Sekret wyspy. Dorota Milli

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sekret wyspy - Dorota Milli страница 9

Sekret wyspy - Dorota Milli

Скачать книгу

ale nie zwolnił kroku, wręcz przyśpieszył.

      Towarzystwo przyjaciół, zwłaszcza Lili, pomogło mu przetrwać cios, jaki spadł na niego niespodziewanie. Gdy przyjechał na pogrzeb ojca, nie sądził, że zostanie w Dziwnowie. Planował pozamykać wszystkie sprawy, sprzedać pusty dom i czym prędzej wyjechać na misje, nieść ratunek tam, gdzie najbardziej tego potrzebowano. Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Poznał Lili i jej pytania o śmierć proboszcza, niezamkniętą sprawę, którą prowadził jego ojciec.

      Przez czas prowadzenia przez nich amatorskiego śledztwa i wypytywania świadków wciąż poszukiwał notesów, bez których ojciec nie potrafił się obejść. Dopiero remont domu odsłonił skrywaną tajemnicę Artura Kubackiego.

      Śmieci jego ojca zdawała się jedną z wielu – zasłabł, przewrócił się, a że nikogo nie było w pobliżu, nikt mu nie pomógł, nikt nie wezwał pomocy, odszedł w samotności, umierając na zawał mięśnia sercowego. Tak przynajmniej brzmiała oficjalna wersja. Dobrze znał doktora Tabackiego, przyjaciela ojca, który podał przyczynę zgonu. Dopiero Alwina, osoba z zewnątrz, zobaczyła dziwną zbieżność, że odszedł tak samo jak komendant Ireneusz Gajda, mimo że w sporym odstępie czasu. Edwin przyjrzał się szczegółom, które wszystkich zaskoczyły. Jego ojciec nie zmarł na zawał, prawda była o wiele gorsza: popełnił samobójstwo.

      Przez minione dni szukał wyjaśnienia, analizował. Czytał notatnik za notatnikiem, kartkę po kartce, wciąż na nowo poznając ojca, który nie tylko zapisywał bieżące sprawy, lecz także własne myśli i emocje. Notesy nie były uporządkowane, tylko wrzucone niechlujnie do pudełka, co było dziwne, bo Artur Kubacki lubił porządek. Natan uważał, że ojciec chciał się ich pozbyć, wyrzucić lub spalić, a ostatecznie tego nie zrobił.

      Poznawał więc bieżący zapis tego, czym się zajmował. Robił to z trudem, ale bardzo chciał zrozumieć ojca, który w czasie największej próby odsunął się od umierającej żony, a jego zostawił samego. Odgrodził się niewidzialnym murem, przez który nikt nie potrafił się przebić. Prawy i sprawiedliwy prokurator, ostoja społeczeństwa, stopniowo wycofywał się z życia, marniał, stawał się niedostępny nawet dla przyjaciół, nawet dla jedynego syna.

      Dręczące pytanie wracało. Dlaczego sam odebrał sobie życie?

      Ojciec pisał o matce, o uczuciach, jakimi ją darzył, i o nim w tak ciepłych słowach, aż Natanowi zapierało dech. Nigdy nie powiedział mu tego wszystkiego. Te zdania chwytały go za serce, zadawały ostry ból, lecz nie przestawał do nich wracać. Ojciec, dotąd tak bardzo odległy, stał się bliższy i po prostu ludzki.

      To dziś. Dziś mamy dostać wyniki badań Halinki. Oby wszystko było dobrze, tak bardzo się martwię. To nie może się tak skończyć, mieliśmy tyle planów, ona miała, a ja obiecywałem je spełnić. Halka, miłość mojego życia. […]

      Oby był to tylko wielki strach, który szybko zniknie i wszystko wróci do normy. Moja kochana rodzina musi być w komplecie, nie może nikogo zabraknąć. To ja jestem najstarszy i to ja pierwszy muszę odejść. Śmierci Halinki nie przeżyję. To nie może się tak skończyć.

      Ale przecież wszystko będzie dobrze. Będziemy się z tego śmiać.

      W weekend to uczcimy. Odwołam ryby! Tabacki i Gajda muszą się beze mnie obejść. Muszę świętować z żoną, cieszyć się, że udało nam się przetrwać sztorm, a teraz przed nami piękna pogoda i lekko bujające fale. Ten czas poświęcę rodzinie…

      ***

      Zbigniew Tabacki, wysoki i chudy, z siwymi, sterczącymi włosami, otworzył gościom drzwi. Tuż za nim stała jego żona Jadwiga, drobna i wysoka brunetka. Wyraz twarzy miała pełen troski, ale odpowiedziała na uśmiech Alwiny, z którą jako pierwszą serdecznie się przywitała.

      Lili miała przyjemność poznać się z panią doktorową kilka dni temu. Spotkały się przy targu, gdzie wspólnie robiły zakupy. Lili, wcześniej wycofana, po powrocie do Dziwnowa i pogodzeniu się z przeszłością częściej uśmiechała się do ludzi, wyciągała rękę na przywitanie. Otworzyła się na świat, a w tej zmianie nie tylko pomogły jej siostry, lecz także miłość do mężczyzny, który ją zrozumiał.

      Wiki również przywitała się uprzejmie.

      Tabaccy byli rodowitymi mieszkańcami Dziwnowa, oparciem dla całego społeczeństwa. Doktor pełnił swoją misję pomagania innym z pasją i często przyjmował pacjentów nawet w późnych godzinach. Był lekarzem pierwszego kontaktu, ale czasem pomagał na gruncie psychologicznym. Czasem wystarczyło kilka sekund, by uratować komuś życie, niekiedy jednym słowem, a bywało, że długie leczenie nie przynosiło rezultatu. Doktor znał wiele takich przypadków.

      – Zdecydowałeś się, Natanie? – powiedział spokojnym głosem.

      – Chyba najwyższy czas, doktorze. Cokolwiek usłyszę, pomoże mi zrozumieć, przynajmniej taką mam nadzieję.

      – Przejdźmy do mojego gabinetu. Edwin, zapewne ty również. – Popatrzył na policjanta z żalem. – Wybacz, postąpiłem najlepiej, jak umiałem. Zapraszam. – Doktor wskazał mężczyznom drogę, a sam zwrócił się do kobiet: – Drogie panie, czujcie się swobodnie. Jadwiga na pewno wspaniale was ugości. – Lekko się skłonił, a na jego twarzy odbiła się żałość.

      Wiki jako ostatnia została w korytarzu, który nawet tutaj był utrzymany w klimacie nadmorskich obrazów. Skupiła się na dawnych urywkach wspomnień i próbowała sobie przypomnieć, czy kiedyś widziała ich razem – komendanta, prokuratora i lekarza. Przyjaźnili się, wypływali łodzią ojca Natana na ryby. Trzy filary społeczności, które miały znaczący wpływ na miasto, na pilnowanie i przestrzeganie zasad prawa, na zachowanie sprawiedliwości.

      Niestety, nie znalazła takich obrazów z przeszłości. Doktora kojarzyła jak przez mgłę, gdy raz odwiedził ich dom dziecka, a ona próbowała wykraść mu bloczek recept. Skończyło się na buchnięciu paczki papierosów. Wtedy jeszcze palił.

      Uśmiechnęła się, przypominając sobie, jak namawiała przyjaciółki do palenia. Na terenie sierocińca było to niewykonalne. Konserwator Chojek lubił mieć je na oku, zwłaszcza Wiki, którą bacznie obserwował od pierwszego dnia pobytu. Jakby wiedział, że ona może coś nawywijać. Wstrętny, wulgarny człowiek, ale jedyne ręce do pomocy w domu dziecka. Była też siostra Stefcia, pozytywna i ciepła kobieta wykonująca powierzone jej obowiązki z zaangażowaniem i miłością do drugiego człowieka. To jej przede wszystkim nie chciały podpaść. Byłoby im zwyczajnie wstyd.

      Zapaliły w najbezpieczniejszym miejscu, ich prywatnym skrawku świata schowanym przed oczami innych, w ich krainie czarów, na wyspie, gdzie wszystko wydawało się możliwe. Krztusiły się i kaszlały, więc zrezygnowały. Wolały zaciągać się zapachem morza, wilgotnego piasku i mokrych drzew po deszczu.

      Dołączyła do kobiet na tarasie. Teraz zrozumiała, czym zachwycała się Alwina, kiedy opowiadała o ogrodzie Tabackich. Ażurowa altana stała na świeżo skoszonej trawie, otulona krzakami rozkwitłych róż. W całym ogrodzie unosił się zapach kwiatów, słodki i uwodzący. Usiadła w wolnym fotelu, zapadając się w poduszki, które miękkością zapewniły jej wygodę.

      Alwina czuła się jak u siebie, więc pomogła Jadwidze w przygotowaniu napojów i ciasta. Lili komplementowała piękno ogrodu. Podzieliła się też wrażeniami o przeprowadzce i urządzaniu swojego nowego miejsca, domu na wydmie.

      Wiki

Скачать книгу