Z duchami przy wigilijnym stole. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Z duchami przy wigilijnym stole - Группа авторов страница 9

Z duchami przy wigilijnym stole - Группа авторов

Скачать книгу

ale nie mogły zobaczyć, co się w niej kryje. Zamknęła przed nimi drzwi i nawet nie nakładając kapelusza, pospieszyła ulicą do miejsca popularnie zwanego „U Smitha”. Mowa o sklepie, w którym można było dostać wszystko: mięso, zieleninę, artykuły metalowe, zabawki, ubrania i cokolwiek mogło jeszcze klientowi przyjść do głowy. Stojącemu za ladą Smithowi Mary oznajmiła, że chce nową wstążkę do kapelusza. Najlepiej białą albo coś innego w tym stylu.

      Tymczasem pani Pickering spiesznie wracała do domu. Hallow dzieliły (i dzielą) od Worcester jakieś trzy mile, a pani Pickering mieszkała między obiema miejscowościami, chociaż trochę bliżej większej niż mniejszej. Ona i siostra były córkami ciężko pracującego farmera Thomasa Barbera, który zmarł, gdy były jeszcze małe, nie zostawiając im niczego poza długami. Całe umeblowanie trzeba było sprzedać, dziewczęta musiały więc rozejrzeć się za zarobkiem. Hester poślubiła Johna Pickeringa, Mary zaś poszła na służbę. Pickeringom zaczęło się nieźle układać. Początkowy majątek w postaci chałupki, niewielkiego poletka i krowy urósł; w każdym razie obszary zasiewu poszerzyły się kilkakrotnie, w końcu stając się prawdziwą plantacją chmielu, a sam John Pickering zajął się handlem i otworzył biuro w Worcester. W interesy zaangażował obu swych młodych, dobrze wykształconych synów, a po śmierci ojca szefem został starszy z nich, Richard, wówczas dwudziestojednolatek. Działo się to przed czterema laty. Następnego dnia Richard miał pojąć za żonę Helenę Law, córkę lekarza, zaś Mary Barber, jak wspomnieliśmy, uważała, że nie pasuje do tej uroczystości.

      I miała rację. Pickeringowie nieustannie namawiali Mary, aby zamieszkała z nimi, porzuciwszy służbę, którą uważali za zajęcie uwłaczające zarówno jej, jak i im. Ona zaś nieustannie odmawiała.

      Pani Pickering zaś, która nie bardzo się rozeznawała w relacjach towarzyskich i niespecjalnie się nimi przejmowała, miała wielki kłopot, w zestawieniu z którym inne rzeczy wydawały się błahe. Już od jakiegoś czasu między jej synami pojawiły się niesnaski: w głębi serca może bardziej kochała młodszego, a w każdym razie na ile mogła, brała jego stronę przeciw starszemu. Richard miał pierwszeństwo, jeśli chodzi o decyzje, i górował nad bratem, młodszy o cztery lata William nie znosił zaś owego braterskiego prymatu. Richard był metodyczny i regularny niczym mechanizm w zegarku, William natomiast uwielbiał wypuszczać się wieczorami poza dom, tracąc czas i pieniądze. Richard od czasu do czasu stwierdzał, że w gabinetowej kasie brakuje pewnych sum pieniędzy, i za każdym razem był przekonany, że to sprawka Williama, ten jednak spokojnie odpierał zarzuty, dorzucając przy okazji, że to tylko braterskie uprzedzenia. W gruncie rzeczy to właśnie stanowiło główną przyczynę nieporozumień, ale powściągliwy Richard Pickering ukrywał przed matką owe drobne kłopoty finansowe. Ona zaś, biedactwo, gorąco wierzyła, że ślub Richarda zaleczy wszystkie rany, choć przyparta do muru, nie bardzo potrafiłaby wyjaśnić, jak niby miałoby się to dokonać. Jeszcze miesiąc, a William osiągnie prawną dojrzałość, czego konsekwencją musi być partnerstwo w firmie, a więc i udział w pozostawionym przez ojca majątku.

      I tak pani Pickering wracała do domu, dumając nad tym wszystkim i modląc się – ach, jakże gorliwie! – aby pomiędzy braćmi zapanowała zgoda.

      Młodzi Pickeringowie istotnie zjawili się w domu tak, jak było wcześniej umówione, ale nie w wymarzonym przez matkę pokojowym nastroju, lecz w stanie jawnej kłótni. Obaj wyrośli na przystojnych, dorodnych młodzieńców o regularnych rysach, ciemnych włosach oraz odziedziczonych po matce bystrych szarych oczach. Twarz Richarda była poważna, Williama radosna i ozdobiona najurokliwszym z możliwych uśmiechów. Nic jednak nie zostało oszczędzone biednej pani Pickering: z obydwu stron posypały się gniewne i obraźliwe słowa, po raz pierwszy pojawiła się wzmianka o niedoborach w kasie, a także przekonaniu Richarda, iż wina leży po stronie brata. Szczególnie że tego popołudnia stwierdzono brak sumy znacznie poważniejszej niż dotychczas.

      – Ach, Richardzie! – wykrztusiła. – Sam nie wiesz, co mówisz. Przecież on nie byłby zdolny do czegoś takiego!

      – Ale zrobił to, matko. Nie ma innego wytłumaczenia – upierał się starszy syn. – Nikt inny nie ma dostępu do kasy z wyjątkiem starego Stone,a, ale jego chyba byś nie podejrzewała.

      Wspomniany Stone, zatrudniony jeszcze przez starego Pickeringa, wiernie służył jemu i rodzinie przez wszystkie lata, a do pieniędzy, jak podkreślił Richard, nikt poza ich trójką nie miał dostępu. Do serca pani Pickering zakradł się pewien niepokój, jednak wierzyła swojemu młodszemu, ukochanemu synowi.

      – Proszę posłuchać, matko – ciągnął Richard. – Wszyscy wiedzą, a przynajmniej ja, jeśli ty się do tego nie przyznajesz, że William wydaje znacznie więcej, niż zarabia. Skąd niby ma pieniądze na te zbytki? Dotąd ukrywałem to przed tobą, aby tylko oszczędzić ci bólu, chociaż Stone nieustannie zachęcał mnie, bym postąpił inaczej.

      – Uspokój się, Richardzie, te pieniądze ja mu dawałam.

      William Pickering gwałtownie się obrócił. Dotąd beztrosko stał w oknie, wpatrując się w zachód słońca. Tym razem na jego twarzy miejsce radosnego uśmiechu zajęło oburzenie.

      – Ja bym mu tego nie wyznawał, matko. Jeśli stać go na to, aby rzucać na mnie takie podejrzenia, niech ma swoją uciechę. Wielokrotnie go zapewniałem, że nie tknąłem nawet sześciopensówki z pieniędzy w kasie. I nieustannie powtarzałem to również Stone,owi, ale widać, że jakbym ciskał grochem o ścianę. Przyznam, iż kiedy dzisiaj po południu oznajmił, że przynoszę wstyd zmarłemu ojcu, mało brakowało, a powaliłbym starucha na ziemię.

      Nie warto dalej śledzić tej kłótni, zwłaszcza że szkoda na to czasu. Niewątpliwym faktem było to, iż pani Pickering dawała wyraz swej miłości do młodszego syna między innymi w ten sposób, że od czasu do czasu ofiarowywała mu jakieś zaskórniaki. Richard nie mógł kwestionować słów matki. Tymczasem zamiast załagodzić spór, wyznanie jej tylko tę sprzeczkę pogłębiło (przynajmniej w ocenie Richarda). Przecież gdyby William okradał firmę, z prawnego punktu widzenia okradałby matkę, sypały się więc słowa coraz gniewniejsze, aż w końcu bracia zaczęli mówić o podziale firmy. Ów ostatni wieczór pobytu Richarda w domu należał do najgorszych, jakie matka kiedykolwiek przeżyła. Dużą część nocy spędziła, klęcząc przy łóżku i błagając Najwyższego, aby ten sprawił, że bracia się pogodzą.

      Wstał piękny, jasny i bezchmurny wrześniowy poranek; Mary Barber od rana była na nogach. Dzień prania, szczególnie na prowincji – był w tamtych czasach nie lada wyzwaniem. Dom pani Owen nie stanowił tu żadnego wyjątku, do pracy zaprzęgnięto wszystkich, a nikt nie protestował, gdyż tego właścicielka by nie darowała. Mary z rana ostro przyłożyła się do pracy, a o godzinie dziesiątej zostawiła ją na bardzo obiecującym etapie. Ślub miał się odbyć o jedenastej w kościele pod wezwaniem Wszystkich Świętych, Mary zaś wyliczyła, że powinna spokojnie zdążyć, aby zawczasu móc po cichu schować się w upatrzonym wcześniej miejscu.

      Miała już za sobą jakieś dwie trzecie drogi, a przed sobą do przebycia tylko jedno pole, z którego pozostało wykręcić na trakt. W tejże chwili z daleka dostrzegła, że na kamieniu wyznaczającym miedzę między oboma płachetkami pól ktoś przysiadł. Jakież było jej zdziwienie, gdy zbliżywszy się, rozpoznała swoją siostrę.

      „Co za idiotyzm! Wychodzić tak daleko i czekać na mnie, kiedy mogłam pójść zupełnie inną drogą! Na pewno chcą mnie podwieźć tym swoim powozem do kościoła, ale to nie dla mnie. Powiedziałam jej wyraźnie, żeby mnie nie pakowała

Скачать книгу