Zabójczy pocisk. Jakub Małecki
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zabójczy pocisk - Jakub Małecki страница 6
Córka patrzyła w milczeniu na paczkę papierosów. Robert pomyślał, że to dobry moment, aby ją poczęstować. Przekroczyliby kolejną granicę w ich relacji. Dzięki tak błahemu posunięciu w okamgnieniu staliby się dwójką dobrych znajomych, rozprawiających przy dymku na tematy, które żadnego z nich nie dotyczą.
– Może chcesz…
Sięgnęła po paczkę i sama się obsłużyła. Zapaliła, a on poczuł się nieswojo, jakby postawił krok zbyt blisko urwiska. Zaciągnęła się głęboko, fachowo. Nie ulegało wątpliwości, że to nie jej pierwszy papieros.
Odchrząknął znacząco.
– Matka będzie niezbyt…
– I nie mają żadnego tropu? – wpadła mu w słowo, stukając palcem w gazetę. – Absolutnie żadnego?
Pokręcił głową.
– Pracują nad tym od jakiegoś czasu, ale po tylu latach… – Robert urwał i położył „Tygodnik Podhalański” na miejscu. – Nawet nie mogą znaleźć pracownika szpitala, który pamiętałby tamtą dziewczynę z ranami szarpanymi.
– Ale mają całe mrowie nowych metod.
Z niepokojem obserwował, jak córka się zaciąga. W jakiś sposób miał wrażenie, jakby podglądał ją w dwuznacznej sytuacji. Niepokojące uczucie nie chciało go opuścić i szybko pożałował, że zgodził się, by zapaliła.
– Prawda? – dopytała.
– Tak.
– Mogą korzystać z badań DNA, tych wszystkich nowych systemów identyfikacji, analiz mechanoskopijnych, daktyloskopijnych…
Kiedy zawiesiła głos, Robert uświadomił sobie, że najwyraźniej nie przegapiła żadnego odcinka jego programu. Właściwie ten zaimek był trochę na wyrost, ale… cóż, kiedy stał za kamerą, słuchając prowadzącego, miał wrażenie, że jest jego marionetką. Uśmiechał się w duchu, bo telewizyjna osobistość najczęściej nie miała pojęcia o tym, co mówi. Mógł zawrzeć w scenariuszu największą bzdurę, a i tak poszłaby w świat.
– Rozwinęły się inne gałęzie, jak otoskopia… – ciągnęła córka.
– W tym przypadku niewiele pomoże. Otoskopijnych metod używa się głównie podczas kradzieży z włamaniem, kiedy sprawca przy…
– Przystawia ucho do drzwi czy szyby – dokończyła. – Tak, wiem.
Robert pokiwał głową z zadowoleniem. Ile córek mogło pochwalić się podstawową wiedzą śledczą w zakresie badania śladów małżowin usznych? Przeszło mu przez myśl, że wychował naprawdę ciekawą osobę. Choć żona mogłaby w tym względzie polemizować.
Przyjrzał się Julii i przez chwilę milczał.
– To wszystko ma niewielkie znaczenie – rzucił w końcu.
– Jak to?
– Godzinami rozmawiałem z tymi z policjantami. Wypytywałem ich o tajniki pracy, a przynajmniej te, które mogli zdradzić. Większości nie mogli.
– To jasne.
– Mhm – potwierdził. – Choć przy piwie i zapewnieniu, że nigdy nie upublicznię tego i owego, udało mi się dowiedzieć nieco więcej niż przeciętnemu zjadaczowi chleba.
Pociągnęła lekko papierosa i uniosła brwi.
– AFIS, baza genetyczna, ABIS… to wszystko przydatne rzeczy, ale w dawno zapomnianych zbrodniach, co innego ma kluczowe znaczenie.
Nie sprawiała wrażenia, jakby oczekiwała jakiejś przełomowej myśli. Spodziewała się pewnie, że będzie mówił o wyrzutach sumienia sprawców, którzy przez długie lata żyją w niepewności. Owszem, było to istotne – a przestępcy podczas zatrzymań często odczuwali pewną ulgę – ale nie najważniejsze.
– Więc co ma znaczenie, twoim zdaniem?
– Metoda majeutyczna – odparł. – I nie moim, a policjantów.
– Co takiego?
– To nic nowego, powinnaś o tym słyszeć. Funkcjonuje już od… bo ja wiem, może od piątego wieku przed naszą erą.
Julia popatrzyła na niego, jakby w jednej chwili z jej ojca zmienił się w jakiegoś nieznajomego uciekiniera z zakładu dla obłąkanych.
– Metodę opisał Sokrates – ciągnął. – Polega na wyciąganiu z rozmówców nieuświadomionych wspomnień. Funkcjonariusze z Archiwum X największej ilości nowych faktów dowiadują się, przesłuchując świadków. O ile uda im się odświeżyć ich pamięć, rzecz jasna.
– W przypadku Hakowego się nie udało?
– Nie. Nie było kogo pytać, nie licząc tych kobiet, które uszły z życiem. Ale ich zeznania w niczym nie pomogły.
Córka przez chwilę pocierała skronie, jakby to mogło sprawić, że jej myśli wskoczą na odpowiednie tory.
– Więc jaką hipotezę postawisz na koniec programu?
– Nie postawię żadnej.
– To będzie chyba pierwszy raz.
– Owszem. I oberwie mi się od stacji.
– A zatem może byś…
– Nie – uciął stanowczo. – Nie mam żadnej koncepcji. Nie będę zmyślał faktów.
Julia zamknęła się w swoim pokoju, wzięła macbooka i położyła się na łóżku. Odchyliła pokrywę i szybko wpisała hasło do systemu. Potem zanurzyła się w meandrach Wikipedii. Ojciec nie przyjmował do wiadomości, że największa na świecie darmowa encyklopedia może być źródłem rzetelnych informacji, ale ona wiedziała lepiej.
Dawno minęły czasy, kiedy na Wikipedii nie można było polegać. Od tamtego czasu kompetentni moderatorzy czuwają nad poprawnością i rzetelnością wpisów. Jakiś czas temu Julia czytała nawet, że w tamtym roku jeden z brytyjskich sądów zacytował w wydanym wyroku artykuł z Wikipedii. Zainteresowała się sprawą i okazało się, że to niejedyny taki przypadek – było ich kilkadziesiąt, może nawet kilkaset. To utwierdziło ją w przekonaniu, że nie powinna mieć oporów przed zgłębianiem wiedzy za pomocą tego portalu.
Problem pojawiał się, kiedy szukane hasło nie istniało.
Tak jak teraz, gdy wpisała w wyszukiwarce „hakowy”. W wynikach pojawiły się artykuły na temat ciągników