Siódma ofiara. Aleksandra Marinina

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Siódma ofiara - Aleksandra Marinina страница 5

Siódma ofiara - Aleksandra Marinina

Скачать книгу

zadanie.

      Sala się ożywiła. Widzowie w studiu nie byli bynajmniej głupi, nie nabrali się na chytrą sztuczkę. Padło pytanie, jedna z zaproszonych kobiet odpowiedziała, natomiast druga nie, w dodatku zamiast odpowiedzi usłyszeli coś niespodziewanego, coś, o czym przedtem w ogóle nie pomyśleli. A przecież rzeczywiście… W głowach obecnych zaczęły się kłębić myśli: o co by jeszcze zapytać, żeby usłyszeć coś nowego i ciekawego, a nie banalny wykręt?

      – Mam pytanie do podpułkownik Kamieńskiej. Powiedziała pani, że zna pięć języków obcych. Często ma pani do czynienia z przestępcami zza granicy?

      – Bardzo rzadko.

      – W takim razie po co pani znajomość pięciu języków?

      – To rodzaj gimnastyki umysłowej. Wywiadowca nie ma prawa być tępy. Chyba że jest pan innego zdania?

      Pytania posypały się jedno za drugim. Do dyskusji włączyli się też widzowie z Nowego Arbatu, program się rozkręcił i nabrał rumieńców. Nastii i Tatianie udało się parę razy dowcipnie zażartować i wywołać salwy śmiechu zarówno w studiu, jak i na ulicy. Trzy minuty przed końcem widz z Nowego Arbatu zwarł się w śmiertelnym starciu z widzem ze studia, oskarżając go o męski szowinizm i antykonstytucyjne tłumienie indywidualności kobiety.

      W tej samej chwili nad głową „feministy” z Arbatu pojawił się transparent z odręcznym napisem:

      „SKORO JESTEŚ TAKA MĄDRA, ZGADNIJ, GDZIE SPOTKASZ ŚMIERĆ”.

      Prezenter znieruchomiał z otwartymi ustami. Pierwsza oprzytomniała Nastia. Wyrzuciła rękę w górę i zawołała głośno:

      – Korzun! Niech pan wezwie milicję! Szybko! Zatrzymajcie go!

      Tatiana zesztywniała, po jej ciele rozlewał się martwy chłód. Do kogo zaadresowano te słowa? Do Nastii? Czy do niej, Tatiany? Co to jest: głupi żart czy poważne ostrzeżenie? Miała wrażenie, że ogłuchła ze strachu, bo nie słyszała histerycznych krzyków w studiu, mimo że wyraźnie widziała otwierające się usta i gwałtownie gestykulujące ręce.

      Małachow wreszcie się ocknął, do końca programu pozostały niecałe dwie minuty, więc spróbował ratować sytuację.

      – Szanowni telewidzowie, mamy teraz wyjątkową okazję, by zobaczyć, jak doświadczone funkcjonariuszki milicji, zetknąwszy się z niespodziewanym chuligańskim wybrykiem, właśnie stąd, z naszego studia, będą kierować zatrzymaniem. Proszę o ciszę na sali! Niech wszyscy uczestnicy programu wrócą na swoje miejsca i przestaną hałasować! Dima! Korzun! Co tam się u was dzieje?

      Obraz na dużym ekranie kołysał się na boki, widocznie kamera wędrowała wśród tłumu. Tatiana w milczeniu patrzyła na ekran i obojętnie myślała: Doświadczone funkcjonariuszki milicji… Pogubiłam się, wystraszyłam, nie potrafię nawet logicznie myśleć, a co dopiero wydawać poleceń i kimś kierować. Brawo, Nastiu, nie straciłaś twarzy. Czemu oni przeciągają to widowisko? Co chcą osiągnąć? Trzeba przerwać program.

      Obraz na dużym ekranie znieruchomiał, widocznie operator zdołał odzyskać swoją kamerę. Pojawiła się twarz Korzuna.

      – Udało nam się zatrzymać mężczyznę z transparentem, zaraz operator pokaże go z bliska…

      Kamera odjechała w bok i uchwyciła postaci zwalistych mężczyzn, którzy popychali między sobą jak szmacianą lalkę mniej więcej piętnastoletniego chłopaka z pryszczatą twarzą i obłąkanymi oczami. Tatiana zaczęła się dusić ze śmiechu. Była to oznaka nadchodzącej histerii. Boże, jakiś smarkacz… To oczywiście głupi żart. Dziecięcy wygłup. A ja się przelękłam, uwierzyłam. Strach ma jednak wielkie oczy.

      Korzun podsunął chłopakowi mikrofon.

      – To ty stałeś z transparentem? – zapytał nerwowo.

      – Coście się przyczepili? – płaczliwie wyjęczał nastolatek.

      Pozostawała minuta, wskazówka sekundnika na tarczy zegara wiszącego w studiu rozpoczęła ostatni obrót.

      – To on, widzieliśmy! – rozległy się głosy z tłumu.

      – Powiedz, dlaczego to zrobiłeś? – znowu zapytał Korzun. – Po co zrobiłeś ten napis?

      – To nie ja…

      – Ale to ty go pokazywałeś?

      – No… puśćcie…

      Chłopak podjął nieskuteczną próbę uwolnienia się, ale od razu dostał po karku od jednego z trzymających go mężczyzn.

      – Po co pokazywałeś transparent?

      – Ktoś mnie poprosił…

      – Kto?

      Trzydzieści sekund. Dwadzieścia dziewięć. Dwadzieścia osiem. Nagle Tatiana zapragnęła, żeby wskazówka stanęła. Obudziła się w niej profesjonalistka. Sytuacja jest wyjątkowa, prezenter ma rację. Jej osobliwość polega na tym, że chłopak, złapany za rękę na miejscu przestępstwa, musi składać zeznania przed olbrzymim tłumem i przed kamerami, na oczach całego kraju. Czy to wpłynie na mechanizm kłamstwa? Czy smarkacz będzie szedł w zaparte, wymyślając nieprawdopodobne usprawiedliwienie swojego czynu, połechtany sławą, która nagle się na niego zwaliła? Czy może od razu się załamie i powie prawdę?

      Dwadzieścia pięć sekund.

      – Kto cię poprosił, żebyś pokazał transparent? Kto ci go dał? – powtórzył pytanie Korzun.

      – Jedna baba. To znaczy kobieta…

      – Jaka?

      – A skąd mam wiedzieć? Puśćcie… Dała mi pieniądze i powiedziała, żebym pokazał transparent, bo ona jest chora i nie rady przecisnąć się przez tłum.

      Dziesięć sekund.

      – Drodzy telewidzowie, czas naszego programu dobiega końca, ale na pewno poinformujemy państwa, jak się skończyła ta historia. Nasze następne spotkanie odbędzie się w sobotę, dwudziestego czwartego października. Oglądajcie nas o tej samej porze. Do zobaczenia.

      Duży ekran zgasł, na monitorach pojawiły się napisy końcowe. Widzowie w studiu siedzieli jak skamieniali, nikt nie wstał. Tylko asystenci podbiegli do stołu na scenie, by uwolnić Nastię i Tatianę od mikrofonów.

      – Czy to była gra? – zapytała Tatiana. – Prowokacja?

      – Ależ skąd! – oburzył się prezenter. – Komu przyszłyby do głowy takie głupie żarty?

      – A więc chłopak jest prawdziwy? – doprecyzowała Nastia. – I transparent też?

      – Przysięgam, że to nieprzewidziany wypadek. Same panie rozumiecie, telemost, prospekt. Jest tam, oczywiście, ochrona, ale wszystkiego nie da się przewidzieć…

      – Ma pan łączność z Korzunem?

      – Owszem. Co mu powiedzieć?

      – Niech

Скачать книгу