CHŁOPIEC Z LASU. Harlan Coben
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу CHŁOPIEC Z LASU - Harlan Coben страница 8
„Ale słyszałam, jak z kimś rozmawiasz”.
„To mój niewidzialny przyjaciel”, oświadczył jej mały syn.
Z tego, co wiedziała, był to jedyny raz, kiedy ją okłamał.
Usłyszała teraz, jak na dole otwierają się frontowe drzwi.
– Cześć, mamo – przywitał matkę Matthew.
– Gdzie jest babcia?
– Gdzieś tutaj. Babciu?
– Już idę!
Spanikowana Hester uciekła z sypialni i zaszyła się w łazience. Czując się jak kompletna idiotka, spuściła wodę i odkręciła nawet kran, żeby zachować pozory. Dopiero po chwili podeszła do schodów. Laila stała na dole, bacznie się jej przyglądając.
– Cześć – powiedziała Hester.
– Cześć.
Laila była prześliczna. Nie dało się tego inaczej określić. Robiła piorunujące wrażenie w dopasowanym szarym biznesowym kostiumie, który opinał ją tam gdzie trzeba, czyli w jej wypadku wszędzie. Biała bluzka wspaniale kontrastowała z jej ciemną karnacją.
– Dobrze się czujesz? – zapytała.
– Tak, oczywiście.
Hester zeszła ze schodów. Kobiety krótko się uścisnęły.
– Co cię do nas sprowadza, Hester?
– Babcia pomaga mi w szkolnym projekcie – powiedział Matthew, wychodząc z kuchni.
– Tak? Na jaki temat?
– Prawa karnego.
Laila zrobiła zdziwioną minę.
– Nie mogłeś mnie o to poprosić?
– Babcia występuje w telewizji – dodał niezbyt zręcznie Matthew. Marny z niego kłamca, pomyślała Hester. Zupełnie jak jego ojciec. – No i bez obrazy, mamo, ale jest słynną adwokatką.
– Naprawdę? – Laila popatrzyła na teściową, a ta wzruszyła ramionami. – Skoro tak, to dobrze.
Hester cofnęła się myślami do pogrzebu Davida. Laila stała, trzymając małego Matthew za rękę. Miała suche oczy. Nie płakała. Tamtego dnia ani razu. Ani razu w obecności Hester czy kogokolwiek innego. Wieczorem Hester i Ira zabrali Matthew na hamburgera do Allendale. W pewnym momencie Hester zostawiła wnuka i męża i wróciła do Westville. Wyszła na tylne podwórko, na polanę przed lasem, gdzie tyle razy widziała, jak David znika, by spotykać się z Wilde’em. I nawet stamtąd, ze sporej odległości, przy wyjącym wietrze, słyszała gardłowy szloch synowej w sypialni. Był tak bolesny i rozdzierający, że wydawało się jej, że Laila zaraz się złamie i nikt nie zdoła jej naprawić.
Laila nie wyszła ponownie za mąż. Jeśli w ciągu ubiegłych dziesięciu lat byli jacyś mężczyźni – a musiała mieć wiele, wiele propozycji – nigdy o nich nie wspomniała.
Ale teraz był ten wysprzątany aż za bardzo dom i długi jasnobrązowy włos na poduszce.
Odpuść sobie, Hester.
Wyciągnęła nagle ręce i przytuliła synową.
– Co jest? – spytała zaskoczona Laila.
Odpuść sobie.
– Kocham cię – szepnęła Hester.
– Ja też cię kocham.
Hester zacisnęła mocno oczy. Nie była w stanie powstrzymać łez.
– Dobrze się czujesz? – zapytała Laila.
Hester wzięła się w garść, cofnęła się o krok i wygładziła spódnicę.
– Nic mi nie jest. – Sięgnęła do torebki i wyjęła chusteczkę. – Po prostu…
– Wiem – powiedziała cicho Laila.
Ponad jej ramieniem Hester spostrzegła, że Matthew kręci głową, przypominając, co mu obiecała.
– Lepiej już pójdę. – Ucałowała oboje i wyszła z domu.
Tim czekał na nią przy otwartych drzwiach samochodu. Bez względu na pogodę i porę roku, zawsze miał na sobie czarny garnitur i czapkę szofera. Hester powtarzała mu, że nie musi się tak ubierać i ani garnitur, ani czapka do niego nie pasują. Być może dlatego, że był taki zwalisty. Albo dlatego, że nosił broń.
Siadając z tyłu, Hester po raz ostatni spojrzała na dom. Matthew stał w progu i na nią patrzył. Znów to sobie uświadomiła.
Jej wnuk poprosił ją o pomoc.
Nigdy wcześniej tego nie robił. Nie powiedział jej wszystkiego. Jeszcze nie. Ale nurzając się we własnym nieszczęściu, opłakując tę dziurę w swoim życiu, zapomniała, że ta dziura była o wiele gorsza dla Matthew, dorastającego bez ojca, zwłaszcza bez takiego ojca: bez tego dobrego i serdecznego człowieka, który odziedziczył wszystko, co najlepsze, po niej, a jeszcze bardziej po Irze. A Ira – była o tym przekonana – zmarł na atak serca, bo nie mógł się pogodzić ze stratą syna w wypadku.
Tim usiadł na miejscu kierowcy.
– Słyszałeś, co mówił Matthew? – zapytała.
– Tak.
– I co myślisz?
Tim wzruszył ramionami.
– On coś ukrywa – stwierdził.
Hester nic na to nie odpowiedziała.
– Wracamy do miasta? – zapytał Tim.
– Nie – odparła. – Najpierw wpadniemy na posterunek policji w Westville.
Rozdział 4
– No, no, niech mnie kule biją. Hester Crimstein na moim skromnym posterunku.
Siedziała w gabinecie szefa policji Westville, Orena Carmichaela, który choć wkrótce, w wieku siedemdziesięciu lat, miał przejść na emeryturę, pozostał tym, kim był zawsze – cudownym niezrównanym mięśniakiem.
– Mnie też miło cię widzieć, Oren.
– Świetnie wyglądasz.
– Ty też. – Siwizna tak bardzo służy mężczyznom. To niesprawiedliwe, pomyślała. – Jak się miewa Cheryl? – zapytała.
– Rzuciła mnie.