Siódma ofiara. Aleksandra Marinina
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Siódma ofiara - Aleksandra Marinina страница 6

– Trzymasz się? – zapytała Nastię.
– Z trudem. – Nastia spróbowała się uśmiechnąć, ale wargi jej nie słuchały.
– Przestraszyłaś się?
– No pewnie! Okropnie!
– Ja też – wyznała Tatiana. – To ci paskudny smarkacz! Jak sądzisz, kłamie na temat kobiety?
– Nie wiem… Jest za głupi na taki wybryk. Trzeba go przecież wymyślić. No i ten tekst…
– Co z nim?
– Żadnego błędu. Dzisiaj raczej ze świecą szukać nastolatka, który pisze poprawnie. A tutaj ortografia w porządku, przecinki na swoim miejscu. I charakter pisma, Taniu. Nie należy do chłopaka.
Tatiana kiwnęła głową potakująco. Napis na plakacie został zrobiony odręcznie, czarnym flamastrem na dużym kawałku tektury, oderwanym od jakiegoś kartonu. Pryszczaty młokos, podekscytowany i zachwycony własną bezczelnością, raczej nie zdołałby tak starannie i równo wykaligrafować wszystkich liter.
Małachow wrócił niebawem, twarz miał zatroskaną.
– Połączyłem się z Korzunem. Przyjechali już milicjanci z dzielnicowego komisariatu.
– Zgodnie z regulaminem. – Tatiana się uśmiechnęła. – Przynajmniej w tej kwestii dopisało nam szczęście.
– Okazało się, że oglądali program w dyżurce – wyjaśnił prezenter. – Gdy tylko zaczęło się zamieszanie, od razu pognali na miejsce. Przywiozą tutaj chłopaka. Powołałem się na panią, Tatiano Grigorjewna, powiedziałem, że pani prosiła.
– Czyżby się opierali?
– Chcieli go zabrać do swojego komisariatu.
– Słusznie, zgodnie z procedurą. Chłopak na komisariat, a my z Anastazją Pawłowną do nich w gości. Nie na odwrót.
– Tak, tak, oni też to powtarzali, ale powiedziałem, że jeżeli chłopak będzie się wypierał, to tutaj, w Ostankinie, pokażemy mu nagranie. Na taśmie widać, że to właśnie on trzymał plakat.
– Naprawdę? – zdziwiła się Nastia. – Szczerze mówiąc, widziałam tylko ręce i kawałek tektury, a nie twarz.
– Ja też niczego nie widziałem. – Małachow się roześmiał. – Ale powiedzieć przecież można.
– Jest pan bystry –oszczędnie pochwaliła go Tatiana. – Ma pan pomieszczenie, w którym mogłybyśmy z Anastazją Pawłowną zaczekać, aż przywiozą chłopaka, a później z nim porozmawiać?
– Coś się znajdzie – obiecał. – Proszę za mną.
Piętnaście minut później znaleźli odpowiednie pomieszczenie. Tatiana usiadła w fotelu i wyciągnęła nogi, a Nastia ulokowała się przy stole i przysunęła sobie popielniczkę. Palce, w których trzymała papierosa, drżały i Tatiana, patrząc na nie, znowu pomyślała o swoim strachu.
– Nigdy nie sądziłam, że tak łatwo dam się wyprowadzić z równowagi – powiedziała w zadumie. – Dawniej byłam inna. Widocznie się starzeję.
– Ależ skąd – zaoponowała Nastia łagodnie. – Po prostu masz teraz więcej do stracenia. Dawniej byłaś bezdzietna, więc mogłaś sobie pozwolić na luksus, żeby się nikogo i niczego nie bać. A teraz musisz się bać i o syna, i o siebie, bo dziecko nie powinno dorastać bez matki.
– Jeżeli masz rację, to powinnam odejść z pracy. Nie przypuszczałam, że macierzyństwo uczyni ze mnie osobę nieprzydatną do zawodu – z gorzkim uśmiechem stwierdziła Tatiana.
– Nie mów głupstw, Taniu. Jesteś wspaniałą śledczą, przypomnij sobie, jakich bandziorów przypierałaś do muru. Masz jasny i przenikliwy umysł, jesteś uparta, skrupulatna i…
– Słaba. Nie nadaję się już do tej pracy. Dobrze, że zrozumiałam to dzisiaj, póki jeszcze nic złego się nie stało. Zawsze lepiej odejść w porę.
– No i co?! – niemal krzyknęła Nastia. – No i co takiego dzisiaj się stało? Ktoś cię wystraszył, wpadłaś w panikę. Mnie też wystraszył, ja też się przelękłam. Strach to normalna reakcja, silni psychicznie ludzie czują strach w określonych sytuacjach. Coś ty sobie uroiła?
Tatiana milczała. Nagle sobie przypomniała, że po programie nie włączyła telefonu komórkowego, który miała w torebce. Mąż dał go jej dzisiaj w drodze wyjątku. Irka pewnie oglądała program i teraz trzęsie się ze strachu, zamartwia się o nią. Stasow prawdopodobnie też. A ona nawet o nich nie pomyślała. Strach całkowicie odebrał jej rozum. O tym właśnie próbuje powiedzieć Nastii. Oto co jest najważniejsze. Wyjęła telefon, włączyła go, uważnie wpatrując się w małe klawisze, żeby się nie pomylić podczas wybierania numeru.
– Strach to rzecz normalna, tutaj masz rację – powiedziała cicho do Nastii. – Ale ty poradziłaś sobie z nim niemal natychmiast. A ja nie. Na tym polega problem. Jeżeli strach działa mobilizująco, to wszystko w porządku. Ale jeżeli uniemożliwia myślenie i paraliżuje umysł, praca na stanowisku śledczej jest wykluczona.
Nastia zgasiła papierosa, podeszła do przyjaciółki, przykucnęła przed nią i pogłaskała jej miękkie, pulchne dłonie z nienagannym manikiurem.
– Nie przesadzasz, Taniu? Minęło zaledwie pół godziny, a ty już całkiem trzeźwo rozumujesz. Chyba sobie z tym poradziłaś, prawda?
Tatiana mocno ścisnęła palce Nastii na znak podziękowania za współczucie.
– Pół godziny to dużo. To katastrofalnie dużo, Nastiu. Śledczy nie mają do tego prawa. Pół minuty to maksimum, na które mogłabym sobie pozwolić. To i tak dużo. Pięć do dziesięciu sekund, nie więcej. Zresztą nie muszę ci tego tłumaczyć, sama doskonale wiesz. Nie mówmy już o tym. Zaraz przywiozą chłopaka. Zastanówmy się, co z nim zrobić.
– Obić mu gębę. – Nastia się roześmiała. – Na nic więcej na razie nie zasłużył, a…
Nie zdążyła dokończyć, bo drzwi otworzyły się szeroko. Pierwszy wszedł Dmitrij Korzun, w ślad za nim pojawił się funkcjonariusz z Okręgu Centralnego, Siergiej Zarubin. Nie dalej jak trzy miesiące temu pracował razem z Nastią nad sprawą zabójstwa ważnej bizneswoman.
– Dzień dobry – powiedział uradowany. – Nie minął nawet rok, Nastiu Pałna[1].
– Cześć, Sieriożyk. – Nastia cmoknęła go w policzek, lekko się przy tym nachylając, bo Zarubin był od niej niższy o dobre pół głowy. – Pewnie przywiozłeś mi chłopaka.
– A jakże. Ale właściwie niepotrzebnie ciągnąłem go do ciebie przez pół Moskwy. Pożytku z niego