Sekret wyspy. Dorota Milli
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sekret wyspy - Dorota Milli страница 5
Zobaczyła budynek rozświetlony zanikającymi promieniami słońca. Zabarwiony na złoto i czerwono, wydawał się magiczny, wręcz bajkowy. To w nim jej siostra Lili wyobrażała sobie idealną rodzinę, choć prawda jego czterech ścian okazała się bardziej prozaiczna. Teraz jednak mogła spełnić to skryte marzenie, bo właśnie w nim planowała stworzyć przyszłość opływającą w miłość. Pozostawał tylko cień przeszłości, niczym postać w mrocznym korytarzu, która w każdym momencie może zaatakować.
Wiki wdrapała się na wydmę i przystanęła, patrząc na dom. Piętrowy z połyskującą niebieską dachówką i urokliwymi drewnianymi okiennicami zamontowanymi przy dużych oknach przywodził na myśl stałość i bezpieczeństwo, ostoję w świecie chaosu. Zachwycał swoimi klasycznymi krzywiznami, szerokim tarasem, choć najbardziej położeniem. Z jego okien rozpościerała się nadmorska panorama, niebo łączące się z wodą. Okna, podobnie jak ramy obrazów, tworzyły wyjątkowe malowidła, codziennie inne, prawdziwe, wykonane ręką natury.
Otworzyła drewnianą furtkę niskiego płotku na wydmie i weszła na trawę, która nieskoszona łaskotała ją w odsłonięte stopy. Łasuch trzymał się nóg, ale gdy tylko weszli na taras, ułożył się pod ścianą i zasnął.
Wiki pchnęła drzwi i znalazła się w ciepłej kuchni z jasnymi szafkami i szarym blatem, przeszła przez przestronny salon z szeroką kanapą o miękkich poduchach i ciemnym korytarzem doszła do schodów prowadzących na piętro.
Niedawno odnowiony dom na wydmie ze świeżą farbą na ścianach i drewnianymi, zamontowanymi schodami pachniał nowością i kwiatami, które Lili wszędzie ustawiła w wazonach.
Wiele się zmieniło, odkąd pojawiła się tu pierwszy raz. Lili i Natan – mieszkańcy domu – w nim związali swoje losy, zaczynając płynąć już razem w jednym kierunku.
Usłyszała głosy i domyśliła się, gdzie będą jej siostry. Gabinet Lili mieścił się na piętrze, a jego okna wychodziły na plażę. Wiki jeszcze nie zdradziła swojej obecności, chcąc dalej słuchać ich wesołego szczebiotu dochodzącego od strony uchylonych drzwi.
Zajrzała, widząc, jak Lili pochyla się nad monitorem, a Alwina chodzi wokoło biurka i omawia czekający je wspólny projekt. Wiki chciała, by siostry zostały w Dziwnowie na zawsze, dziś mogła być pewna, że jej plan się spełnił, mimo że one same nie składały takich obietnic.
– Cześć, siostry! – Z uśmiechem weszła do pokoju. – Jak w waszym raczkującym biznesie? Radzicie sobie czy muszę wam pomóc?
– Wiki! Dobrze, że przyszłaś przed czasem. – Lili, blondynka o krótkich włosach i brązowych oczach, zerwała się z miejsca i mocno ją uściskała.
– Rozkręcamy się – pochwaliła się Alwina, biorąc wdech, by wypowiedzieć mnóstwo słów, które przyszły jej do głowy. Szczupła, jasnowłosa przyjaciółka z niebieskimi, śmiejącymi się oczami zawsze miała dużo do powiedzenia. – Ale nie o tym dzisiaj będziemy rozmawiać. Skoro Lili i Natan już się zadomowili, a my z Lili mamy dwa poważne zlecenia i możemy myśleć o nazwie wspólnej firmy, to najwyższy czas zamknąć przeszłość. – Przytuliła Wiktorię, której pomysł nie przypadł do gustu.
– To jakie macie pomysły na nazwę? – Wiktoria bardzo bała się wspomnień, tego, co wraz z nimi do niej wróci.
***
– Nie tym razem, Wiki – zaznaczyła Lili, siłą sadzając przyjaciółkę na krześle. Obie z Alwiną stanęły nad nią, zasłaniając jej drzwi, jedyną możliwą drogę ucieczki.
– Wracamy do sprawy i tym razem masz współpracować – zaznaczyła Alwina.
– Żadnych wykrętów i uników – wtrąciła Lili.
– Niedomówień.
– Tylko prawda.
– Cała prawda.
– Ale jesteście pewne? – zapytała Wiki, kręcąc głową.
– Niepewność zniknęła – podkreśliła Lili. – Trzeba to raz na zawsze zamknąć.
– I nie ma wątpliwości, tylko działanie! – Alwi aż wyżej uniosła brodę.
– Chodzi mi o to, czy jesteście pewne, że to właściwy czas? Lili, ledwo wprowadziliście się z Natanem do domu, pewnie chcecie miło rozpocząć nowy rozdział w waszym życiu. A ty, Alwino – szybko dodała, widząc, że przyjaciółka chce jej przerwać. – Czy już zadomowiłaś się u Mirona? Urządziłaś swoje biuro na poddaszu? Kiedy nas zaprosisz? A Iskierka? Podoba jej się? Czasem wpada do „Kotwicy” i przesiaduje z Łasuchem w ogrodzie. – Sądziła, że wykorzysta patent Alwiny i po prostu wyleje rzekę słów.
– Iskierka ma się świetnie. Myślę, że jest bardzo zadowolona, chyba nie będzie chciała wyjeżdżać, opuszczać Dziwnowa. – Alwina dała się nabrać i rozgadała się o swojej kotce z iście królewskimi manierami, które wprowadziła w nowe miejsce. Między wierszami wplotła nie tylko przywiązanie swojej towarzyszki podróży do nowego miejsca, lecz także swoje pragnienia. – Często towarzyszy mi w pracy, przesiadując na poddaszu. Nawet ma ulubione miejsce, na szczycie regału. Siedzi i patrzy w dachowe okno na przepływające chmury.
– Alwina, dajesz się zwieść. Wiki, znowu kombinujesz, ale nie tym razem. – Lili dobrze znała przyjaciółkę.
Wszystkie trzy były różne, ona sama była wyważona w wyrażaniu emocji i słów, Alwina za to wylewała potok słów w kilka minut i tylko dobry słuchacz pochwyciłby właściwe wrażliwe nuty w jej głosie. Wiki zaś była przekorą i uparciuchem, który jak coś sobie obmyśli, to nie ustąpi. Każdy pomysł, jaki wpadał jej głowy, musiał być zrealizowany. Lili na palcach dłoni mogłaby policzyć, z ilu jej przyjaciółka zrezygnowała, i to po długich namowach. Wiki zazwyczaj najpierw działała, później myślała, więc nawet brutalne słowa mogły się jej wymknąć. Zasada „zamiast zapukać, najpierw wywarzyć drzwi, a później się zobaczy”, najlepiej definiowała Wiktorię Popławską.
– „Można uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie cię twoje życie”[1]. Właśnie dziś wylosowałam ten cytat, na pewno dla ciebie.
– Nie prosiłam – wykrętnie rzuciła Wiki. Jej siostra miała swój rytuał. W dużym słoju trzymała kolorowe karteczki z różnymi cytatami i sentencjami, codziennie rano losowała, ciekawa, co przyniesie jej dzień.
– Dlatego nie dziękuj i przestań się wykręcać od odpowiedzi. – Lili skarciła przyjaciółkę wzrokiem. Mieszkając przez trzy lata w domu dziecka, w tym samym pokoju, poznały swoje słabości i mocne strony, choć to na wyspie, w ich azylu wolności, odkryły prawdę o swojej przeszłości i tajemnicach zalegających w najmroczniejszych zakamarkach duszy. Mogły mówić otwarcie, wierzyły sobie, tylko Wiki potrzebowała szczególnej zachęty.
– Posłuchajcie, przecież niczego nie utrudniam – zaczęła