To nie jest, do diabła, love story!. Julia Biel

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу To nie jest, do diabła, love story! - Julia Biel страница 11

To nie jest, do diabła, love story! - Julia Biel Lovestory

Скачать книгу

anonimowa, na którym widać twoje bardzo nieprzystojne zachowanie. Znajdujesz się wprawdzie na nagraniu w towarzystwie pewnego młodzieńca, ale jego tożsamości nie jesteśmy w stanie ustalić, ponieważ jest odwrócony plecami. A skoro ostatecznie nie udzielam ci nagany, proszę, abyś w sposób poufny uwrażliwiła również tę osobę na to, że takie zachowanie nie może pozostać bez konsekwencji. Choć mam nadzieję, że już nigdy więcej się nie powtórzy.

      Wiedziałam, o czym mówi, zanim zobaczyłam na jej monitorze scenę z udziałem moim i Jonasza. Wyrwana z kontekstu rzeczywiście nie miała w sobie nic romantycznego, lecz – jak określiła to pani Szulc – wulgarnego i demoralizującego. Jonasz klęczał między moimi nogami, całując mnie namiętnie, pożądliwie, jakbyśmy byli sami, a nie w miejscu publicznym. Dałam się ponieść tamtej chwili, tak dla mnie ważnej, intymnej i pięknej, ale teraz czułam tylko palący wstyd postępujący w górę policzków i pragnienie pilnego zapadnięcia się pod ziemię.

      Najgorsze było to, że to był dla nas bardzo ważny moment, moment wyjaśnień i ponownego spotkania po rozstaniu pełnym wyrzutów, pretensji i niepewności. Nosiłam go w sercu z radością, ciesząc się na najbliższe tygodnie, a tymczasem przez czyjąś zazdrość został odarty z piękna i uczyniony ohydnym i brudnym. Jak przestępstwo.

      Kto mógł to zrobić? Adam? Aniela? Nie, co za idiotyczna myśl…

      Lily.

      – Czy to nagranie przesłała Liliana Walter? – zapytałam drżącym z emocji głosem.

      Brwi dyrektorki poszybowały w górę. Czy dostrzegłam w jej oczach błysk zdziwienia, że tak szybko się domyśliłam?

      – Nie mam prawa wyjawić tożsamości tej osoby – odparła pani Szulc.

      – Ta osoba niedawno przeprowadziła wymierzoną we mnie hejterską akcję na Facebooku, a w dniu, z którego pochodzi ten nieszczęsny filmik, próbowała mnie oszukać i skłócić z… chłopakiem widocznym na materiale. To, co pani widzi, to moment, w którym się godzimy. – I zanim pani dyrektor zdążyła coś dodać, pospieszyłam z zapewnieniem: – Nie żałuję, że to się stało. Żałuję, że wszyscy to widzieli. Proszę mi wierzyć, że wolałabym, aby ta chwila należała tylko do mnie i nikogo innego. A teraz stała się czyjąś własnością. Współwłasnością. To tylko kwestia czasu, kiedy Liliana wrzuci ten filmik do sieci.

      Mój głos zabrzmiał tak gorzko, że wcale się nie zdziwiłam, że Aleksandrze Szulc zrobiło się mnie żal.

      – Natychmiast skontaktuję się z tą osobą i uświadomię jej, że sprawa jest w toku i że proszę o niepublikowanie tego nagrania w żadnym medium. Zwłaszcza jeśli ta osoba pragnie zachować anonimowość.

      Jasne, pomyślałam.

      Odebrałam pannie Lily jej własność i teraz ona postanowiła skutecznie zatruć mi życie. Tak właśnie postępowali psychopaci – znajdowali pretekst do tego, żeby zacząć się na kimś mścić, dobierali odpowiednie do tego w ich mniemaniu środki, podpinali pod to wszystko tak zwaną misję i wio! Ich ofiary mogły się pożegnać z karierą, dobrym imieniem, normalnością.

      – Pani dyrektor, obawiam się, że na to jest już za późno. Lily postanowiła zniszczyć mi życie i nie spocznie, dopóki nie osiągnie celu. Z całą pewnością świetnie poradziłaby sobie z tym całkiem sama, ale była pewna, że pani mnie boleśnie ukarze, i tym samym oberwę z dwóch stron.

      Czułam się strasznie zmęczona i znużona. Nawet nie miałam komu się poskarżyć. Po pierwsze moi rodzice świetnie się bawili na innym kontynencie, a po drugie guzik ich obchodziły moje problemy. Może wcale nie powinnam powstrzymywać Lily przed upublicznieniem filmiku? Im więcej osób go zobaczy, tym więcej będę miała partnerów do rozmowy!

      – Jeszcze raz cię zapewniam, że jej zakomunikuję, że nie wyrażasz zgody na rozpowszechnianie swojego wizerunku. A skoro zostałam włączona w tę sprawę i znam autorkę nagrania, uzmysłowię jej, że pogwałcenie braku zgody byłoby czynem karalnym, zwłaszcza że tego rodzaju akty przemocy rówieśniczej nie są dziś, niestety, rzadkością. – Odniosłam wrażenie, że dyrektorka właśnie potwierdziła mi tożsamość anonimowej osoby zaniepokojonej moim zachowaniem na korytarzu i że zdążyła się zorientować, że Liliana to niezłe ziółko (czy raczej chwast!), które trzeba potraktować herbicydem. – Jesteś wolna, możesz wrócić na lekcję.

      Podniosłam się powoli, czując, że brak mi sił.

      – Przepraszam za nasze zachowanie. Naszym celem nie było deprawowanie kolegów i koleżanek. Do widzenia – powiedziałam i z ciężkim sercem opuściłam gabinet.

      Znów w pierwszej chwili ogarnęło mnie pragnienie, żeby uciec, schować się i wszystko przemyśleć. Nikomu o niczym nie mówić, zdusić to w sobie. Ale nowa Ella, która za wszelką cenę pragnęła normalnieć jak kiełbasa zwyczajna, chciała znaleźć ludzi, z którymi mogłaby się podzielić tym niespodziewanym ciężarem. A tymi ludźmi siłą rzeczy byli Jonasz, Aniela i Adam.

      Uznałam, że zamiast snuć się po szkole albo kryć w bibliotece, powinnam wrócić na wuef i natychmiast skonfrontować świadków z kolejnym numerem autorstwa Lily. Pomogłam wuefiście z notowaniem czasów koleżanek, a po zakończonej lekcji wyciągnęłam wszystkich troje na korytarz. Wyglądali pięknie. Mieli zmierzwione włosy, zaróżowione policzki i widoczną na twarzach chęć do życia.

      Gdybym potrafiła malować, bez wątpienia przeniosłabym ten obraz na płótno.

      No proszę, miałam nie tylko liryczne, ale też artystyczne inklinacje.

      – Dlaczego nas tu ściągnęłaś? – zapytał Adam, najbardziej niezadowolony z całej trójki.

      – Okej, wiem, że przerwa jest krótka, ale chciałabym wam powiedzieć, z jakiego powodu wylądowałam na dywaniku u dyrektorki – powiedziałam tak szybko, jak się dało, powstrzymując Adama przed odejściem.

      – Stary, daj jej chwilę, przecież widzisz, że to coś ważnego – poprosił w moim imieniu Jonasz.

      Adam westchnął i założył ramiona na piersi, a kolczyk w jego brwi powędrował w górę. Aniela dała mi znak, bym powiedziała, o co chodzi.

      – Pamiętacie wczorajszy moment, kiedy Jonasz i ja całowaliśmy się na ławce w korytarzu? – zapytałam. Potwierdzili skinieniem. Wiadomo, kto by zapomniał. – Przed chwilą się okazało, że pewna życzliwa osoba, w domyśle niejaka Liliana Walter – na dźwięk znienawidzonego imienia i nazwiska Jonasz zacisnął szczęki – nagrała i przesłała filmik dyrektorce po to, żeby mi wlepiła naganę. Czy któreś z was ją widziało?

      Zgodnie zaprzeczyli.

      – A ja? – zdziwił się Jonasz. – Dlaczego mnie nie wezwano, skoro było nas dwoje?

      Westchnęłam ciężko.

      – Nagranie pokazuje cię od tyłu, a poza tym to oczywiste, że celem jestem tylko i wyłącznie ja. Mam nie deprawować młodzieży i nie zachęcać do destrukcyjnych zachowań – powiedziałam gorzkim tonem.

      – Stałem się ofiarą przemocy seksualnej! – Jonasz udał przerażenie. Nie mogłam uwierzyć, że potrafił żartować nawet w takiej sytuacji! – Ha! Przyznaj, Adam, że każdy facet o tym marzy.

      Uśmiechnęli

Скачать книгу