PONIEWAŻ CIĘ KOCHAM. Гийом Мюссо

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу PONIEWAŻ CIĘ KOCHAM - Гийом Мюссо страница 4

PONIEWAŻ CIĘ KOCHAM - Гийом Мюссо

Скачать книгу

na powierzchni. Tak, gdyż pod strzelającymi w niebo wieżowcami pulsuje życie innego miasta: to Nowy Jork pełen ludzkich wraków, wypełniający szeroką sieć tuneli, wnęk i dziur. Tysiące ludzi-kretów, przepędzonych do podziemi, wiedzie życie uciekinierów, chowa się przed policją w brudzie, pośród szczurów i ekskrementów.

      Tak już jest.

      Mężczyzna grzebie w kieszeni i wyciąga z niej butelczynę taniego alkoholu. Oczywiście, pije. W jego sytuacji trudno nie pić.

      Jeden łyk, potem drugi.

      Aby zapomnieć o zimnie, o strachu, o brudzie.

      O swym poprzednim życiu.

      *

      Ostatnie pociągnięcie smyczkiem. Przez kilka sekund na sali panuje śmiertelna cisza. Ta słynna cisza, która zapada po ostatnich taktach Mozarta i w której jeszcze przez chwilę brzmi muzyka, ustępuje po paru sekundach rzęsistym oklaskom.

      Skrzypaczka skłania głowę, dziękuje za bukiet kwiatów, po czym przechodzi przez salę, cały czas przyjmując gratulacje. Goście są entuzjastyczni, ale Nicole wie, że grała nie najlepiej. Technicznie doskonale, czysto, energicznie, lecz bez serca.

      Z nieobecnym wzrokiem odruchowo ściska kilka dłoni, podnosi do ust kieliszek szampana. Chciałaby jak najszybciej wyjść.

      – Kochanie, chcesz już wracać?

      Nicole obraca się powoli w kierunku, z którego dobiegło do jej uszu tak miłe w tej chwili pytanie. Jej towarzysz, Eriq, staje przed nią z kieliszkiem martini w dłoni. Eriq jest adwokatem pracującym dla spółek biznesowych. Można powiedzieć, że od kilku miesięcy są parą. Eriq troszczy się o nią, zawsze jest w pobliżu, kiedy go potrzebuje.

      – Tak. Trochę kręci mi się w głowie. Proszę, zabierz mnie do domu.

      Jakby przewidując tę odpowiedź, Eriq szybko poszedł do szatni i teraz podawał jej szary flanelowy płaszcz. Nicole otuliła się nim, zapinając szczelnie kołnierz.

      Żegnając się szybko z gospodarzami wieczoru, para zeszła po wielkich marmurowych schodach. Przyjęcie na piętrze dopiero się zaczynało.

      – Zawołam ci taksówkę, a sam pójdę do biura po samochód i spotkamy się w domu – rzekł Eriq przy drzwiach wyjściowych.

      – Pójdę z tobą, przecież to pięć minut stąd.

      – Żartujesz chyba. Zobacz, jaki śnieg!

      – Ale chciałabym się przejść, odetchnąć świeżym powietrzem.

      – To nie jest zbyt bezpieczne.

      – Od kiedy przejście pieszo trzystu metrów jest niebezpieczne? Przecież będę z tobą.

      – Jak chcesz.

      W milczeniu skierowali się ku Piątej Alei. Szli szybko. Zimno szczypało skórę. Ruch był wciąż niewielki. Miasto pokrywały spadające cicho ciężkie płatki śniegu.

      Od samochodu zaparkowanego tuż za Bryant Park dzieliło ich niecałe sto metrów. W ładną pogodę to śliczne, porośnięte zielenią miejsce idealnie nadawało się do opalania, na piknik czy grę w szachy przy fontannie. Ale tego wieczoru było tu ponuro, ciemno i pusto.

      – Dawaj forsę!

      Nicole krzyknęła. Przed oczami ujrzała błysk stali.

      – Dawaj forsę, słyszysz?! – zażądał facet, grożąc nożem.

      Wyglądał na osobę bez wieku, był wielki, silny. Miał ciemny płaszcz i wygoloną czaszkę. W twarzy, przeciętej napuchniętą blizną, błyszczały szalonym światłem małe złe oczy.

      – Szybciej!

      – Okay, okay… – skapitulował Eriq, wyjmując z kieszeni portfel i wręczając napastnikowi oprócz portfela jeszcze zegarek marki Breitling i telefon komórkowy.

      Mężczyzna chwycił łup i odwrócił się do Nicole, zamierzając wyrwać jej torebkę i skrzypce.

      Nicole starała się nie okazać strachu, ale nie mogła spojrzeć napastnikowi w oczy. Spuściła powieki. Czując rękę, zrywającą jej naszyjnik z pereł, zaczęła w myślach recytować alfabet od końca. Bardzo prędko. Tak robiła w dzieciństwie, kiedy bardzo się czegoś bała.

      Z Y X W U…

      To pomagało jej skupić się na czymś innym, w oczekiwaniu, aż skończy się jakiś koszmar.

      T S R P O…

      Facet na pewno zaraz sobie pójdzie, przecież ma już to, czego chciał: pieniądze, komórkę, biżuterię…

      N M L K J I H…

      Zaraz sobie pójdzie. Co by mu dało, gdyby nas zabił?

      G F E D C B A…

      Ale kiedy Nicole otwiera oczy, ten człowiek wciąż tam stoi, grożąc jej nożem.

      Eriq widzi to, ale jest skamieniały ze strachu. Nie robi najmniejszego gestu, żeby ją ochronić.

      Dlaczego ona wcale się temu nie dziwi?

      Tak czy inaczej, nie ma nawet czasu, żeby odskoczyć. Bezsilnie, jak zahipnotyzowana obserwuje ostrze, które za chwilę przetnie jej gardło.

      A więc to już koniec? Tak dobrze się wszystko zaczęło. Świetlista droga, a potem zejście do piekieł. Ponury, jakże zaskakujący koniec. Co za niemiłe uczucie być bohaterką historii zakończonej tak okrutnie…

      Dziwne. Czasem ludzie mówią, że w chwili śmierci najważniejsze momenty życia przesuwają się człowiekowi przed oczyma w przyspieszonym tempie. Nicole widzi tylko jedną scenę: ciągnącą się w nieskończoność wyludnioną plażę, na której stoją dwie sylwetki machające do niej wesoło dłońmi. Wyraźnie widzi ich twarze. Pierwsza to twarz jedynego mężczyzny, którego naprawdę kochała, a którego nie umiała zatrzymać. Druga to twarz córki, której nie umiała uratować.

      *

      Jestem martwa.

      Nie. Jeszcze żyję. Jak to?

      Ktoś nagle wyrósł jak spod ziemi.

      Jakiś włóczęga.

      Najpierw wydało się Nicole, że ten drugi też ją atakuje, ale potem zorientowała się, że nie, że stara się ją obronić. Faktycznie, cios nożem zranił jego, a nie ją, a mimo to mężczyzna szybko wstał i rzucił się na napastnika. Wyrwał mu z rąk nóż i skradzione przedmioty. Nicole widziała, jak mężczyźni zaczęli wymierzać sobie ciosy na oślep nagimi pięściami. Mimo że włóczęga był drobniejszy od napastnika, szybko wziął nad nim górę. Pomógł mu w walce pies, ciemny labrador. Napastnik uciekł.

      Jednak zwycięstwo nie przyszło łatwo. Włóczęga u kresu sił zwalił

Скачать книгу