Od pierwszego wejrzenia. Kristen Ashley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Od pierwszego wejrzenia - Kristen Ashley страница 22
Usiłowałam się odsunąć, żeby mieć pole manewru do rozebrania się, ale jego zręczne palce wiedziały, co robią. Poczułam spazm w dole ciała.
– A niech mnie… – wydyszałam.
– Dlaczego „Whisky”? – powtórzył.
– To przez twoje oczy – szepnęłam. – Mają kolor whisky.
Uśmiechnął się. A ja poczułam kolejny spazm w dole brzucha. Pocałował mnie znowu, po czym odsunął się i w końcu ściągnął ze mnie bluzkę. Był już na mnie, a jego niestrudzone usta i zręczne palce penetrowały każdy zakamarek ciała. Odebrało mi mowę. Mój stanik odfrunął. Hank sięgnął w dół, zdejmując mi buty, potem zabrał się za zsuwanie jeansów. Bez ostrzeżenia zanurkował między moje nogi, poczułam jego gorący oddech przez majtki. To było preludium do tego, co zaczął wyczyniać ustami. To było przyjemne, bardzo przyjemne, i poczułam, że za moment będzie po wszystkim. Napięcie narastało aż do spektakularnego finału.
– Haaank… – jęknęłam.
Oderwał ode mnie usta i uniósł się nade mną. Usiłowałam zepchnąć go w dół, bo przecież nie skończył, byłam na granicy spełnienia. Nie poruszył się, zamiast tego zawędrował ustami na moją szyję.
– Byłam już tak blisko…! – poskarżyłam się.
– Wiem – odrzekł, nie poddając się mojej sugestii. – Nie pozwolę ci tak szybko skończyć.
Nie pozwolił. Doprowadzał mnie do szaleństwa i przerywał, raz za razem, a mnie udało się jedynie rozpiąć mu pasek i jeden guzik jeansów. Wsunęłam dłoń za spodnie, podczas gdy jego palce tańczyły wewnątrz mojego ciała i gdy już, już miałam kończyć, znowu się wycofał.
Otworzyłam oczy.
– Whisky…! – jęknęłam bezradnie, usiłując obalić go na plecy, żeby zyskać jakąś przewagę.
Byłam już tak rozgrzana, że moje ciało niemal skwierczało. Nigdy w życiu nie byłam jeszcze tak napalona!
Uśmiechnął się.
– Nie nabijaj się ze mnie, tylko dokończ, co zacząłeś! – zażądałam.
Pocałował mnie delikatnie.
– Poproś ładnie…
Z moich ust dobyło się stłumione warknięcie. Zaatakowałam i wszystko wyrwało się spod kontroli. Przepychaliśmy się, ale przecież był o wiele silniejszy. Obalił mnie na plecy i unieruchomił nadgarstki nad głową, jego druga dłoń pracowała niestrudzenie między moimi udami. Znów byłam tak blisko, wiedział to.
– Puść moje ręce, chcę cię dotknąć!
Oczywiście nie zareagował, wędrował językiem po mojej szyi.
– Hank…!
To zabrzmiało jak błaganie. Żałosne.
Wycofał dłoń.
– Błagam…! – powiedziałam niskim głosem.
Wisiał nade mną, patrząc mi w oczy, jego spojrzenie parzyło jak lawa. Wstrzymałam oddech. Położył się na mnie, wpasowując się biodrami między moje uda. Uwolnił moje nadgarstki. Rozpiął rozporek, a ja nerwowo zsunęłam jego jeansy, aż w końcu moja dłoń znalazła to, czego szukała.
– Rany, Słonko! – szepnął, patrząc mi głęboko w oczy.
Usiłowałam naprowadzić go, ale się opierał.
– Chcę cię poczuć w sobie, teraz!
Odsunął moją dłoń i chwycił moje biodra, unosząc je. Przez chwilę przyglądał się, odwlekając nieuniknione.
– Błagam! – jęknęłam.
Wślizgnął się do środka. Pasował idealnie. Oplotłam go ramionami, odrzucając głowę do tyłu.
– Kochanie, spójrz na mnie! – szepnął.
Spojrzałam, a on wciąż się we mnie poruszał.
– To właśnie teraz się zaczyna – rzekł enigmatycznie.
Dostosowałam do jego rytmu ruchy bioder. Nie mogłam skupić się na jego słowach, znowu byłam na granicy spełnienia.
– Co się zaczyna…?
– My się zaczynamy.
– Whisky… Nie nadążam za tobą!
Nadążałam, ale nie za tym, co mówił. Przylgnęłam do niego, chcąc poczuć go jeszcze głębiej.
– Niech to, pasujemy idealnie! – wyszeptałam.
– Słoneczko, skup się jeszcze przez moment – powtórzył i miałam wrażenie, że jest rozbawiony tym, co się dzieje.
Nie przerywał swojego tańca wewnątrz mnie, a ja byłam już tuż-tuż.
– Zwariowałeś? – W tej chwili było mi wszystko jedno, mógł być kompletnym wariatem.
– Od teraz jesteśmy razem.
Moje ramiona się zacisnęły i inne części ciała również zacisnęły się wokół niego.
Jego spojrzenie znowu złagodniało.
– Teraz to czuję, jest miło… – szepnął.
– Hank!
Wszedł jeszcze głębiej.
– Nic nie mów.
– Hank…!
Przykrył moje usta swoimi.
– Cicho… – mruknął.
Znowu mnie całował, a ja nie pozostawałam dłużna. Poruszaliśmy się w jednym rytmie, a ja szeptałam wciąż jego imię, aż przeszło w jęk i w końcu odczułam wszechogarniające spełnienie.
Było spektakularnie.
Rozdział siódmy
Koniec
Gdy emocje opadły, Hank na moment wyszedł z łóżka, ściągnął spodnie, po czym zgasił światło i opatuliwszy mnie kołdrą, wślizgnął się w ciepłe pielesze. Położył się na plecach i przyciągnął mnie blisko. Nie odzywałam się, głównie dlatego, że byłam pochłonięta zastanawianiem się, na ilu poziomach osiągnęłam mistrzostwo w byciu idiotką. Byłam przy dwudziestym siódmym, gdy Hank się odezwał:
– Chyba