Świąteczne tajemnice. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Świąteczne tajemnice - Группа авторов страница 34

Świąteczne tajemnice - Группа авторов

Скачать книгу

inny, maestro. A teraz, moi przyjaciele, poproszę o akcję. O szybkie wypowiedzi. O co w tym wszystkim chodzi? Zanim wyjdę z siebie – dokończył miękko sierżant Velie.

      Podczas gdy rozmaici oratorzy z komendy miejskiej wygłaszali przed milczącym sierżantem zaimprowizowane monologi, inspektor Queen przemówił do syna:

      – Ellery. Synu. Na wszechwładnego Jehowę, jak on to zrobił?

      – Bij, zabij, nie wiem, tato – odparł mistrz.

      Udekoruj hol gałązkami ostrokrzewu, chyba że nazywasz się Queen, a kalendarz wskazuje 24 grudnia; chyba że nazywasz się Queen, w ten godzien ubolewania wieczór siedzisz w salonie nowojorskiego mieszkania i nie wygłaszasz peanów na cześć świąt, lecz wpatrujesz się zrozpaczony w ponury ogień. I masz towarzystwo. Lista gości jest krótka, lecz doborowa. Liczy dwie osoby, niejaką pannę Porter i niejakiego sierżanta Veliego – żadne z nich nie dodaje ci otuchy.

      Nie, nikt nie intonuje tradycyjnych kolęd. Niepodzielnie rządzi cisza.

      Skowycz w swojej krypcie, Cythereo Ypson. Na nic twoje starania. Skarb twojego małego delfina nie leży w skromnych kufrach sierot, lecz w chciwych objęciach osobnika, który czerpał swoją diabelską inspirację od dawno sczezłego specjalisty od próżnostek.

      Mowa się zdewaluowała. Czy mowa mędrca to wicher? Czy pierś mu wypełnia wiatr wschodni? Ten, kto mówi zbyt wiele, popełnia grzech, rzecze Talmud. Ten, kto mówi zbyt wiele, strzępi sobie język. Właśnie dotarli do tego etapu rozmowy, wyczerpawszy całe dostępne zasoby słów.

      Item: Porucznik Geronimo Farber z komendy miejskiej dokonał oględzin brylantu z autentycznej korony delfina kilka sekund przed przeniesieniem obiektu do bezpiecznego schronienia za szklaną zagrodą. Porucznik Farber orzekł, że brylant rzeczywiście jest brylantem i to nie byle jakim, lecz wartym w jego opinii ponad sto tysięcy dolarów.

      Pytanie: Czy porucznik Farber skłamał?

      Odpowiedź: Porucznik Farber był (a) człowiekiem solidnym, sprawdzonym w tysiącu bojów oraz (b) niepodatnym na korupcję. Inspektor Richard Queen z całą mocą przyświadczył (a) i (b), klnąc się na brodę swojego osobistego proroka.

      Pytanie: Czy porucznik Farber się pomylił?

      Odpowiedź: Porucznik Farber był znanym na cały kraj policyjnym biegłym z dziedziny kamieni szlachetnych. Należy założyć, że umiał odróżnić prawdziwy brylant od kawałka oszlifowanego szkła.

      Pytanie: Czy osobą, która przeprowadziła ekspertyzę, rzeczywiście był porucznik Farber?

      Odpowiedź: Na tę samą brodę identycznego proroka był to porucznik Farber, a nie jego faksymile.

      Wniosek: Brylant, który porucznik Farber zbadał tuż przed otwarciem drzwi domu handlowego Nasha tego dnia rano, był autentycznym brylantem delfina, lalka była autentyczną lalką delfina i ten właśnie niepodrobiony obiekt Ellery własnoręcznie zaniósł do otoczonej szkłem fortecy i złożył pomiędzy certyfikowanymi stopami uwierzytelnionego sierżanta Veliego.

      Item: Cały dzień – a precyzyjniej, od momentu, kiedy delfina złożono w jego niszy do chwili, kiedy odkryto, że jest falsyfikatem, czyli w całym okresie, w którym operacja „kradzież z zamianą” była choćby teoretycznie możliwa – żadna osoba, mężczyzna czy kobieta, dorosły czy dziecko, nie postawiła stopy wewnątrz szklanej zagrody, nie licząc sierżanta Thomasa Veliego, alias Święty Mikołaj.

      Pytanie: Czy sierżant Velie podmienił lalki, wynosząc prawdziwego delfina, aby go ukryć do czasu przyszłego spieniężenia bądź przekazać Komusowi lub sprzymierzeńcowi Komusa, podczas jednego ze swoich dwóch wyjść z zagrody?

      Odpowiedź (sierżanta Veliego): *

      Potwierdzenie: Kilkadziesiąt osób, które miały za sobą policyjne przeszkolenie i otrzymały polecenie służbowe obserwacji wnętrza szklanej zagrody, nie wspominając o samych Queenach, pannie Porter i mecenasie Bondlingu, jednoznacznie zeznało, że sierżant Velie przez cały dzień w żadnym momencie nie dotykał lalki.

      Wniosek: Sierżant Velie nie mógł ukraść, a tym samym nie ukradł lalki delfina.

      Item: Wszyscy wyznaczeni do obserwowania lalki funkcjonariusze przysięgli, że niestrudzenie i niezłomnie wykonywali to zadanie przez cały ten niekończący się dzień oraz że w żadnym momencie nikt ani nic nie dotknęło lalki ani od wewnątrz zagrody, ani od zewnątrz.

      Pytanie: Człowiek jest istotą omylną, a zatem czy jest możliwe, że przysięgający byli w błędzie? Czy ich uwaga mogła się gdzieś zabłąkać na skutek zmęczenia, nudy et cetera?

      Odpowiedź: Owszem, ale nie wszystkich jednocześnie, jak podpowiadają reguły prawdopodobieństwa. Jeśli zaś chodzi o dwa momenty zamieszania w okresie zagrożenia, Ellery osobiście zeznał, że cały czas miał oko na delfina, i nic się w tym czasie do niego nie zbliżyło ani mu nie zagroziło.

      Item: Mimo powyższego na koniec dnia stwierdzili, że prawdziwy delfin zniknął zastąpiony bezwartościową kopią.

      – To jest genialnie, niewyobrażalnie sprytne – powiedział w końcu Ellery. – Mistrzowska iluzja. Bo oczywiście była to iluzja…

      – Czarnoksięstwo – jęknął inspektor.

      – Zbiorowa hipnoza – zasugerowała Nikki Porter.

      – Zbiorowy żwirek dla ptaków – burknął sierżant.

      Dwie godziny później Ellery znowu się odezwał.

      – Czyli Komus miał bezwartościową kopię delfina gotową do podmianki – mruknął. – Lalka jest znana na całym świecie, jej ilustracje publikowano niezliczoną ilość razy, szczegółowo ją opisywano, fotografowano… Gotowa do podmianki, ale jak on to zrobił? No jak?

      – Raz już pan o to pytał, a może czterdzieści dwa razy – ironizował sierżant.

      – Dzwony biją. – Nikki westchnęła. – Ale dla kogo? Nie dla nas.

      Zaiste, kiedy oni siedzieli przygarbieni, Czas, który Seneka nazwał ojcem prawdy, przekroczył próg Bożego Narodzenia. Nikki wyglądała na zaniepokojoną, bo kiedy na północną porę spłynęła ta przepiękna stara pieśń, z oczu Ellery’ego trysnęła wielka światłość i upiękniła całe jego wykrzywione oblicze, na którym rozsiadł się spokój – spokój, który przybliża do zrozumienia. Ellery odrzucił do tyłu tę swoją szlachetną głowę i roześmiał się z radością niewinnego dziecka.

      – Hej – zdziwił się sierżant Velie.

      – Synu – zaczął inspektor Queen, nieznacznie unosząc się z fotela, lecz w tej chwili zadzwonił telefon.

      – Piękne! – zaryczał Ellery. – Wyśmienite! W jaki sposób Komus dokonał podmiany, co? Nikki…

      – Z jakiegoś miejsca – powiedziała Nikki, podając mu słuchawkę – dzwoni głos i moim zdaniem głos ten mówi „Komus”. Może jego pan zapyta?

      – Komus

Скачать книгу