nie jest z nią łatwo, ale powiedziała, że czuje, że przyszedł czas, żeby znormalnieć. Że już nie chce być dzika. Mam nadzieję, że się nie obrażasz, że dziewczyna chce być przy Tobie normalna. Jeśli chodzi o Ellę, to komplement. Słowo.

      Pewnie nawet nie doczytasz tego mejla do końca, bo jesteś na mnie wściekły. Ja bym był! Ale proszę jak brat, dbaj o nią. Na tyle, na ile Ci pozwoli.

      A kiedy się spotkamy, będziesz mógł mi oddać.

      Dom

      Nie ukrywam, że przyjąłem tego mejla z ulgą. Okazało się, że przynajmniej jeden Beck jednak mnie nie nienawidził, chociaż miałem świadomość, że w przypadku rodziny Elli popłacał wyłącznie ostrożny optymizm.

      „Mam nadzieję, że się nie obrażasz, że dziewczyna chce być przy Tobie normalna. Jeśli chodzi o Ellę, to komplement. Słowo”. Nie obrażałem się. Normalność w wydaniu Elli wydawała się najtrudniejszym czelendżem, jaki facet mógłby sobie wyobrazić, a poza tym musiałem obiektywnie przyznać, że nigdy dotąd nie spotkałem kogoś takiego jak ona – rozpalała mnie samym spojrzeniem i sprawiała, że poszedłbym za nią na przysłowiowy koniec świata.

      To ciekawe, że Robert Beck uznał, że jest odwrotnie. Wystarczył jeden obiad, żeby go przerazić, że zahamuję cały rozwój jego córki, zatrzymam ją przy sobie, przykuję do kaloryfera i nie pozwolę, by kiedykolwiek ponownie zobaczyła samolot od środka, o uczelni stanowej nie wspominając.

      Czy to znaczy, że i w jej wzroku dostrzegł cień podobnego żaru, jaki trawił mnie od wewnątrz? Tak, byłem żałosny. Wystarczyłby mi jedynie cień tego, co sam czułem, żebym mógł uznać, że jesteśmy bezpieczni. Jeśli nosiła w sercu choćby ułamek tego uczucia, które rozpalało mi pierś, mogłem być o nią spokojny. Mogłem być spokojny o nas.

      • • •

      Drgnąłem, kiedy skończył się sen.

      Jonasz:

      Przepraszam, wiem, że jest środek nocy, ale coś mnie obudziło i poczułem, że muszę się z Tobą podzielić swoim snem.

      Ella:

      Jonasz, nie interesują mnie sny małego Mellera.

      Jeśli śnią Ci się nagie kobiety, proponuję szklankę wody.

      Wierz mi, zwykle śni mi się tylko jedna naga kobieta,

      ale teraz nie o tym chciałem pisać.

      To miał być WhatsApp bez podtekstów!

      Z Tobą nie ma wiadomości bez podtekstów.

      Dawaj!

      Ja i tak słabo sypiam,

Скачать книгу