Racer. Katy Evans
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Racer - Katy Evans страница 16
Nie mogę złapać tchu.
W tym momencie on pochyla głowę i najpowolniej, najsubtelniej na świecie muska moje wargi swoimi ustami.
Wciągam duży haust powietrza do płuc i zastygam w bezruchu, a potem przechodzą mnie dreszcze, bo Racer wsuwa mi język w usta, aby polizać mnie od środka. Następnie odsuwa się i unosi kąciki ust.
Gapię się na niego, a on się uśmiecha i jakoś tak się dzieje, że zasypiam z głową na jego klatce piersiowej i przez następnych siedem godzin śpię opleciona jego ramieniem, aż w końcu stewardesa budzi nas na śniadanie i wiem, że powinnam była się od niego odsunąć, ale po raz pierwszy od paru dni mogę odetchnąć i zacząć naprawdę myśleć o ojcu, o tym, jak sobie radzi. Czując wokół siebie ramię Racera, przestaję się czymkolwiek przejmować.
Poza tym ramieniem. Wokół mnie.
Tym, jak cudownie mnie obejmuje.
Jak zaborczo.
Tym, że może nie powinno mnie oplatać, a jednak to robi.
Czy z dnia na dzień zmieniłam się w łatwą panienkę?
Nie wiem, co jest ze mną nie tak, ale wydaje mi się, że to zmęczenie podróżą i że gdy wrócę do rodziny i do pracy, wszystko się ustabilizuje.
Na lotnisku wsiadamy do taksówki, a potem spotykamy się z Drakiem w hotelowym lobby. Czuję się winna, że całowałam i dotykałam tego obcego faceta – naszego kierowcę. Boję się, że moi braci coś zauważą i już nigdy nie pozbędę się łatki łatwej panienki.
Gdy krążymy po lotnisku, odsuwam się trochę od niego, lecz wtedy widzę, jak inne kobiety taksują go wzrokiem – i wcale mi się to nie podoba.
Ale się do niego nie przysuwam.
Drake obejmuje mnie na powitanie i wtedy zauważam, że teraz to Racer odwraca głowę i gapi się pociemniałym wzrokiem.
– To mój brat Drake. A to Racer – dokonuję prezentacji.
Wtedy się rozluźnia i podaje mojemu bratu rękę.
– Tate – mówi.
– Co u taty?
– Wszystko dobrze. Czeka na was. – Brat wręcza Racerowi klucz do pokoju.
Wszyscy wchodzimy do windy i jedziemy na piętro ojca.
– Tata chce cię poznać – mówię, gdy nasze spojrzenia się spotykają.
Uśmiecham się, ale tylko w środku. Modlę się, aby wszystko poszło dobrze.
Wychodzimy z windy. Drake otwiera kluczem drzwi do pokoju ojca i wpuszcza nas do środka.
– Przyjechali, tato.
Ojciec siedzi na samotnym fotelu w dalekim kącie pokoju. Na mój widok jego twarz od razu się rozpromienia. Jego spojrzenie natychmiast przenosi się na wielkiego ciemnowłosego faceta u mojego boku.
– Racer Tate. Mój ojciec – przedstawiam ich sobie.
– Dzień dobry – wita się Racer.
Podają sobie dłonie.
– Nielegalne wyścigi uliczne – mówi tata.
– W moich oczach to po prostu wyścigi.
– Ale nie w oczach prawa. – Ojciec przypatruje się Racerowi i choć jego spojrzenie wydaje się zmęczone, to jest też w nim jakaś szelmowska iskra. – Gotowy na jutro?
– Zawsze jestem gotowy.
Ślinię się trochę podniecona tą jego pewnością siebie, a Drake patrzy na mnie spod zmarszczonych brwi.
– To zobaczymy, co potrafisz – mówi tata.
– Pokażę to z przyjemnością. Dobranoc panu. – Racer żegna się z ojcem skinieniem głowy, a ja zrywam się na równe nogi, bo chwilę wcześniej przycupnęłam na brzegu łóżka.
– Zaprowadzę go do…
– Ja go zaprowadzę – wtrąca się Drake. – Ty się prześpij. I dbaj, żeby skupiał się na pracy i nie pakował w kłopoty, Lainie. Jeśli w ogóle tu zostanie.
Drake wychodzi za Racerem z pokoju.
Wzdycham, siadam obok ojca i łapię go za rękę.
– Wszystko dobrze? – pytam.
– Teraz już tak, bo moja malutka wróciła – odpowiada.
Uśmiecham się i obejmuję go, starając się nie myśleć, że miałabym spędzić choć jeden dzień bez tych ramion, w które mogę się wtulić. Chcę, żeby wszystko było z nim w porządku, bo jestem samolubna, bo mam w nim oparcie, bo tak bardzo go potrzebuję.
★ NIETYKALNA ★
– Moja siostra jest nietykalna – mówi brat Lany, idąc za mną do mojego pokoju.
– Moja też. – Uśmiecham się szeroko.
Drake odwzajemnia mój uśmiech, a potem mruży oczy.
– Nie wiem, co potrafisz, ale nie sądzę, abyś umiał wiele. Formuła 1 to nie są wyścigi uliczne. Ale moja siostra podjęła trud zwerbowania cię, więc w sumie możemy dać ci szansę.
Wiem, co Drake próbuje zrobić: zastraszyć nowicjusza. Zmusić go, by szedł prosto, wyznaczyć granice, ustalić zasady.
A ja łamię zasady.
Przekraczam granice.
Nie potrafiłbym iść prosto, nawet gdybym chciał.
I nie sposób mnie zastraszyć.
Wykładam więc kawę na ławę:
– Nie widzę tu kolejki chętnych gotowych zająć moje miejsce.
Drake zaciska szczęki, obrzuca mnie spojrzeniem, a potem wybucha śmiechem. Nie mogę się powstrzymać i też zaczynam chichotać. Obaj przyjmujemy swobodniejszą pozę.
– Moja siostra postanowiła uratować ten zespół. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, jakie miałeś szczęście. Oczekuję, że jutro o siódmej będziesz na torze. O siódmej i ani minuty później.
Po tych słowach brat Lany się oddala, a ja wchodzę do swojego pokoju, rzucam torbę na podłogę i strzelając palcami, wyglądam przez okno. Daleko od domu. Wszystko było dotychczas w porządku: ściganie się przynosiło