Siódma ofiara. Aleksandra Marinina

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Siódma ofiara - Aleksandra Marinina страница 4

Siódma ofiara - Aleksandra Marinina

Скачать книгу

Tatiany występ w telewizji był czymś naturalnym. Nieraz udzielała wywiadów i jako pisarka, autorka popularnych kryminałów, i jako śledcza, gdy proszono ją o komentarz do jakiejś głośnej sprawy, nad którą pracowała. Tymczasem Nastia miała się znaleźć przed kamerami po raz pierwszy, więc bardzo się denerwowała.

      Charakteryzatorki troskliwie się nimi zajęły i Nastia wyglądała wręcz olśniewająco.

      – Aż trudno panią poznać! – Szefowa programu klasnęła w ręce na widok Kamieńskiej, gdy ta wstała od stołu do makijażu. – Gdybym sama pani tutaj nie przyprowadziła, uznałabym, że to ktoś inny.

      – Cieszę się. – Nastia się uśmiechnęła. – Kobiet w wydziale kryminalnym jest niewiele, więc to raczej niewskazane, żeby cały kraj znał ich twarze.

      Pracownica telewizji znieruchomiała na chwilę, po czym kiwnęła głową ze zrozumieniem i roześmiała się.

      Ulokowano je w studiu na twardych, niewygodnych krzesłach umieszczonych wokół równie niewygodnego okrągłego stołu, na którym znajdowała się butelka jakiegoś bezalkoholowego napoju i trzy wysokie szklanki ozdobione reklamą sponsorów programu. Zręczni asystenci szybko owinęli Tatianę i Nastię kablami mikrofonowymi i poprosili, żeby nie wykonywały gwałtownych ruchów, bo mogą się zsunąć. Widzów w studiu było około setki, wszyscy bezceremonialnie gapili się na dwie bohaterki programu. Po lewej wisiał olbrzymi ekran, na razie jeszcze niewłączony, na którym miał się pojawić obraz tego, co będzie się działo po drugiej stronie telemostu, na Nowym Arbacie.

      – Odpręż się, Nastiu – powiedziała Tatiana półgłosem. – To nie boli.

      – Łatwo ci mówić – wybąkała Nastia. – Boję się, że palnę jakieś głupstwo i cały kraj je usłyszy. Najem się tylko wstydu i nie będę miała życia w pracy. I po co ja się zgodziłam?! Ależ ze mnie kretynka! Siedziałabym sobie teraz w domu i oglądała cię w telewizji. Cicho i spokojnie.

      – No to siedź cicho i spokojnie – poradziła bardziej doświadczona Tatiana. – Nikt ci nie zrobi krzywdy ani cię nie wyszydzi.

      Prezenter programu przysiadł się do nich, rozległo się wołanie asystenta: „Trzydzieści sekund!”, i Tatiana mrugnęła wesoło do Nastii.

      – Wszystko w porządku? – zapytał prezenter rzeczowo. – Jesteście panie w bojowych nastrojach?

      – Ależ skąd. – Tatiana obojętnie wzruszyła ramionami. – Z kim miałybyśmy toczyć bój? Nie przyszłyśmy przecież do pracy.

      – Słusznie, Tatiano Grigorjewna – przyznał. – Tutaj nie macie wrogów. A pani, Anastazjo Pawłowna, jak się czuje?

      – Normalnie, dziękuję.

      – W takim razie za dziesięć sekund wchodzimy na antenę. Są panie gotowe?

      Równo dziesięć sekund później na monitorach pokazała się czołówka programu.

      – Dzień dobry, drodzy przyjaciele – odezwał się żywo prezenter. – Oleg Małachow wita was w programie Kobiety niezwykłych profesji. W ten słoneczny sobotni dzień zebraliśmy się w studiu, żeby porozmawiać o czymś słonecznym i radosnym, rzecz jasna. A co jest najradośniejsze i najjaśniejsze w naszym życiu? Oczywiście kobiety. Bo niosą w sobie miłość i macierzyństwo. Dzisiaj jednak porozmawiamy o kobietach, które wykonują typowo męskie zajęcia. Razem z widzami w studiu o problemie dyskutować będą moskwianie i goście stolicy, przechadzający się w tym czasie po Nowym Arbacie. Właśnie tam ustawiliśmy dzisiaj kamery i tam znajduje się nasz drugi prezenter Dmitrij Korzun. Jest pan gotów, Dmitriju?

      Na dużym ekranie pojawiła się sympatyczna twarz drugiego prezentera.

      – Dzień dobry. Tak, jesteśmy gotowi.

      Tuż za Korzunem Tatiana zobaczyła znajomy szyld Jołki-pałki. Przedtem była tutaj kawiarnia Wałdaj, później chińska restauracja Palma. Początek Nowego Arbatu. Wokół prezentera zgromadził się spory tłumek, ale to wcale nie oznaczało, że wszyscy zechcą zadać pytania. Stanie i przyglądanie się to zupełnie co innego niż aktywne uczestnictwo.

      – A zatem gościmy dzisiaj kobiety niezwykłych profesji – ciągnął prezenter w studiu. – Starsza śledcza, major milicji Tatiana Grigorjewna Obrazcowa, i starsza oficer wydziału kryminalnego, podpułkownik milicji Anastazja Pawłowna Kamieńska.

      Tatiana skinęła głową i ze zdziwieniem zauważyła, że Nastia uśmiecha się czarująco. Mądrala, pomyślała z aprobatą, wzięła się w garść.

      Pierwsze dziesięć minut rozmowy minęło spokojnie, pytania zadawał przeważnie Małachow, sala nie była jeszcze rozgrzana i nie wykazywała szczególnego zainteresowania. Nastia i Tatiana odpowiadały po kolei, były przygotowane na te pytania. Najważniejsze, żeby nie wdawać się w dywagacje na swój temat, ale wciąż podkreślać, że między mężczyznami i kobietami nie ma żadnych różnic, z wyjątkiem czysto biologicznych.

      – Skąd wziął się pomysł na pracę w milicji?

      – Pewnego pięknego dnia ta myśl przyszła mi do głowy, tak jak przychodzi do głowy młodym chłopcom i mężczyznom.

      – Jak tę decyzję przyjęli pani rodzice?

      – No cóż, w czasach, gdy wybierałam zawód, trudno było znaleźć rodziców przeciwnych takiemu wyborowi. Pod koniec lat siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych pracę w milicji traktowano jako zaszczytną i prestiżową.

      – Nie bała się pani?

      – Kogo? – Oczy Tatiany zaokrągliły się ze zdumienia.

      – Jak to kogo? Przestępców.

      – Przestępców boją się wszyscy na całym świecie. To normalne. Nie może być inaczej.

      – A więc bała się pani przestępców, mimo to wybrała ten zawód…

      – Panie Olegu, tego rodzaju strach ma niewiele wspólnego z wyborem zawodu. Każdy wie, że jeżeli uderzy autem w betonową ścianę, najpewniej umrze. Innymi słowy, wypadek samochodowy prawie zawsze prowadzi do okaleczenia lub śmierci. Nie ma osoby, która by o tym nie wiedziała. Mimo to mnóstwo ludzi decyduje się na zawód kierowcy. Sądzi pan, że nie boją się śmierci? Oczywiście, że się boją. Podobnie ma się sprawa z lekarzami: są świadomi chorób, które są dzisiaj nieuleczalne. Każdy może na nie umrzeć, lekarz też, nikt nie jest bezpieczny. Tak czy inaczej, wszyscy wiemy, że prędzej czy później umrzemy. Więc co, mamy w ogóle nie żyć?

      Małachow się zmieszał, nie spodziewał się tak logicznego wywodu i nie miał pojęcia, jak powinien zareagować, więc zwrócił wzrok ku sali, szukając na niej ratunku. Miał szczęście, gdzieś ze środka podniosła się ręka.

      – Widzę, że mamy pytanie z sali. Proszę wziąć mikrofon.

      – Zna pani jakieś sztuki walki? – zapytał barczysty, umięśniony chłopak, podejrzanie przypominający zapaśnika.

      – Ja – nie – odparła Tatiana, napotykając pełne wyrzutu spojrzenie Nastii. Racja, przecież się umówiły, że nie będą sprowadzać rozmowy na prywatne tory. Musi się

Скачать книгу