Pokłosie przekleństwa. Edyta Świętek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pokłosie przekleństwa - Edyta Świętek страница 9
[3] Fragment tekstu piosenki Przed nocą i mgłą z repertuaru Alicji Majewskiej. Słowa: Zbigniew Stawecki, muzyka: Włodzimierz Korcz.
[4] Postać autentyczna: Marian Szczerba – dyrektor V Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy w latach 1969–96.
ROZDZIAŁ 2
Każdy musi swój egzamin zdać,
choć walka ma czterdzieści kilka rund.
Jedni godzą się ogony grać,
inni gonią znikający punkt[5].
[5] Fragment tekstu piosenki Każdy swoje dziesięć minut ma z repertuaru Seweryna Krajewskiego. Słowa: Bogdan Olewicz, muzyka: Seweryn Krajewski.
Pieniądz rządzi światem
Gniew Tymoteusza okazał się znacznie sroższy, niż początkowo zakładała Mirella. Mężczyzna konsekwentnie trzymał córkę z daleka od spraw swojego przedsiębiorstwa. Zgodnie z jej przewidywaniami całkowicie zmienił strategię i zaczął mocniej naciskać na Jaśka, by ten porzucił pracę w sklepie z odzieżą i przyszedł do Dłutexu. Wykorzystywał każdą sposobność, by poruszać temat z synem. Młody wił się podczas rozmów jak wąż i wynajdywał coraz to inne argumenty, dla których nie chciał przystać na propozycję. A niekiedy wprost mówił, że nikt nie poprowadzi rodzinnego przedsięwzięcia lepiej od Miry, gdyż ona przygotowywana była do roli sukcesorki, odkąd tylko zdała maturę i rozpoczęła swoją hm… karierę zawodową. A poza tym Jasiek odczuwa potrzebę autonomii i samodzielności w działaniu. Chce robić to, na czym dobrze się zna i co sprawia mu przyjemność. Oczywiście tymi ostatnimi słowami nie trafiał ojcu do przekonania.
– Po jaką cholerę człowiek urabia sobie ręce po łokcie, skoro potem i tak wszystko idzie na zmarnowanie? – utyskiwał Tymoteusz do Barbary podczas romantycznego wieczoru w jej kawalerce.
Elżuni nakłamał, że idzie do kina Pomorzanin na seans Ulicznego wojownika. Zaproponował nawet wspólne wyjście, ponieważ dobrze wiedział, że żona nie znosi filmów sensacyjnych. Zgodnie z przewidywaniami odmówiła, życząc mu przyjemnej zabawy. Nie mrugnęła okiem nawet wówczas, gdy oznajmił, że wróci później, ponieważ skoczy jeszcze na drinka z kontrahentem.
Oczywiście nawet nie zahaczył o ulicę Gdańską, lecz pojechał prosto do Basi na Szwederowo. Ukochana czekała z kolacją przy świecach. A ponieważ miała na sobie wyjątkowo kuszące dessous, najpierw skonsumował ją, a dopiero później pieczyste. Na szczęście do kolacji Szydłowska włożyła na fikuśne koronki i tiule znacznie przyzwoitszy szlafrok, w przeciwnym razie nie byłby w stanie skupić się ani na rozmowie, ani na posiłku.
Barbara jak zwykle potrafiła wybornie zrozumieć sytuację. Czasami Trzeciak odnosił wrażenie, że kobieta czyta z niego jak z otwartej księgi.
– Nic nie idzie na zmarnowanie, Tymku. Zarabiasz na utrzymanie swoje, domu i rodziny. Sam mówiłeś, że wciąż dajesz dzieciom pieniądze. Pracujesz więc poniekąd i na ich potrzeby. Kiedyś na pewno docenią twój wysiłek.
– Jasiek? Nigdy! Z tego nicponia nie mam żadnego pożytku. Niby dobry z niego chłopak, poczciwy, kulturalny. Ale tak się uparł na pracę w sklepie, że nie ma uproś. U mnie byłby kimś, może nawet dyrektorem. Tam, nawet jeśli ma angaż menadżera, to i tak jest popychadłem, bo klienci lubią rozładowywać złe humory na pracownikach.
Siedzieli na wygodnej kanapie. W tle grała spokojna muzyka. Pokój rozświetlały jedynie świece. Basia oparła policzek o ramię mężczyzny owiniętego szlafrokiem, który kiedyś kupiła specjalnie dla niego, by mieć choć namiastkę obecności ukochanego w swoim domu.
– Zostaw mu na razie swobodę, Tymku. Niech się chłopak nacieszy samodzielnością. Zobaczysz, że pewnego dnia dojrzeje i doceni twoją propozycję.
– Wątpię. On broni się przed tym rękami i nogami. Wręcz mi powiedział, że nigdy nie zmieni zdania. I że lepiej będzie, gdy Mira wróci do Dłutexu, bo ona lubiła swoją pracę i to był jej żywioł. A on nie widzi tam dla siebie miejsca ani teraz, ani w przyszłości.
Mężczyzna odruchowo pogładził kochankę po włosach. Barbara przesunęła się i usiadła mu na kolanach. Objęła jedną dłonią jego kark.
– Tymku… a może powinieneś to przemyśleć? Przecież stworzyłeś swoje przedsiębiorstwo po to, by jak najdłużej funkcjonowało. Pomyśl o wszystkich ludziach, którym dajesz pracę i zapewniasz tym samym warunki godnego życia. Oni pokładają w tobie nadzieję. Wierzą, że ta sytuacja będzie długotrwała. Dzięki tobie mają poczucie bezpieczeństwa.
– Ale co powinienem przemyśleć?
– Powrót Mirelli do biura.
– Nie! To wykluczone. Ona postawiła mi ultimatum. Nie wróci, bardzo dobrze ją znam. Zresztą otwarła do spółki z koleżanką kawiarnię. Wycyganiła nawet ode mnie pieniądze na ten cel.
– Jak jej idzie?
– Z tego, co wiem, to znośnie, choć działają zaledwie od dwóch miesięcy.
– Tylko mi nie mów, że same obsługują klientów! – wyraziła zdziwienie.
– Aż tak to nie. Zatrudniły do pracy młodzież. Gdzieżby Mira stanęła za ladą! Wiesz, jaka jest: korona spadłaby jej z głowy – zachichotał.
Położył dłoń na plecach kobiety, dając jej podparcie. Sam pochylił się nieco w przód i z pobliskiej ławy uniósł kieliszek wina. Podał go Basi, następnie sięgnął po drugi. Skosztowali alkoholu.
– Racja. Jakoś nie wyobrażam sobie Mirelli w tej roli. Zakładam więc, że kawiarnia nie pochłania całego jej wolnego czasu. Zwłaszcza jeśli ma wspólniczkę.
– Ano nie. Zagląda tam na chwilę, wydaje dyspozycje i wraca do domu albo łazi po sklepach. Pół biedy, jak robi zakupy. Gorzej, gdy siedzi na karku Elżuni. One nigdy nie potrafiły ze sobą rozmawiać – powiedział oględnie.
– Tym bardziej więc powinieneś pozwolić Mirze na powrót do biura. Doskonale wiem, że teraz wciąż tryskasz energią. Zakładam, że masz więcej witalności niż niejeden młokos. – Nadała głosowi zmysłową barwę. – Ale kiedyś pewnie poczujesz potrzebę wrzucenia na luz. I dobrze byłoby, gdybyś miał komu przekazać, choćby częściowo, zarządzanie firmą.
– A tę witalność porównywałaś z innym mężczyzną? – zapytał, pocierając nosem o jej nos. Droczył się z nią, gdyż był pewien stałości uczuć kochanki.
– Nie ma takiej możliwości! – Udała oburzenie. – Wiesz, że jestem tylko twoja. Ciałem i duszą.
Przysunęła się