Świat Zofii. Jostein Gaarder
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Świat Zofii - Jostein Gaarder страница 5
Jak powstał świat? Czy za tym, co się dzieje, kryje się czyjaś wola, jakiś sens? Czy istnieje życie po śmierci? W jaki w ogóle sposób znaleźć odpowiedź na podobne pytania? I przede wszystkim: jak powinniśmy żyć?
Pytania takie jak te zadawali sobie ludzie od niepamiętnych czasów. Nie znamy kultury, która nie dociekałaby, kim są ludzie czy skąd wziął się świat.
W zasadzie pytań filozoficznych nie jest tak wiele. Najważniejsze już sobie zadaliśmy. Na każde z nich w przeszłości udzielono wielu różnych odpowiedzi.
Łatwiej jest zadawać filozoficzne pytania, niż na nie odpowiadać.
Dzisiaj także każdy człowiek musi znaleźć własną odpowiedź na te pytania. Nie da się niestety zajrzeć do encyklopedii, by dowiedzieć się, czy istnieje Bóg lub czy jest jakieś życie po śmierci. Encyklopedia nie udzieli nam także odpowiedzi na pytanie, jak powinniśmy żyć. Jednakże studiowanie tego, co wymyślili inni ludzie, może okazać się pomocne w formowaniu naszego poglądu na życie.
Pogoń filozofów za prawdą można chyba porównać do opowieści detektywistycznej. Niektórzy uważają, że mordercą jest Jakobsen, inni podejrzewają Nielsena albo Jepsena. Gdy mamy do czynienia z prawdziwą zagadką kryminalną, zdarzyć się może, że policji nagle uda się ją rozwiązać. Możliwe jest także, że nigdy nie zdoła się jej rozwikłać. Ale przecież tajemnica mimo to ma jakieś rozwiązanie.
Choćby na jakieś pytanie trudno było odpowiedzieć, należy jednak przyjąć, że istnieje na nie tylko jedna jedyna odpowiedź. Albo jest jakiś rodzaj egzystencji po śmierci, albo go nie ma.
Wiele dawnych zagadek z czasem rozwiązała nauka. Kiedyś wielką tajemnicą był wygląd drugiej strony Księżyca. Do odpowiedzi na to pytanie nie dało się dojść przez dyskusję, pozostawało więc pole do popisu dla fantazji. Dziś jednak wiemy dobrze, jak Księżyc wygląda z drugiej strony. Nikt już nie wierzy, że mieszka tam jakiś człowieczek lub że Księżyc to wielki ser.
Jeden z dawnych filozofów greckich, który żył ponad dwa tysiące lat temu, uważał, że filozofia narodziła się z ludzkiego zdziwienia. Człowieka tak dziwiło własne istnienie, że pytania filozoficzne same mu się nasunęły.
To trochę tak jak wtedy, gdy obserwujemy czarodziejską sztuczkę: nie możemy pojąć, jak mogło dojść do tego, co widzimy. Pytamy więc właśnie o to: w jaki sposób czarodziej zdołał przemienić kilka jedwabnych białych chustek w żywego królika?
Wielu ludzi ma poczucie, że świat jest równie niepojęty jak sztuka czarodzieja, nagle wyciągającego królika z pustego przed chwilą cylindra.
Jeśli chodzi o królika, rozumiemy, że czarodziej musiał nas oszukać, i pragniemy odkryć, w jaki sposób tego dokonał. Ze światem sprawa przedstawia się nieco inaczej. Wiemy, że świat to nie żadne szachrajstwo i bujda, bo przecież chodzimy po Ziemi, sami jesteśmy częścią świata. Właściwie to my sami jesteśmy białym królikiem wyciągniętym z cylindra. Różnimy się od białego królika tylko tym, że on nie zdaje sobie sprawy, iż bierze udział w sztuczce. Z nami jest inaczej. My uważamy, że uczestniczymy w czymś zagadkowym i chcielibyśmy dowiedzieć się, jak właściwie sprawy się mają.
PS Jeśli chodzi o białego królika, to lepiej chyba będzie przyrównać go do całego wszechświata. My, którzy tu mieszkamy, jesteśmy malutkimi stworzonkami, żyjącymi głęboko w futrze królika. Ale filozofowie próbują się wspinać po jednym z cienkich włosków, aby zajrzeć wielkiemu czarodziejowi prosto w oczy.
Czy to dla Ciebie nie za nudne, Zosiu? Ciąg dalszy nastąpi.
Zofia była kompletnie oszołomiona. Czy to nie jest nudne? Czytała z zapartym tchem, nawet na moment nie mogła się oderwać.
Kto przyniósł ten list? Kto? Kto?
Niemożliwe, by była to ta sama osoba, która wysłała pocztówkę z życzeniami urodzinowymi do Hildy Møller Knag, na kartce był przecież znaczek i stempel. Żółtą kopertę włożono bezpośrednio do skrzynki na listy, tak samo jak poprzednio dwie białe koperty.
Zofia zerknęła na zegarek. Była dopiero za kwadrans trzecia, a więc jeszcze prawie dwie godziny do powrotu matki z pracy.
Zofia wyczołgała się do ogrodu i znów pobiegła do skrzynki na listy. Czy możliwe, by leżało tam coś jeszcze?
Znalazła kolejną żółtą kopertę ze swoim nazwiskiem. Tym razem rozejrzała się dokoła, ale nikogo nie zobaczyła. Wybiegła za furtkę aż na skraj lasu, zbadała ścieżkę.
I tam także ani żywej duszy.
Nagle wydało jej się, że z głębi lasu doszedł ją trzask łamanych gałązek. Nie była tego jednak całkiem pewna, zresztą i tak na nic by się zdało ruszanie w pogoń za kimś, kto uciekał.
Zofia otworzyła kluczem drzwi i weszła do domu, odłożyła szkolny plecak i pocztę dla matki. Wbiegła na górę do swego pokoju, wyciągnęła wielką puszkę po ciastkach, pełną ślicznych kamieni, wysypała kamienie na podłogę i włożyła do puszki obie duże koperty. Znów wybiegła do ogrodu z puszką pod pachą. Zanim wyszła, wystawiła jeszcze jedzenie dla Shere Khana.
– Kici! Kici! Kici!
Gdy znów znalazła się w Zaułku, otworzyła kopertę i wyciągnęła kilka zapisanych na maszynie kartek. Zaczęła czytać:
Niezwykła istota
A więc znów się spotykamy. Jak już pewnie zrozumiałaś, nasz mały kurs filozofii dostawać będziesz w odpowiednio strawnych porcjach. Oto kilka kolejnych uwag wstępnych.
Czy mówiłem już, że jedyne, czego nam potrzeba, abyśmy stali się dobrymi filozofami, to zdolność do dziwienia się światem? Jeśli nie, oznajmiam to teraz: JEDYNE, CZEGO NAM POTRZEBA, ABYŚMY STALI SIĘ DOBRYMI FILOZOFAMI, TO ZDOLNOŚĆ DO DZIWIENIA SIĘ ŚWIATEM.
Zdolność tę posiadają wszystkie małe dzieci. Po kilku zaledwie miesiącach wślizgują się w olśniewająco nową rzeczywistość. Wydaje się jednak, że kiedy rosną, zdolność dziwienia się zaczyna zanikać. Dlaczego tak jest? Czy Zofia Amundsen zna na to odpowiedź?
Gdyby niemowlę umiało mówić, z pewnością wspomniałoby o tym, jak zadziwiający jest świat, na którym się pojawiło. Bo choć dziecko nie umie mówić, widzimy, z jakim zainteresowaniem wskazuje na wszystko dokoła i z jaką ciekawością chwyta przedmioty znajdujące się w pokoju.
Kiedy dziecko zaczyna wymawiać pierwsze słowa, zatrzymuje się i woła „hau, hau” za każdym razem, gdy zobaczy psa. Często widzimy, jak malec radośnie podskakuje w wózku i wymachując rączkami, krzyczy: „Hau, hau! Hau, hau!”. Nas, którzy mamy już trochę lat na karku, drażni być może taki zapał. „Tak, tak, to hau-hau – mówimy tonem ludzi znających życie – ale siedź spokojnie, bo inaczej wypadniesz z wózka”. Nie podzielamy zachwytów dziecka. Widzieliśmy już sporo psów.
Być może taki szalony, radosny popis odbędzie się kilkaset razy, zanim dziecko zdoła przejść obok psa, nie tracąc głowy z radości. Albo obok słonia czy hipopotama. Jednak na długo przedtem, nim dziecko nauczy się poprawnie mówić – i na długo zanim nauczy się myśleć filozoficznie – świat staje się czymś zwyczajnym.