Fear me. Broken love. Tom 1. B.b. Reid

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fear me. Broken love. Tom 1 - B.b. Reid страница 18

Fear me. Broken love. Tom 1 - B.b. Reid

Скачать книгу

pracowników. Kiedy ruszył za mną do łazienki, zagroziłam, że zrobię mu krzywdę. W końcu odpuścił, mamrocząc coś pod nosem o nieświadomych nastolatkach, a ja szybko przebrałam się w strój pracowniczy.

      Dostałam pracę na siłowni w zeszłym roku, jakieś dwa miesiące po zniknięciu Keirana. Pamiętam, że wtedy czułam się tak, jakbym straciła ważną część mojego życia, więc na początku poświęciłam się swoim zainteresowaniom, ale mój zapał szybko opadł. Kilka tygodni później po drodze do miejscowej burgerowni zobaczyłam w oknie siłowni ogłoszenie, że poszukują pracowników, i się zgłosiłam. Charlie rzucił mi jedno spojrzenie i zaczął opłakiwać braki w moim życiu uczuciowym. Stwierdził, że albo nie doceniam mężczyzn, albo poczułam coś do kogoś, kto mnie nie zauważa. Gdyby tylko wiedział… Starałam się mu wyjaśnić, że mam tylko szesnaście lat i całe życie na znalezienie miłości, ale po tych słowach niemal się rozpłakał. „Biedaczyno. Jest gorzej, niż myślałem. Masz tę pracę. Muszę ci pomóc. To mój prawdziwy cel w życiu”, powiedział.

      I od tamtego czasu tu pracowałam. To zajęcie pozwalało mi się na czymś skupić i odłożyć trochę pieniędzy na studia. Nie wiedziałam, co chcę robić po liceum, ale najważniejsze, że wyjadę gdzieś daleko od NIEGO, i wtedy przeżyję.

      Przypięłam do spodni zestaw słuchawkowy, który kazali nam nosić, włączyłam go i zaczęłam obchód. Nie ma nic lepszego niż wdychanie zapachu potu i obserwowanie, jak samotne kury domowe napalają się na półnagich, spoconych osiłków. Siłownia miała swoje plusy.

      Charlie wrócił do pracy i udawał, że wszystko nadzoruje, a tak naprawdę dyskretnie zerkał na ćwiczących. Był dumnym z siebie homoseksualistą. Miał wielkie serce i był dobrym mentorem w kwestii mężczyzn, chociaż uważał, że poniósł porażkę, bo nadal byłam sama, a on nie potrafił tego zmienić.

      Zajęłam się kontami członkowskimi – przeglądałam i zaznaczałam te, których ważność już wygasła, gdy nagle poczułam zapach cytryn. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i spojrzałam na odpowiedzialną za to kobietę. Pani Fletcher często odwiedzała siłownię pomimo swoich sześćdziesięciu ośmiu lat, chociaż głównie chodziła na bieżni i schodach treningowych. I czasami przynosiła mi cytrynowe ciasteczka.

      – Dzień dobry, kochana. Przyniosłam ci coś dobrego. – Położyła na blacie papierową torbę, a ja natychmiast ją przechwyciłam.

      – Jak się pani miewa, pani Fletcher? – zapytałam, wpychając sobie do ust pyszne ciastko z miękkim środkiem i żałując, że nie mam do tego szklanki mleka.

      – Wolniej, bo się zadławisz. W torbie jest ich więcej – zganiła mnie.

      – Och, wiem, po prostu chcę zjeść jak najwięcej, zanim Charlie je wywęszy. Ostatnim razem pochłonął niemal całą moją porcję.

      – A gdzie jest Charles? Jest mi potrzebny, musi wystawić dla mnie tę morderczą maszynę.

      – Dzień dobry – odezwał się głęboki, jedwabisty głos.

      Obie się odwróciłyśmy i zobaczyłyśmy atrakcyjnego mężczyznę w średnim wieku, który właśnie wszedł do siłowni. Często tu przychodził, chociaż nigdy nie widziałam, by rzeczywiście ćwiczył. Może on też przychodzi tu, by popatrzeć na facetów. Przez chwilę zastanawiałam się, czy Charlie lubi starszych. Właśnie skończył trzydzieści lat, a ten facet wyglądał na trzydzieści pięć–czterdzieści.

      – Och, dzień dobry, panie Martin. Co tu pana dzisiaj sprowadza?

      – Podejrzewam, że najtrafniejszą odpowiedzią będą ćwiczenia – odparł z lekkim uśmiechem.

      Popatrzyłam przepraszająco, jednocześnie przyglądając się jego zadbanej aparycji i ciemnym, falowanym włosom. Był wysoki i umięśniony, ale nie przesadnie, a do tego zawsze uprzejmy i czarujący. Kiedyś się zastanawiałam, czy jest żonaty, ale nigdy go o to nie zapytałam. Jeśli nie był gejem, mogłabym rozważyć, czy nie przedstawić go mojej cioci. Ponadto musiałby być jednak fanem Star Treka, inaczej można zapomnieć o sprawie.

      Uśmiechnął się wyrozumiale do pani Fletcher, która patrzyła na niego, zadzierając głowę.

      – Witam, pani Fletcher. Jak się pani dzisiaj miewa?

      – W porządku, dziękuję – odparła weselszym tonem, bo widocznie podobało jej się, że poświęcił jej uwagę. Przyglądałam się im, by ocenić ich zażyłość. Nie wiedziałam, że się znają.

      – Jak zawsze miło panią widzieć.

      – Przesadza pan. – Zarumieniła się i odeszła niechętnie, gdy Charlie, który właśnie skończył ustawiać bieżnię, pomachał do niej ręką.

      Mężczyzna skupił się teraz na mnie, a ja poczułam ciężar jego spojrzenia.

      – A jak ty się masz, młoda damo? Co nowego?

      – Dobrze, dziękuję. Nic ciekawego – odparłam, siląc się na beztroski ton.

      Dalej się na mnie gapił, jakby czegoś chciał. Poruszyłam się niespokojnie, czując znajomą potrzebę ucieczki. Od roku przychodził tu i zachowywał się mniej więcej tak samo. Wypytywał o mnie i o szkołę. Któregoś razu spytał, czy się z kimś spotykam. Pamiętam, jaką poczułam wtedy panikę, bo miałam wrażenie, że do mnie zarywa. I chyba to zauważył, bo przeprosił i szybko wyszedł z siłowni. W końcu po kilku chwilach podał mi swoją kartę członkowską.

      – Wie pan, mamy teraz taką promocję. Jeśli przyprowadzi pan na siłownię znajomego, w następnym miesiącu zapłaci pan tylko połowę ceny. Może pan też przyprowadzić żonę lub dziecko…

      Zamilkłam, gdy w jego oczach dostrzegłam gniew na wspomnienie żony i dziecka. Nie potrafiłam tego opisać, ale jego mina nie przypominała tej, jaką ludzie zawsze mają na wspomnienie o bliskich.

      – Nikogo nie będę przyprowadzać – odparł opryskliwym tonem. Teraz już nie wydawał się taki czarujący jak wcześniej.

      – Przepraszam, jeśli pana uraziłam. Nie…

      – Nonsens. – Jego uśmiech był wymuszony, nie sięgał oczu. – To ja powinien przeprosić. Moja żona zmarła kilka lat temu. Jeszcze nie poradziłem sobie z jej śmiercią.

      Natychmiast poczułam się jak sucz, nie tylko przez to, że obudziłam w nim złe wspomnienia, ale też przez to, co o nim myślałam.

      – W takim razie proszę przyjąć moje przeprosiny, panie Martin. – Uśmiechnęłam się i oddałam mu kartę.

      – Jesteś wyjątkową dziewczyną, Lake. Co za szkoda – stwierdził i odszedł. Patrzyłam, jak wchodzi do szatni, a mój uśmiech natychmiast zniknął.

      Pół godziny później właśnie myłam okna i kiwałam głową do muzyki, gdy nagle owiało mnie rześkie letnie powietrze, bo ktoś wszedł do środka.

      – Witamy ponownie. Właśnie mamy promocję. Za polecenie naszej siłowni znajomemu można otrzymać pięćdziesięcioprocentową zniżkę na następny miesiąc.

      – Znakomicie.

Скачать книгу