CHŁOPIEC Z LASU. Harlan Coben
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу CHŁOPIEC Z LASU - Harlan Coben страница 6
Trzymała więc wnuka w objęciach i zaciskała mocno oczy. Chłopak poklepał ją po plecach, jakby chciał dodać jej otuchy.
– Babciu? – Tak właśnie ją nazywał. Babcią. – Na pewno dobrze się czujesz?
– Nic mi nie jest.
Matthew miał skórę ciemniejszą od ojca. Jego matka, Laila, była czarna, co jego również czyniło kimś czarnym, kolorowym, dwurasowym, czy jak to teraz nazywano. Wiek nie był żadnym usprawiedliwieniem, ale Hester, która już jakiś czas temu skończyła siedemdziesiąt lat, choć powtarzała wszystkim, że przestała je liczyć po sześćdziesiątych dziewiątych urodzinach – śmiało, nie krępujcie się, słyszała już wszystkie żarty na ten temat – zorientowała się, że trudno jej nadążać za stale zmieniającą się terminologią.
– Gdzie jest twoja mama? – zapytała.
– Chyba w pracy.
– To o co chodzi?
– Mamy w klasie taką dziewczynę – bąknął Matthew.
– I co z nią?
– Zaginęła, babciu. Mogłabyś pomóc?
Rozdział 3
– Nazywa się Naomi Pine – powiedział Matthew.
Siedzieli na tylnym siedzeniu należącego do Hester cadillaca escalade. Matthew jechał pociągiem do Nowego Jorku godzinę, z przesiadką na Frank Lautenberg Station w Secaucus, ale Hester uznała, że szybciej i roztropniej będzie go odwieźć do Westville samochodem. Nie było jej tam od ponad miesiąca, o wiele za długo, więc mogła jednocześnie pomóc swojemu zaniepokojonemu wnukowi i spędzić trochę czasu z nim i jego mamą, starając się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, albo, jak mówią Anglicy, zabić jednym kamieniem dwa ptaki, co jeśli się zastanowić, było naprawdę dziwaczną i okrutną metaforą. Rzucasz kamieniem, zabijasz dwa ptaki… i to ma być coś dobrego?
Patrzcie tylko, rzucam kamieniem w pięknego ptaka. Dlaczego? Dlaczego ktoś miałby to robić? Nie wiem. Jestem chyba psychopatą i kurczę… jakimś cudem trafiłem dwa ptaki! O rany! Ubiłem dwa ptaki!
– Babciu?
– Ta Naomi… – Hester oddaliła od siebie głupie myśli – jest twoją przyjaciółką?
Matthew wzruszył ramionami, jak potrafią to robić tylko nastolatki.
– Znam ją jakby od szóstego roku życia.
Nie odpowiedział wprost na jej pytanie, ale machnęła na to ręką.
– Jak dawno temu zaginęła?
– Jakby od tygodnia.
Jakby od tygodnia. Jakby od szóstego roku życia. Te „jakby” i „no wiesz” doprowadzały Hester do szaleństwa, ale nie był to odpowiedni moment, by się czepiać.
– Dzwoniłeś do niej? – zapytała.
– Nie znam jej numeru.
– Szuka jej policja?
Wzruszenie ramion nastolatka.
– Rozmawiałeś z jej rodzicami?
– Mieszka ze swoim tatą.
– Rozmawiałeś z nim?
Matthew skrzywił się, jakby był to najbardziej absurdalny pomysł pod słońcem.
– To skąd wiesz, czy nie jest chora? Albo nie wyjechała na wakacje czy gdzieś indziej?
Cisza.
– Dlaczego uważasz, że zaginęła?
Matthew wbił po prostu wzrok w okno. Tim, od wielu lat pracujący u Hester jako jej osobisty kierowca, zjechał z drogi numer 17 do centrum Westville, w New Jersey, niecałe pięćdziesiąt kilometrów od Manhattanu. W polu widzenia pojawiły się góry Ramapo, które, bądź co bądź, należą do Appalachów. Wspomnienia, jak to mają w zwyczaju, zaczęły się zakradać i kąsać Hester.
Ktoś powiedział jej kiedyś, że wspomnienia bolą, a najbardziej te dobre. Z biegiem lat zdała sobie sprawę, że to szczera prawda.
Hester i jej nieżyjący mąż, Ira – zmarł przed siedmiu laty – wychowali trzech synów na „górskim przedmieściu” (tak je nazywali) Westville w stanie New Jersey. Ich najstarszy syn, Jeffrey, był chirurgiem szczękowym i mieszkał teraz w Los Angeles ze swoją czwartą żoną, Sandy, agentką nieruchomości. Sandy była pierwszą z czterech żon, która nie była od niego nieprzyzwoicie młodsza i nie pracowała wcześniej jako pomoc dentystyczna w jego gabinecie. Zawsze to jakiś postęp, łudziła się Hester. Środkowy syn, Eric, pracował, tak jak jego ojciec, w mgławicowym świecie finansów – Hester nigdy nie wiedziała, co tam właściwie robili, czy to jej mąż, czy syn, poza przesuwaniem sterty pieniędzy z A do B, aby umożliwić C. Eric miał ze swoją żoną Stacey trzech synów, których zmajstrowali, podobnie jak Hester i Ira, w dwuletnich odstępach. Rodzina przeniosła się niedawno do Raleigh w Karolinie Północnej, obecnie bardzo atrakcyjnej miejscowości.
Najmłodszy syn, David – prawdę mówiąc, ulubieniec Hester – był ojcem Matthew.
– Kiedy mama wraca do domu? – zapytała wnuka.
Jego matka, Laila, pracowała, tak jak jego babka, w dużej kancelarii prawnej, ale specjalizowała się w prawie rodzinnym. W trakcie studiów na Uniwersytecie Columbia odbywała staż u Hester i tak poznała jej syna.
Laila i David zakochali się w sobie praktycznie od pierwszego wejrzenia, wzięli ślub i mieli jednego syna, Matthew.
– Nie wiem – odparł chłopak. – Chcesz, żebym wysłał jej esemesa?
– Jasne.
– Babciu?
– Co, skarbie?
– Nie mów o tym mamie.