Sekret wyspy. Dorota Milli
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sekret wyspy - Dorota Milli страница 6
– Wszystkie chciałyśmy, mój pomysł od razu wam się spodobał. – Wiki pamiętała, że zrealizowanie tego przedsięwzięcia nie było łatwe, ale zdecydowanie się opłaciło.
– A jak Filipiakowej wpuściłaś szczurka do domu, to było odpowiednie zachowanie? – przypominała Lili, choć nie mogła zachować powagi na to wspomnienie. Było jednym z mnóstwa, które w razie czego mogła przytoczyć.
– Słusznie jej się to należało i trzeba było działać szybko. – Wiki nie rozumiała, skąd te zarzuty. – Hej! Chwileczkę! We wszystkim mi towarzyszyłyście, więc nie róbcie się na niewiniątka.
– Zapewniam cię, że z Natanem już się zadomowiliśmy, poza tym nie musimy się śpieszyć, wszystko płynie spokojnym nurtem, tak jak lubię. – Lili uśmiechnęła się, przypominając sobie poranek i pobudkę w ciepłych ramionach mężczyzny, którym delektowała się każdego dnia. Zawsze marzyła o domu, o swoim miejscu, i nie tylko dostała go w prezencie od losu, ale było coś jeszcze – miłość, skrywane pragnienie, odwzajemnione przez cudownego człowieka, którego kochała. – Edwin Gajda to zawodowiec, wie, co robi, a ja mu ufam. Ty też w końcu zacznij. Co do notatników, to Natan powoli poznaje ich treść, to wiele go kosztuje. Kiedy dowiedział się, jak naprawdę doszło do śmierci ojca, inaczej podchodzi do jego zachowania i decyzji. Przeczyta w swoim czasie, nie będziemy go poganiać.
– To czemu poganiacie mnie? – protestowała Wiki.
– Bo będziesz to przeciągać w nieskończoność. – Alwina starała się popatrzeć na przyjaciółkę groźnie, choć ze swoją drobną twarzą i dużymi oczami wyglądała jak nadąsane dziecko, któremu zabrano zabawki. – Miron też chce wiedzieć, kto zabił, on musi oczyścić imię swojego ojca. Jest pewny, i ja również, że mimo znalezienia zakrwawionych ubrań proboszcza na terenie rodzinnego domu Nawrockich, tata Mirona nie jest winny i da się to jakoś wytłumaczyć. Na pewno na naszym spotkaniu podzieli się swoimi przypuszczeniami.
– Spotkanie raczej będzie krótkie. Natan zdecydował się iść do lekarza Tabackiego. – Lili zmartwiła się, ale wiedziała, że tak trzeba. Cokolwiek jej ukochany postanowi, zamierzała go wspierać, trzymać jego stronę, a także stronę jego ojca, prokuratora zajmującego się sprawą śmierci proboszcza.
– To czego właściwie ode mnie chcecie? – skapitulowała Wiki, znużona atakiem. Przeciwko im dwóm nigdy nie udało jej się wygrać. W domu dziecka zawsze starała się przeciągnąć na swoją stronę Alwinę, ale tym razem Lili zrobiła to przed nią.
– Współpracy na każdym polu. Na spotkaniu zacznij mówić prawdę. Otwórz się, Wiki, oni są po naszej stronie. Natan, Miron i Edwin też przeszli swoje. Czas śmierci proboszcza był ciężki dla nas wszystkich. Musimy wykorzystać to, że los nas połączył, że powoli przywraca nam nadzieję. – Lili pochwyciła spojrzenie Alwiny. Rozumiały się bez słów, bo obie pozwoliły odejść przeszłości, tylko Wiki stała okoniem, upierała się i walczyła. Lili w pełni ją rozumiała. Były podobne, porzucone, niekochane i nierozumiane przez bliskich. Rodziny zawiodły ich, a teraz Lili nie chciała zawieść swojej rodziny, swoich kochanych sióstr.
– Pamiętasz, Wiki, jak określałyśmy dom dziecka, naszą norę, jedyne schronienie, które mimo nakazów i zakazów przyjęło nas pod swój dach? Lili nazywała je króliczą norą, do której wpadła Alicja. – Alwina uwielbiała tę historię dzięki Lili, która zaczytywała się w tej książce i dzieliła swoimi wrażeniami. – A wyspę? Na niej miałyśmy swój świat, a teraz, po latach, które poświęciłyśmy na szukanie samych siebie, swoich tożsamości, wiem, że wyspa i Dziwnów to nasza kraina. Magiczne miejsce, gdzie każdy pomysł udało nam się zrealizować, a upadki mniej bolały. Wiki, pamiętasz, jak ty ją nazywałaś?
– Krainą czarów – wyszeptała w odpowiedzi. Odległe marzenie rozbudziło dawną nutę. Będąc dzieckiem, chciała wierzyć, że gdzieś jest dobro i jej miejsce, w którym będzie mogła poczuć się jak w zaczarowanej krainie.
– Sama je stworzyłaś, zbudowałaś od podstaw. „Kotwica” to twój dom, w którym nie ma złego czarownika, tylko wspaniała wróżka, która jeśli zechce, upiecze pyszne ciasto. Musimy ten twój dom oczyścić ze wspomnień, tych złych, po prostu pozwolić im odejść. Namawiałaś mnie na zmierzenie się z przeszłością, teraz twoja kolej.
– Dobrze, rozumiem i… zgadzam się – powiedziała Wiki z powagą.
– Czyli nasza ekipa znowu w komplecie, bez tajemnic? – dopytywała Lili.
– Bez tajemnic – zapewniła Wiki.
Wyciągnęły przed siebie ręce, ich gest przyjaźni, który często wykonywały na wyspie. Trzy przeciwieństwa nie tylko z charakteru, lecz także wyglądu. Lili – zgrabna blondynka o krótkich włosach, Alwina – wysoka i chuda z jasnymi lokami do pasa, i Wiki – niska brunetka, która sprawiała najwięcej kłopotów.
– Siostry na każde niebezpieczeństwo i mimo rozłąki na zawsze razem.
***
Patrzyła w okno, jak jasność przegrywała z mrokiem. Morze w oddali traciło na wyrazistości, linia horyzontu zacierała się, a niebo przybierało czarną szatę. Miała nadzieję zobaczyć gwiazdy, choć to zimną świeciły najjaśniej. Lubiła ich migot.
Wiktoria ocknęła się z zamyślenia. Została zmuszona do ponownego powrotu do wspomnień, choć gdyby nie siostry, nigdy sama by się na to nie zdecydowała. Starała się być odważna, robiła szalone rzeczy, podejmowała niebezpieczne wyzwania, ale kiedy miała zmierzyć się z dawnymi traumami, tchórzyła jak mysz.
Na dole otworzyły się drzwi. Jako ostatnia zbiegła ze schodów. Potrzebowała kilku sekund, by ukryć wahanie, wewnętrzną walkę, która odbije się w jej oczach. Nie chciała słyszeć więcej nacisków. Zgodziła się, ale wszystko zrobi w swoim czasie, na swoich warunkach.
– Cześć, Wiki, jak w „Kotwicy”? – zapytał Natan, witając się z Lili pocałunkiem i z Alwi całusem w policzek. Nie podszedł do Wiki, trzeciej najbardziej nieufnej z ich grona.
– Odczuwalny koniec sezonu, więc będzie więcej czasu na picie kawy i zajadanie się ciastem. – Uśmiechnęła się do wysokiego ratownika o falujących brązowych włosach rozjaśnionych słońcem. Z łatwością przebił się przez jej pancerz. Jego dom na wydmie, który odziedziczył po rodzicach, dzięki remontowi zyskał nowy wygląd, choć chłopak był blisko pozbycia się tego miejsca. Gdy jego ojciec, prokurator, odszedł, planował sprzedać dom, to Lili i jej pytania o dawną zbrodnię zatrzymały go w rodzinnym mieście. Wcześniej pędził przez świat, jeżdżąc na misje i podejmując się ratowana innych, teraz z Lili stworzyli wspólny dom, do którego zaprosili swoich przyjaciół.
– To prawda, my też to odczuwamy – przyznał, ponieważ pracował w zarządzie portu. – Przypomnę sobie, jak jest jesienią i zimą w Dziwnowie – dodał z sentymentem.
– Razem sobie przypomnimy – uśmiechnęła się Lili i chwyciła Natana za rękę.
Wiki podziwiała ten obrazek z ciepłem w sercu. Najstarsza z sióstr znalazła swoją miłość, mogła wyrzucić kotwicę i osiąść na stałe. Była dumna, bo sama się do tego przyczyniła.
– Zrobiłam kawę, chodźcie! – krzyknęła Alwina z kuchni,