Dżinsy i koronki. Diana Palmer

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dżinsy i koronki - Diana Palmer страница 9

Dżinsy i koronki - Diana Palmer

Скачать книгу

leżała na łóżku na eleganckiej różowej narzucie, przykładając chusteczkę do równie różowego nosa. Dzięki liftingom, corocznym wyjazdom do ekskluzywnego spa, ścisłemu przestrzeganiu diety oraz farbowaniu włosów na platynowy blond wyglądała na siostrę Bess, a nie na jej matkę. Zawsze była piękna, ale z wiekiem dojrzała, co dodało jej elegancji. Już wcześniej zrzuciła atłasowy szlafrok i leżała tylko w białym negliżu, na tle którego jej wielkie ciemne oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze, a delikatna cera jeszcze bledsza.

      – Jesteś, kochanie… – Zaszlochała. – Czy on już sobie poszedł?

      – Tak, poszedł – odparła cicho Bess.

      Twarz matki pobladła. Gussie odwróciła wzrok.

      – Od lat ma do mnie pretensje – niemal wyszeptała. Widać było, że jeszcze nie otrząsnęła się z szoku. – To nie była moja wina, ale nigdy by mi nie uwierzył, nawet gdybym mu wyznała prawdę. Pewnie powinnyśmy się cieszyć, że nie ograbił naszych stajni, żeby odzyskać swoje pieniądze w naturze. Za te konie coś wpadnie…

      Znów to samo, pomyślała Bess.

      – Wiesz, że on by tak nie zrobił. Powiedział, że coś wymyślimy po pogrzebie.

      – Nikt mu nie kazał inwestować, do niczego nie zmuszał! – rzuciła Gussie z furią. – Mam nadzieję, że straci wszystko co do grosza. Może wtedy nie będzie taki arogancki!

      – Dobrze wiesz, że Cade nawet w łachmanach byłby arogancki – odparła Bess łagodnie. – Musimy sprzedać ten dom, mamo.

      Gussie była przerażona. Usiadła tak gwałtownie, że staranna fryzura rozsypała się i długie tlenione włosy opadły strąkami na ramiona.

      – Mam sprzedać mój dom? Niedoczekanie!

      – To jedyne wyjście, choć i tak wciąż zostaniemy z długami – powiedziała Bess, wyglądając przez okno na zacinający śnieg z deszczem. – Ale przecież ukończyłam dziennikarstwo. Może dostanę pracę w jakiejś gazecie.

      – Piękne dzięki, umarłybyśmy z głodu! Raczej poszukaj czegoś w agencji reklamowej. Tam płacą znacznie lepiej.

      Bess odwróciła się i wlepiła w nią wzrok.

      – Mamo, nie wytrzymam stresu związanego z pracą w agencji reklamowej.

      – No cóż, kochanie, z całą pewnością nie wyżyjemy z pensji początkującej dziennikarki – oświadczyła Gussie z wymuszonym uśmiechem.

      – Słucham? – Bess uniosła brwi. – Nie sądziłam, że będę musiała utrzymywać nas obie. Tak to widzisz?

      – Chyba nie sądzisz, że pójdę do pracy?! – wykrzyknęła Gussie. – Na Boga, dziecko, ja nic nie potrafię! Nigdy w życiu nie musiałam pracować!

      Bess przysiadła w nogach łóżka, cynicznie patrząc na matkę, która znów zaczęła szlochać. Cade mówił, że jej matka sobie nie poradzi. Może jednak znał ją całkiem dobrze?

      – Płacz nic ci nie da.

      – Dopiero co straciłam męża – rzuciła Gussie płaczliwe w chusteczkę. – A tak go uwielbiałam!

      Niewykluczone, że mówiła prawdę, choć Bess była przekonana, że w ich związku wszelkie czułe uczucia były po stronie ojca. Frank Samson ubóstwiał Gussie i zdaniem Bess to z powodu żądań żony, która domagała się wciąż nowych i coraz droższych błyskotek podkreślających jej status, zdesperowany ojciec poszedł na tak wielkie ryzyko. Tylko że interes nie wypalił. Pokręciła głową. Biedna matka! Gussie była lekkoduchem. Powinna wyjść za kogoś silniejszego od jej ojca, kogoś, kto ukróciłby to nieprzytomne szastanie pieniędzmi.

      – Jak on mógł nam zrobić coś takiego? – spytała Gussie przez łzy. – Jak mógł nas tak zniszczyć?

      – Na pewno nie miał takiego zamiaru.

      – Głupi, bezmyślny człowiek – padła ostra odpowiedź; pozory cierpienia na mgnienie oka zaćmiła nieskrywana brutalna furia. – Mieliśmy przyjaciół i pozycję społeczną, a teraz jesteśmy okryci hańbą, bo stracił głowę na punkcie nieudanej inwestycji! Ale nie musiał się z tego powodu zabijać!

      – Prawdopodobnie nie myślał jasno. – Bess nie spuszczała matki z oczu. – Wiedział, że stracił wszystko, a razem z nim stracili inni inwestorzy.

      – Nigdy nie uwierzę, że twój ojciec byłby zdolny zrobić coś nieuczciwego, nawet w celu pomnożenia majątku – oświadczyła Gussie wyniośle.

      – Nie zrobił tego celowo. – Rozprawianie na temat powodów, które popchnęły ojca do samobójstwa, sprawiło, że znowu zaczęła opłakiwać jego stratę. – Dał się oszukać, tak samo jak inni. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że namówił różnych inwestorów, żeby poszli za jego przykładem. – Patrzyła na zapłakaną matkę. – Nie wiedziałaś, że ta spółka była fikcyjna?

      – Nie. Oczywiście, że nie. – Gussie spojrzała na nią z ciekawością i znów zaniosła się płaczem. – Potrzebuję lekarza. Kochanie, zadzwoń po niego.

      – Mamo, lekarz już cię zbadał. Nic więcej nie jest w stanie zrobić.

      – Wobec tego przynieś środki uspokajające, skarbie. Łyknę jeszcze jeden.

      – Zażyłaś już trzy.

      – Wezmę jeszcze jeden – oświadczyło Gussie stanowczo. – Przynieś mi.

      Przez chwilę Bess miała ochotę odmówić albo powiedzieć matce, żeby sama je sobie przyniosła. Ale miała zbyt miękkie serce. Tak okrutna nie byłaby nawet dla nieznajomego, a co dopiero dla pogrążonej w żałobie matki. Jednak kiedy wstawała, by spełnić polecenie, uświadomiła sobie, że jeśli szybko czegoś nie zrobi, to skończy jako darmowa służąca. Tylko co mogła zrobić? Przecież nie mogła zostawić Gussie samej. Nie miała brata ani siostry, więc to na nią spadały wszelkie obowiązki. Nie pamiętała, by kiedykolwiek w życiu czuła się tak samotna. Biedny ojciec… ale przynajmniej on już miał spokój. Żeby tylko nie była tak odrętwiała! Owszem, kochała go, ale nie potrafiła po nim płakać. Zresztą Gussie z nawiązką nadrabiała to za nie obie.

      Położyła się bardzo późno, ale i tak nie mogła zasnąć. Ostatnie dwa dni to był istny koszmar. Była pewna, że gdyby nie Cade, ona i Gussie nie dałyby sobie rady. A nazajutrz czekał je jeszcze pogrzeb.

      Cofnęła się myślami do tych ostatnich dni, kiedy Cade uczył ją jazdy konnej. Jej próby flirtowania coraz bardziej go irytowały i ani się obejrzała, jak wszystko wzięło w łeb.

      Złapał ją w pasie tak mocno, że aż się wystraszyła, i rzucił plecami na stóg siana. Leżała, nie bardzo wiedząc, co o tym sądzić, a on patrzył na nią z góry, natomiast jego ciemne oczy rzucały wściekłe błyski. Jej koszulka zsunęła się z gładkiego barku, co przykuło jego wzrok. Przyglądał jej się bez cienia skrępowania, od pełnych piersi przez płaski brzuch aż po długie zgrabne nogi w obcisłych dżinsach.

      –

Скачать книгу