Z duchami przy wigilijnym stole. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Z duchami przy wigilijnym stole - Группа авторов страница 6

Z duchami przy wigilijnym stole - Группа авторов

Скачать книгу

przyjacielu: dyliżans pocztowy?! A po cóż on panu? Obiecałeś wszak pozostać z nami co najmniej tydzień.

      – O ile sobie przypominam – odparł generał z jeszcze większym zakłopotaniem – pod wpływem radości, którą było spotkanie z waszą lordowską mością, mogłem rzucić jakieś niewczesne słowa o kilkudniowym pobycie, ten jednak rychło potem okazał się zupełnie niemożliwy.

      – To prawdziwie zastanawiające – odrzekł jakby po chwili wahania młody arystokrata. – Nie dalej niż wczorajszego wieczoru zdawał się pan zupełnie odprężony, generale, a przecież nie mogły dzisiaj pojawić się jakieś naglące wezwania, gdyż nasza korespondencja nie dotarła jeszcze z miasta, zatem nie mógł pan dostać żadnych listów.

      Generał Browne, oszczędzając już sobie jakichkolwiek dalszych wyjaśnień, mruknął coś o niecierpiących zwłoki obowiązkach i obstawał przy konieczności swego wyjazdu z taką stanowczością, że ukrócił wszystkie protesty ze strony gospodarza, który zrozumiał, że decyzja została już podjęta i na nic byłyby wszelkie dalsze namowy.

      – No cóż… – rzekł. – Pozwól zatem przynajmniej, drogi panie Browne, że zanim oddalisz się ze swej woli czy musu, iż ci pokażę z tarasu widok, który unosząca się mgła już zaczyna odsłaniać.

      Mówiąc to, lord otworzył wysokie okno balkonowe i wyszedł na taras. Generał mechanicznie podążył za nim, zdało się jednak, że niewiele uwagi poświęca słowom gospodarza, który szerokimi gestami ogarniał krajobraz, pokazując poszczególne obiekty warte jego zdaniem zainteresowania. Przesuwali się tak czas jakiś, aż wreszcie lord Woodville, osiągnąwszy cel, którym było odciągnięcie gościa od reszty towarzystwa, przemówił z wielką powagą następującymi słowy:

      – Richardzie Browne, stary i wielce drogi mi druhu, jesteśmy już teraz sami, więc pozwól, że zaklnę cię na twój honor przyjaciela i żołnierza. Jak naprawdę odpocząłeś ostatniej nocy?

      – W rzeczy samej bardzo podle, milordzie – odparł zapytany z taką samą powagą w głosie. – Tak podle, że nie zaryzykowałbym drugiej podobnej, nawet gdyby mi obiecano za to nie tylko ziemię przynależną do tego zamku, ale również tę, którą mogę ogarnąć wzrokiem z tegoż wzniesienia.

      – To niezwykle zastanawiające – powiedział lord na poły jakby do siebie. – A zatem musi coś być we wszystkich opowieściach o tej komnacie. – Zwracając się teraz wprost do generała, ciągnął: – Na miłość boską, przyjacielu, bądźże ze mną szczery i ujawnij wszystkie niemiłe szczegóły tego, czego doświadczyłeś pod moim dachem, gdzie – w tym tkwi mój honor jako gospodarza – powinieneś zaznać tylko i wyłącznie wygód.

      Prośba ta najwidoczniej stropiła generała, gdyż odpowiedział dopiero po chwili.

      – Drogi milordzie, to, co przytrafiło mi się ubiegłej nocy, miało tak szczególny i nieprzyjemny charakter, że trudno byłoby mi się zdobyć na przedstawienie tego nawet panu, przyjacielu, gdyby nie to, że niezależnie od chęci uczynienia zadość pańskiej prośbie mniemam, iż moja szczerość w tej kwestii może doprowadzić do wyjaśnienia okoliczności tak bolesnych i tajemniczych. Innym to, co chcę zaraz opowiedzieć, mogłoby zasugerować, że jestem tępym, zabobonnym durniem, który pozwolił, by własna wyobraźnia zwiodła mnie na manowce i omamiła. Ponieważ jednak ty znałeś mnie w czasach i dzieciństwa, i młodości, nie będziesz podejrzewał, iż jako dorosły uległem fantazjom i słabostkom, od których kiedyś byłem wolny.

      Umilkł, a lord Woodville odrzekł:

      – Możesz całkowicie mi zaufać, iż dam wiarę każdemu słowu twej opowieści, jakkolwiek dziwna by się zdała. Zbyt dobrze znam siłę twego charakteru, abym podejrzewał, iż mógłbyś paść ofiarą jakichś przesądów, a dostatecznie ufam twojemu honorowi i twojej przyjaźni, aby wiedzieć, że nie pozwolą ci na wyolbrzymienie tego, czego byłeś świadkiem.

      – Dobrze zatem – zgodził się generał – przedstawię całą rzecz najlepiej, jak potrafię, znając twoją uczciwość, aczkolwiek wyraźnie czuję, że wolałbym frontalnie zaatakować baterię wroga, niż przywoływać okropne wspomnienia ostatniej nocy.

      Zamilkł na chwilę, a widząc, że lord Woodville zastygł bez słowa w postawie pełnej uwagi, zaczął wyłuszczać, chociaż nie bez widocznych obiekcji, historię swoich nocnych przygód w Gobelinowej Komnacie.

      – Gdy tylko opuścił mnie pan wieczorem, milordzie, zaraz się rozebrałem i położyłem do łóżka, ale drewno w kominku, który znalazł się niemal dokładnie naprzeciw łóżka, płonęło tak żywo i radośnie, że za sprawą setek pobudzających wspomnień z czasów dzieciństwa i młodości, obudzonych dzięki tak miłemu spotkaniu, nie zapadłem natychmiast w sen. Muszę jednak zaznaczyć, że wszystkie emocje były przyjemne i budujące, co miało źródło w poczuciu, iż oto przynajmniej na czas jakiś miejsce znojów, trudów i niebezpieczeństw mego zawodu zajęły rozkosze spokojnego życia, a co więcej, na nowo zaplotły się owe przyjacielskie, serdeczne więzi, z którymi wziąłem rozbrat, powodowany surowymi wymogami wojny. Kiedy więc po głowie pląsały mi takie przyjemne myśli i powoli usypiałem, znienacka rozbudził mnie dźwięk przypominający szelest jedwabnej sukni i stukot wysokich obcasów, zupełnie jakby po sypialni przechadzała się jakaś kobieta. Zanim zdążyłem rozsunąć kotary, aby zobaczyć, co się dzieje, pomiędzy łóżko a kominek zdążyła wślizgnąć się niska postać niewieścia. Zwrócona była do mnie tyłem, a z wyglądu szyi i pleców mogłem wnieść, że należały do starszej kobiety odzianej w staromodną suknię, którą damy nazywają chyba saque, a która zupełnie luźna w talii, wokół szyi i łopatek zebrana była w szerokie, sięgające ziemi fałdy, kończące się swego rodzaju trenem. Wizyta ta wydała mi się niezmiernie dziwna, ale nawet na chwilę nie zagościła w mej głowie myśl, że mogę mieć przed oczyma kogoś innego niż normalną wiekową śmiertelniczkę, mieszkankę zamku, która dla kaprysu przebrała się za swą babkę, a która być może udostępniła mi swoją sypialnię (wydało mi się bowiem, że wasza lordowska mość coś wspomniał o ograniczonej liczbie pokojów), potem zaś zapomniała o tej okoliczności i o północy powróciła do swego dawnego lokum. Tak pomyślawszy, poruszyłem się w łóżku i lekko zakasłałem, aby uświadomić intruzce, że to ja jestem teraz tutaj lokatorem. Powoli odwróciła się, ale, wielkie nieba, milordzie, jakąż twarz mi odsłoniła! Niepodobna już było żywić żadnych wątpliwości co do tego, kim jest, ani zaliczyć jej do grona żywych osób. Na obliczu, które zachowało dawne rysy, odłożyły się ślady najokropniejszych i najbardziej występnych namiętności, jakie nawiedzały ją za życia. Miało się wrażenie, iż z grobu dobyte zostało ciało jakiejś straszliwej zbrodniarki, a z wieczystego ognia wyrwano duszę, aby je zjednoczyć w okropnym dziele. Poderwałem się na łóżku, siadłem, opierając się na dłoniach, i wpatrzyłem w okropne widmo. Wiedźma jednym szybkim ruchem zbliżyła się do łóżka, na którym zległem, i przykucnęła na nim, nachylając na odległość pół jarda ode mnie swe diaboliczne lico, na które wypełzł grymas nienawistnej drwiny żywionej przez wcielonego wroga.

      Tutaj generał Browne urwał i otarł czoło z zimnego potu, którym się ono pokryło na samo wspomnienie przeraźliwej wizji.

      – Milordzie, nie jestem tchórzem – ciągnął. – Zaznałem wszelkich śmiertelnych niebezpieczeństw związanych z moją profesją i mogę bez fałszywej skromności stwierdzić, że Richard Browne nigdy nie przyniósł ujmy orężu, które nosi. W tych jednak

Скачать книгу