Racer. Katy Evans
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Racer - Katy Evans страница 12
Na pierwszym miejscu są mój tata i jego marzenia. Tak jest od dawna, a im więcej czasu upływa, tym większe ma to dla mnie znaczenie.
Zdeterminowana jadę do Seth Rothschild Hall – małego muzeum stworzonego na cześć jednego z naszych pilotów. Sprzedają tam gadżety i pamiątki związane z Formułą 1 oraz organizują spotkania samochodowo-kawiarniane. W sobotę każdy może stanąć swoim autem na należącym do muzeum parkingu, aby wziąć udział w imprezie, którą nazwałabym dorosłą wersją ćwiczenia polegającego na opowiadaniu o przyniesionych z domu skarbach.
Przed muzeum stoi pierdylion aut, ale poobijanego czerwonego mustanga nie widać.
Wchodzę pospiesznie do środka i kiedy zmierzam do łazienki, aby się upewnić, że wyglądam najlepiej, jak to możliwe, w głównej sali wystawowej zauważam wysokiego ciemnowłosego mężczyznę. Patrzy na puchar – ten, który Seth wygrał dla nas dawno temu.
Facet podnosi głowę i spogląda w moją stronę, jakby miał wbudowany jakiś alarm informujący, że dotarłam.
Stoję kilka kroków od niego i przyglądam mu się intensywnie.
Nasze oczy się spotykają, a potem on przenosi wzrok na ścianę za pucharem, gdzie wisi zdjęcie zespołu HW Racing. Na fotografii oprawionej w ramki z czarnego dębu mój ojciec, moi bracia i ja stoimy z Sethem oraz jego trofeum. Wszyscy się uśmiechamy. Miałam wtedy osiemnaście lat… To był pierwszy rok naszych działań w Formule 1 i pierwszy uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy od śmierci Davida.
Obserwuję twarz Racera, gdy stopniowo dociera do niego to, co widzi. Powoli unosi brew, a jego wzrok znów spotyka się z moim.
Podchodzę do niego z rozszalałym sercem, zdenerwowana tak bardzo jak nikt na całym cholernym świecie.
– Co to jest? – pyta Racer.
Aż mam gęsią skórkę.
To ten jego cholerny głos.
Nie jestem w stanie nad tym zapanować.
Wtedy dopadają mnie wątpliwości i czuję, że w środku cała się trzęsę. A jeśli on nie będzie zainteresowany? A jeśli okaże się, że nie jest tym, kogo potrzebujemy?
Drżącym palcem wskazuję na zdjęcie, a potem na gablotę z pucharem.
– To mój tata – mówię zaskakująco spokojnie i tak stanowczo, jak tylko potrafię. – To nasz zespół, a to ostatni puchar, który wygraliśmy, odkąd zaczęliśmy brać udział w wyścigach. Trzecie miejsce w ostatnim wyścigu sezonu. Marzeniem mojej rodziny jest zdobycie mistrzostwa w Formule 1, a ty możesz nam w tym pomóc.
Słuchając mnie, Racer odchyla się do tyłu i marszczy brwi. Dziś jest ubrany w szorty, które odsłaniają jego umięśnione łydki, a muskularną klatkę piersiową opina koszulka Under Armour. Włosy ma w wyjątkowym nieładzie – jedno pasmo sterczy uroczo na czubku jego cudownej głowy.
– Nie będę kłamać. Nasz zespół jest na ostatnich nogach, ale to marzenie mojego ojca, a więc również i moje, i tylko ty możesz pomóc je nam urzeczywistnić. Możesz sprawić, że znów coś wygramy.
Racer milczy.
– Rajdy uliczne i wyścigi Formuły 1 to dwie różne rzeczy – odpowiada szorstko. Wygląda na odrobinę speszonego.
– Wiem. Ale bardzo bym chciała, abyś odbył jazdę testową, a jeśli wszystko pójdzie dobrze, to…
– A kiedy jest ta jazda? – przerywa mi.
– Wczoraj. – Uśmiecham się. – Teraz. Najszybciej, jak to możliwe. Sezon zaczyna się za dwa dni.
Patrzy na mnie, a potem śmieje się lekko i odpycha od ściany. Razem odchodzimy od gabloty.
– Ja pierdolę, ty mówisz o Formule 1? – upewnia się.
– Tak.
– O Formule 1?
– Tak. – Śmieję się. Czuję się podekscytowana na widok iskierek w jego niebieskich oczach.
Wydyma wargi w szelmowskim uśmiechu, a potem przesuwa ręką po twarzy i poważnieje.
– Kiedy wyjeżdżamy?
„Boże, czy on się właśnie zgodził?”
– Dziś wieczorem? Dasz radę?
– Dam – zapewnia.
Uśmiecham się i wyciągam rękę, aby go objąć. On robi to samo i czuję jego oddech za uchem. Gdy się od siebie odsuwamy, serce bije mi jak oszalałe.
Ten facet to prawdziwe arcydzieło Bożych rąk. Naturalna selekcja ewolucji nie zdołałaby stworzyć czegoś takiego. On samym swoim istnieniem łamie prawo.
Jego jedyną zasadą jest łamanie zasad, co sprawia, że w mój umysł wkrada się niepewność. Czy potrafię panować nad takim facetem?
Drake, Clay i Adrian… Nawet gdy razem knuli przeciwko mnie w taki lub inny sposób, to nigdy nie zdołali tak bardzo rozstroić mnie nerwowo jak ten facet działający w pojedynkę.
Ostatnie, czego chcę, to zaangażować się w związek z kierowcą. Nie mogę ciągle się tak przy nim czuć.
– Twojej rodzinie nie będzie to przeszkadzać, jeśli…
– Zajmę się tym. – Śmieje się z mojego zatroskania i obejmuje moją twarz, uśmiechając się do mnie z góry. – Jesteś tak cudowna, że to zagraża twojemu własnemu dobru. – Z roziskrzonymi oczami muska moje usta, budząc moje ciało i wywołując w nim ciarki. Potem odchodzi.
– Prześlij mi informacje na temat lotu. Spotkamy się na lotnisku.
– Dobrze, ale gdybyśmy mogli pozostać wyłącznie na stopie zawodowej, to byłabym naprawdę… wdzięczna.
Racer przystaje i ogląda się, aby na mnie spojrzeć.
Podchodzę do niego, nie mogąc złapać tchu.
– Wczoraj wieczorem niewiele brakowało, a posunęlibyśmy się za daleko.
– Nie dam ci się wymknąć. – Wygląda na nieprzejednanego. Zdeterminowanego.
Załamuję ręce.
– To bardziej skomplikowane, niż mi się wydawało.
Patrzy na moją twarz, a ja oblizuję usta i całuję go w policzek. Znalazłam go. To kierowca, w którego zdecydowałam się uwierzyć, którego postanowiłam wprowadzić do naszej stajni oraz wypróbować i „to” nie może się wydarzyć, zwłaszcza przy mojej rodzinie.
Odsuwam się, ale wtedy coś jakby zrywa się z uwięzi: Racer wydaje z siebie jęk, łapie mnie za