Z duchami przy wigilijnym stole. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Z duchami przy wigilijnym stole - Группа авторов страница 8

Z duchami przy wigilijnym stole - Группа авторов

Скачать книгу

udogodnień, a drzwi do niej zabić na głucho, generał Browne zaś – by w mniej czarownej okolicy i u jakiegoś mniej dystyngowanego przyjaciela szukać zapomnienia po straszliwej nocy, której doświadczył w zamku Woodville.

PrzełożyłJerzy Łoziński

      Strach

      Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

      „Jak ci na imię?” „Nie wiem…”

      „Skąd tu przychodzisz?” „Z bliska…

      Tęsknię za ciepłem, za śpiewem,

      za drżeniem w mocnych uściskach.

      Jam dziewczę cud… Złotowłosa…

      Lecz nie chcę wznosić zawoi,

      bo ten oto pan, co się boi,

      ujrzy mnie zmorą bez nosa…

      Nie oślepiajcie mnie zdjęciem!

      Pod sufit odpływam, blada…

      Nonsens, strzeżony tak święcie,

      chcecież przemocą wybadać?”

      Duch z Hollow Field

      Mrs Henry Wood

      Odpowiadając na prośbę, aby na Boże Narodzenie napisać „coś o duchach”, przedstawiam opowieść o duchach zupełnie – jeśli wierzyć uczestnikom i świadkom – prawdziwą, a więc nie zmyśloną jak szereg innych.

      Było poniedziałkowe popołudnie. W salonie obszernego domu mieszkalnego znajdującego się w prowincjonalnej mieścinie Hallow pewna dama cerowała przybrudzone muśliny i koronki. Była to podupadająca na zdrowiu właścicielka domu – pani Owen. Nagle otwarły się drzwi i weszła kobieta w średnim wieku, o twarzy wrażliwej, lecz surowej.

      – Mam do pani delikatną prośbę i nie wiem, co pani na nią powie. Chciałabym jutro wziąć wolne.

      – Wolne! – wykrzyknęła zaskoczona pani Owen. – Ale, Mary, jutro jest dzień prania.

      – A jakże, nikt nie wie o tym lepiej niż ja. No, ale co poradzę, jak przychodzi do mnie siostra w sprawie ślubu Richarda. Że niby dla nich już sama moja obecność będzie się rachować. Mnóstwo wygaduje głupot, że niby to skończy trudne chwile między nami i uleczy nieporozumienia i że ona nie ruszy się do kościoła beze mnie. A te nieporozumienia… – dodała lekceważąco Mary Barber – …to jej chodzi o obu chłopaków, a nie o mnie.

      – W takim razie, Mary, musisz iść.

      – Nawet by mi to w głowie nie postało, proszę pani, gdyby nie robiła z tego takiego halo. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby taka była przejęta. Matko, jakie to durne z jej strony. Od razu jej mówię: nigdzie nie pójdę. Co niby ci Lawowie chcą ode mnie albo od Richarda? No nic po prostu! Nigdy bym nie pomyślała, że mnie zmuszą do czegoś takiego… a tu jeszcze pranie!

      – Ale przecież chcesz iść, Mary? – upewniła się pani Owen, nie do końca wszystko rozumiejąc.

      – No, widzi pani, teraz ci ona przychodzi i robi taki harmider, że mam już tego powyżej uszu. I jeszcze wyjdzie, że taka jestem uparta jak osioł, i to jeszcze kto mi to mówi… No, ale tu nie ma rady. Musi mi pani dać parę godzin wolnego. Ja wszystko przygotuję z rana, zanim pójdę, a już zarutko po południu obrócę z powrotem. Długo z nimi nie zabawię, bo to nie ze mną.

      – Bardzo dobrze, Mary, przypuszczam, że damy sobie radę. Przekaż pani Pickering, aby zajrzała do mnie, zanim wyjdzie. Może zostanie na herbatę.

      – Co to, to nie – odrzekła Mary. – Ona cała aż się trzęsie, żeby wracać. Richard i William wcześnie będą szli do domu – dodała Mary Barber.

      Gdy weszła do bawialni, czwórka dzieci otoczyła panią Pickering, gdyż obecność gościa stanowiła dla nich zupełną nowość. Obie siostry bardzo były do siebie podobne: smukłe, wrażliwe, o wyrazistych rysach twarzy, z wysokimi, kształtnymi czołami oraz szczerymi, nieustępliwie spoglądającymi szarymi oczyma. Tyle że pani Pickering wydawała się niezdrowa i przygnębiona. Miała na sobie bardzo ładną sukienkę z fiołkowego jedwabiu, ciemny szal w tureckie wzory oraz słomkowy kapelusik. Mary Barber oceniła ten strój krytycznym wzrokiem; jeśli nie liczyć jej najlepszej sukni, wszystkie inne stroje miała bawełniane.

      – No więc, Hester, pani powiada, że da mi wolne – oznajmiła. – Ale czy dam radę do kościoła, to już tego nie wiem. Jutro będę miała do zrobienia tysiąc jeden rzeczy, więc będę musiała się zorientować.

      – Chyba dasz radę, jak się postarasz.

      – Może tak, a może nie – odparła Mary. – Mam pranie z całych pięciu tygodni, a pani strasznie słabuje. Posłuchaj, Hester, sprawa jest prosta: wcale nie chce mi się iść, ale przyjdę, jak robisz z tego taką wielką sprawę, zjem kawałeczek ich tortu, wypiję odrobinę wina za ich szczęście, ale żeby zostawać tam aż do śniadania – czy co to będzie za posiłek – z Lawami i całą tą ich kompanią, to mowy nie ma. Lepiej już ja wiem, gdzie jest moje miejsce. Zresztą i Lawowie wcale by mnie nie chcieli.

      – Ależ nie, mówią, że bardzo im na tobie zależy.

      – Z pewnością! – prychnęła Mary. – Chyba musiałabym zgłupieć, żeby po tym wszystkim się u nich zasiedzieć. Niech tam się żeniaczkują i mężują, mnie nic do tego, ale zjawię się w kościele, jak mi się uda. Tak czy siak, wpadnę, żeby wznieść za nich toast, zanim się wybiorą w podróż.

      Pani Pickering wstała, wiedząc, że dalsza rozmowa nic nie zmieni. Pożegnała się z dziećmi, na kilka chwil zajrzała do salonu pani Owen, stanowczo odmawiając wszelkiego poczęstunku, i była już gotowa wracać do domu. Mary odprowadziła ją do drzwi.

      – Nie ma co, bardzo to pięknie, żebyś chodziła w tych jedwabiach w dzień powszedni. – Nie mogła już się powstrzymać, by skomentować oburzający jej zdaniem wybryk siostry.

      – Tak się ubrałam po południu z samego szacunku do pani Law – odpowiedziała pani Pickering dość potulnym tonem. – Wysłała do mnie wiadomość, że się zjawi, aby ustalić warunki małżeństwa, a potem przybiegł jeszcze chłopak od lekarza, że niby nie wolno jej wychodzić. Ale sama powiedz, Mary, nie jest ładna? – dodała, unosząc w palcach tkaninę sukienki. – To pierwszy raz od tego, jak ją przerobiłam. Zaraz o niej pomyślałam, jak miałam tu przyjść, bo jak dla mnie, to za zimno na bawełnę. Ostatnio łatwo marznę.

      – No to co będziesz miała jutro? – zapytała dociekliwie Mary Barber.

      Jej siostra roześmiała się.

      – Na pewno coś ładnego, ale teraz ci nie powiem.

      – Zupełnie jakbyś miała sukienkę na każdą okazję – ciągnęła Mary z lekkim wahaniem w głosie. – To przynajmniej powiedz, z jakiego materiału?

      – Z płowego jedwabiu. No już, muszę gnać do domu, mam mnóstwo rzeczy do zrobienia wieczorem, a jeszcze chłopaki przychodzą na wczesną herbatę.

      Powiedziawszy

Скачать книгу