Dżinsy i koronki. Diana Palmer

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dżinsy i koronki - Diana Palmer страница 6

Dżinsy i koronki - Diana Palmer

Скачать книгу

Wszystkim się zajmę – obiecał stanowczo, kładąc ją na łóżku. Zdjął jej buty i delikatnie przykrył kołdrą. – Spróbuj się przespać. Z twoją matką jest teraz lekarz, potem przyślę go do ciebie.

      – On się zabił – powiedziała z trudem.

      – Leż spokojnie. Wszystko będzie dobrze. – Jego ciemne oczy obserwowały jej bladą twarz. – Gdybyś mnie potrzebowała, po prostu krzyknij. Będę tu jeszcze jakiś czas, przynajmniej dopóki nie zaśniesz.

      Skupiła wzrok na jego surowej twarzy i uniosła odrętwiałą rękę, żeby jej dotknąć. Z jej oczu popłynęły łzy.

      – Dziękuję.

      Na sekundę ujął jej dłoń, po czym położył ją na narzucie.

      – Wracam za kilka minut.

      Przyszedł lekarz, podał jej środek nasenny i wymamrotał kilka słów pocieszenia. Bess podchwyciła zatroskane spojrzenie Cade’a, wkrótce jednak lekarstwo zrobiło swoje i zasnęła.

      A kiedy się obudziła, w domu było pusto… i zaczął się ból.

      Z Gussie nie było żadnego pożytku. Lamentowała, biadoliła i co jakiś czas wpadała w histerię, mimo że garściami łykała środki uspokajające. Z godziny na godzinę Bess coraz bardziej uświadamiała sobie, jakie brzemię przypadło jej w spadku. Jeżeli zachowanie matki zapowiadało to, co niesie przyszłość, to czekało ją prawdziwe piekło.

      Cade nie wrócił. Uznała, że to dziwne, bo przecież wiedziała, że był tam poprzedniego wieczoru. Najwyraźniej jednak załatwił, co trzeba, i uznał, że Gussie nie byłaby zadowolona z jego obecności.

      – Jak to dobrze, że jesteś silna, Bess – zachlipała matka, kiedy usiadły w salonie. – Sama nie dałabym rady.

      – Ja nic nie zrobiłam. To Cade wszystko załatwił – odparła. – Zaniósł mnie na górę, wezwał lekarza. Ja też się załamałam.

      – Mam rozumieć, że ten człowiek całą noc spędził pod moim dachem?! – z furią zawołała Gussie. – Nie chcę go tu widzieć! Nigdy więcej!

      – Nie czas na histerie, mamo – powiedziała Bess uspokajającym tonem. – Nie byłam w stanie wszystkim się zająć, więc Cade to zrobił. Cokolwiek o nim myślisz, tata go lubił… przyjaźnili się. – Wzdrygnęła się na myśl, że Cade musiał zobaczyć to, co ona ujrzała przez otwarte drzwi gabinetu. Lubił jej ojca. – Dlaczego to zrobił? – spytała cicho. – Dlaczego? Nie rozumiem, co tu się stało. Tata był rozsądny i silny…

      – Wkrótce się dowiemy – wtrąciła Gussie. – A teraz przynieś mi kawę, kochanie. Proszę. Porozmawiamy sobie…

      Zaraz po lunchu zjawił się ich prawnik, Donald Hughes, i przekazał im, co będzie się działo przed odczytaniem testamentu, które miało nastąpić po pogrzebie. Dzięki Bogu Cade załatwił też wszystkie formalności związane z pogrzebem, w czym pomagał mu Donald.

      Bess słuchała spokojnego głosu prawnika w całkowitym osłupieniu, a twarz Gussie bladła i czerwieniła się na przemian.

      – C… co takiego? – wydukała Gussie.

      – Jesteście bankrutami – wyjaśnił Donald łagodnie. – Inwestycja, w którą zaangażował się twój mąż, to był przekręt. Sprawcy zdążyli uciec z kraju, nie ma co liczyć na ich ekstradycję. Frank wpakował w ten projekt cały wasz majątek. Wszystko przepadło, a przy okazji Cade stracił na tym sto tysięcy dolarów. Niestety Frank zagwarantował, że jeśli inwestycja nie wypali, zwróci mu jego wkład co do centa. Przykro mi, ale tak to wygląda od strony prawnej i nic nie możecie z tym zrobić.

      Gussie mogła zrobić tylko jedno, więc to zrobiła, czyli zemdlała i osunęła się na podłogę.

      Bess bez ruchu siedziała ze wzrokiem wlepionym w prawnika, usiłując przyswoić sobie to, co powiedział. Jej ojciec wdał się w jakiś szemrany interes, który doprowadził go do katastrofy. Zrujnował swoje finanse, zawiódł rodzinę i przyjaciół, dlatego się zabił.

      Choć zabrzmi to makabrycznie, decyzja o samobójczej śmierci na swój sposób była logiczna. Tyle że Gussie i Bess zostały z jego długami i groziło im, że stracą wszystko. A najgorsze było to, że przepadnie również dom. Czekała więc je przeprowadzka, bieda i zaczynanie od zera. Bess spojrzała na leżącą matkę i mimowolnie pomyślała, że Gussie, nawet gdy jest nieprzytomna, wygląda pięknie. Sama też chętnie by zemdlała, licząc na to, że kiedy się ocknie, cała ta historia okaże się tylko sennym koszmarem. Ale Donald był aż nadto realny, podobnie jak matka. Wszystko to działo się naprawdę. A jej problemy dopiero się zaczęły.

      Rozdział trzeci

      O zmroku Bess nieco się uspokoiła, tyle że Gussie działała jej na nerwy. Zastanawiała się, jak sobie z tym wszystkim poradzi. Wiedziała, że kiedy w końcu otrząśnie się z szoku, będzie jeszcze gorzej.

      Sypnął śnieg. Pierzaste płatki padały bezdźwięcznie w ciemności, co stwarzało bajkową atmosferę, ale Bess nie zwracała uwagi na pokrywający ziemię biały dywan. Przed dom zajechał wysłużony, dobrze jej znany pikap i na chwilę oślepił ją reflektorami, a po chwili kierowca zgasił silnik. To był Cade. Trochę się odprężyła. Jakimś cudem wiedziała, że przyjedzie.

      – Kto tam jest na dworze? – Matka zatrzymała się na podeście schodów i spojrzała z góry na córkę.

      – Cade – odparła Bess, czekając na nieuchronny wybuch złości.

      – Znowu? – jęknęła Gussie. – Oczywiście przyjechał po swoje pieniądze.

      – Dobrze wiesz, że nie to go sprowadza – spokojnie powiedziała Bess. – Przyjechał sprawdzić, czy niczego nam nie potrzeba. Może jednak okażesz mu choć trochę wdzięczności za to, co już dla nas zrobił? Przecież żadna z nas nie była w stanie zająć się organizacją pogrzebu.

      – Tak, jestem mu wdzięczna – dała za wygraną Gussie, ocierając łzy. – Ale tak trudno jest mu to okazywać. Nie masz pojęcia, Bess, jak bardzo namieszał przez lata. Wiedziałaś, że Elise i ja kiedyś byłyśmy przyjaciółkami? To przez Cade’a już się nie przyjaźnimy. Ale mniejsza z tym – dodała, gdy Bess wyraźnie się szykowała, by podpytać ją o szczegóły. – Było, minęło. Idę na górę, kochanie. Nie jestem w stanie w nim rozmawiać. Nie teraz.

      Patrząc, jak matka zmęczonym krokiem człapie do sypialni, Bess pomyślała, że od tej pory jej życie będzie nie do zniesienia. Samobójstwo ojca zszokowało niewielką teksańską społeczność niemal tak mocno, jak wstrząsnęło rodziną Franka Samsona. On nie ponosił winy za cały ten skandal, w tym przekręcie był jedynie pionkiem. Cade i jego rodzina nie mieli do niego żadnych pretensji.

      Wyjrzała zza firanki. Jej łagodne piwne oczy były spragnione choćby tylko widoku Cade’a. Strząsnęła z ramion włosy i z powrotem zebrała je w kok, z którego nagle jej się rozsypały. Tak działał na nią Cade. Sprawiał, że się denerwowała; podniecał ją; ubarwiał jej życie. W wieku dwudziestu trzech lat nadal była niewinna, bo zasadniczy w sprawach obyczajowych ojciec trzymał ją

Скачать книгу