Fear me. Broken love. Tom 1. B.b. Reid
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fear me. Broken love. Tom 1 - B.b. Reid страница 16
– Dzięki, Willow, ale nie wykorzystasz mnie, by wykręcić się od egzaminu z biologii.
– Uch, nawet mi nie przypominaj. Pani Thompson to taka zołza. Przysięgam, że celowo mnie oblewa.
– Willow, dostałaś piątkę z minusem z jednego testu, bo umknęło ci jedno pytanie.
– I co z tego, i tak jest wiedźmą. Hej, a znalazłaś już swój telefon?
– Nie, ale na pewno się znajdzie.
Zgubiłam komórkę tuż po scenie na stołówce.
– Może ktoś go ukradł.
Bardzo możliwe. Pamiętałam, że na trzeciej lekcji wysłałam Willow wiadomość, tuż przed pójściem do łazienki. Myślałam, że zostawiłam komórkę na ławce. Zorientowałam się, że jej nie mam, gdy na czwartej lekcji Willow zapytała mnie, dlaczego nie odpowiedziałam na jej esemesa. Sprawdziłam plecak, wróciłam do łazienki, a potem nawet zapytałam w dziale rzeczy znalezionych, ale się nie odnalazła.
– Może. Poszukam jeszcze raz, popytam, a dopiero potem zgłoszę zaginięcie.
Zaparkowałyśmy przed szkołą i od razu zauważyłyśmy błysk świateł. Niedaleko stało kilka samochodów, a wokół zebrali się uczniowie, którzy bacznie obserwowali szkołę.
– Wow, ktoś umarł? – zapytała Willow.
– Nie sądzę. Nie ma żadnej karetki.
Szybko podeszłyśmy do tłumu, żeby zobaczyć, co się dzieje. Nie byłam gotowa na to, co ujrzałam – policja prowadziła skutego kajdankami Keirana do policyjnego samochodu. Za nimi szedł kolejny policjant z woreczkiem strunowym. Zawartość przypominała marihuanę.
– To jakaś pieprzona pomyłka! – usłyszałam i zobaczyłam, jak wściekły Keenan wypada ze szkoły, a za nim podąża równie wkurzony Dash. Wyglądali, jakby chcieli kogoś zabić. Nigdy nie widziałam ich w takim stanie.
– Synu, lepiej się uspokój i cofnij, bo ciebie też aresztujemy – oznajmił spokojnie funkcjonariusz.
– Pieprz się, puść mojego kuzyna. To gówno zostało podłożone!
– Popełniacie poważny błąd, świnie. Zadbam o to, żeby jeszcze dzisiaj odebrano wam odznaki – odezwał się Dash, który stał niedaleko, pozornie spokojny.
– Panie Chambers, my tylko wykonujemy swoją pracę – oznajmił mężczyzna i wepchnął Keirana na tył wozu.
Pod wieczór, gdy odrabiałam lekcje w domu, rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zastałam tam Keenana i Dasha. Ich miny nie wróżyły nic dobrego, ale w ogóle nie byłam zaskoczona ich wizytą.
– Eee, cześć… – przywitałam się. Już chciałam zapytać, co tu robią, ale Dash mi przerwał:
– Daruj sobie. To nie jest wizyta towarzyska.
– Wiemy, że to ty dałaś cynk policji i podłożyłaś te dragi, suko – powiedział Keenan, który wyglądał, jakby za chwilę miał mnie udusić.
Drgnęłam nerwowo, żałując, że cioci nie ma w domu.
– Dajemy ci szansę, żebyś poszła na posterunek i przyznała się, że to ty podłożyłaś te narkotyki.
– Nie wiem, o czym mówicie. Niczego takiego nie zrobiłam. – Próbowałam zamknąć drzwi, ale Dash szybko wcisnął stopę między nie a framugę.
– Za pieniądze można kupić pewne informacje, więc udało nam się dowiedzieć, że to z twojego numeru zadzwoniono na posterunek… i podałaś swoje nazwisko. To nie było zbyt mądre posunięcie – zakpił Dash.
– Mówiłam wam, że nie mam z tym nic wspólnego. Lepiej stąd idźcie, zanim zadzwonię na policję.
– Nie musisz się nas bać, owieczko – oznajmił Keenan niskim głosem. – Keiran chce się tobą zająć osobiście.
Rozdział 6
Później tego samego dnia poszłam na piątą lekcję i okazało się, że Keiran nie ma zamiaru mi odpuścić. Stał przy drzwiach i rozmawiał z Quentinem, gdy się tam zjawiłam. Gdy weszłam do klasy, podążył za mną bez słowa.
Dyskretnie się rozejrzałam, szukając Willow, i zajęłam to samo miejsce co dzień wcześniej. Musiałam z nią jeszcze porozmawiać i sprawdzić, jak się czuje. Nie było jej dzisiaj na siatkówce, francuskim ani na lunchu, a poza tym nie odpowiadała na moje wiadomości. Nie wiedziałam nawet, czy w ogóle przyszła do szkoły. Usiadłam na swoim miejscu i znowu do niej napisałam.
Czy Keiran coś jej zrobił?
– Monroe, usiądź tutaj.
– Tu mi pasuje – odparłam. Cisza, która nastąpiła, była bardziej przerażająca, niż gdyby krzyknął, a ja wiedziałam, że to nie miejsce ani czas, by go wkurzać. Nie przeszkadzałoby mu, że są tu inni ludzie. Po prostu by to wykorzystał, żeby znowu mnie upokorzyć.
Westchnęłam i wzięłam swoje książki, a potem poszłam usiąść obok niego. Chwilę później do klasy weszli Keenan i Sheldon w pogniecionych ubraniach, uśmiechając się do siebie tajemniczo. Zajęli ławki przed nami.
– Panie Masters i pani Chambers, następnym razem radzę iść na lekcję nieco bardziej chyżym krokiem, albowiem spóźnialstwo nie jest tu tolerowane.
– Jasne, panie Lawson, chociaż wydaje mi się, że ludzie już nie używają słowa „albowiem” – zażartował Keenan, na co klasa wybuchnęła śmiechem, a pan Lawson spąsowiał.
– Keenan, odpuść – zganiła go Sheldon.
– Tak, moja droga.
Patrzyłam, jak para zajmuje swoje miejsca. Keenan dźgał ją palcem i łaskotał, a ona chichotała. Zawsze znajdował pretekst, by jej dotknąć. Zauważyłam też, jak na nią patrzy. Pomimo swojej niewierności chyba ją ubóstwiał. Nie rozumiałam tego. Sheldon była piękna. Współczułam jej.
– Cześć, jestem Sheldon. Lake Monroe, prawda? – odezwała się i rozsiadła ze swoją torebką. Jej oczy miały intensywny bursztynowy kolor, a włosy jasny odcień blondu. Zawsze uważałam, że wygląda nieco egzotycznie, i podziwiałam jej wysportowaną od cheerleadingu sylwetkę.
– Eee… tak. Cześć – odparłam, ale nie odwzajemniłam uśmiechu. Podchodziłam do Sheldon dość ostrożnie, w końcu była popularna, ładna i miała zarąbiste zderzaki. Cholera, teraz brzmię jak Keenan. Często widziałam, jak Keenan za nie łapie tak, żeby wszyscy widzieli.
Wydawała się miła, ale jeśli chodzi o facetów – niezbyt rozgarnięta. Keenan był męską dziwką i się z tym nie krył, a mimo to ona wciąż z nim była. Nie rozumiałam takiego oddania, mimo że sama nigdy nie miałam chłopaka przez Keirana.
– Ostatnia