Magia szacunku do siebie. Osho
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Magia szacunku do siebie - Osho страница 6
– Jak się o tym dowiedziałeś?
– Często siedzę niedaleko drzewa w ciemnościach. A pan, przechodząc tamtędy, zaczyna głośniej śpiewać i szybciej iść. To widziałem na własne oczy i słyszałem na własne uszy. Po co pan śpiewa, jeśli się pan nie boi? A jeśli się pan boi, to chyba poranne śpiewy do Boga są bezużyteczne… Czyżby nie mógł on ochronić pana przed tymi duchami?
– Od dzisiaj nie będę już śpiewał – obiecał.
I rzeczywiście, przestał. Nie śpiewał, chociaż chadzał ścieżką szybciej niż zwykle.
Co miałem zrobić? Usiadłem więc na drzewie z pustą puszką po oleju, a kiedy przechodził, uderzyłem w puszkę i zrzuciłem mu ją na głowę. Szkoda, że nie widzieliście całej tej sytuacji! Uciekał, krzycząc: „Bhoot! Bhoot!”, a bhoot w języku hindi oznacza „duch”.
Tradycyjne ubrania w Indiach nie wyglądają tak jak na Zachodzie, chociaż te zachodnie są wygodniejsze. Stroje hinduskie może i są bardziej luksusowe, ale na pewno mało praktyczne. Jeśli pracujesz w polu albo w fabryce, taki strój jest nawet niebezpieczny, bo szata jest długa i luźna, może więc wkręcić się w jakiś mechanizm. Także dhoti – dolna warstwa ubrania – jest luźne. Przywodzi to na myśl czasy, kiedyś ten kraj przeżywał bardzo dobre lata…
Nie możesz dać stroju hinduskiego żołnierzom – nie byliby w stanie walczyć! Pokonałoby ich ubranie. Nawet uciekać by nie mogli, bo ubranie uniemożliwiałoby im ucieczkę. Czy ja mógłbym biegać w mojej szacie? Niemożliwe. Prędzej bym umarł, niż zdołał pobiec.
W każdym razie… Bramin bardzo się przestraszył… Kiedy puszka spadła na niego, robiąc przeraźliwy hałas, jego dhoti opadło, a on tak bardzo się bał, że wbiegł do domu bez niego, całkiem nago! Zgubione dhoti zostało przy drzewie. Zszedłem więc z drzewa, wziąłem dhoti, swoją puszkę i oddaliłem się z tego miejsca.
W domu zapanował chaos. Wszyscy sąsiedzi biegali, pytając, co się stało. A on opowiadał:
– Ten chłopak ciągle robi coś złego. Dziś rano powiedział mi, żebym nie śpiewał mantr, bo świadczą one o tym, że się boję. Postawił przede mną wyzwanie. Jutro spotkam się z nim, żeby porozmawiać o dzisiejszym zdarzeniu. To z jego powodu na stare lata zostałem pośmiewiskiem! Wszyscy sąsiedzi widzieli, jak biegłem nago!
A nie ma jak w Indiach pokazać się nago, zwłaszcza jeśli jest się szanowanym kapłanem albo naukowcem…
Następnego dnia rano bramin przyszedł do naszego domu. Był bardzo poważny. Wiedziałem, że się zbliża, wziąłem więc puszkę i włożyłem do niej jego dhoti. Kiedy zobaczył, że zbliżam się z puszką, zapytał:
– Co to jest?
– Niech pan zaczyna pierwszy. Odgrażał się pan, że przyjdzie ze mną porozmawiać. Ja także chcę z panem porozmawiać. Zachodzi więc pytanie, kto będzie rozmawiał z kim? Może mi pan wymierzyć karę, jaką pan tylko chce, ale proszę pamiętać, że otworzę tę puszkę przed całą szkołą.
– A co w niej jest?
– Jest w niej bhoot, duch, który tak pana przestraszył.
– Czy to nie jest ta puszka, która spadła wczoraj z drzewa?
– Oczywiście, że ta.
– Zabierz ją stąd, bo jest niebezpieczna.
– Proszę jednak zajrzeć do środka i zobaczyć, co się w niej znajduje. – I otworzyłem puszkę, a potem wyjąłem z niej jego dhoti. – Proszę przynajmniej zabrać swoje dhoti – powiedziałem.
– Ale jak ci się to udało?
– Jak pan myśli, kto to wszystko zaaranżował? Powinien pan mi podziękować, że zadałem sobie trud wspięcia się na drzewo, hałasowania puszką i rzucenia jej na pana, a następnie zabrania pańskiego dhoti, zgubionego w ciemności. Potem uciekłem, zanim ktokolwiek mnie złapał. Zrobiłem to, aby zaniechał pan tych kłamstw.
Od tamtego dnia mężczyzna przestał chodzić tamtą ścieżką. Wiedział, że wszystko to było moją sprawką, ale wolał wybrać dłuższą drogę. Zapytałem go, dlaczego to robi, skoro doskonale wie, że to ja zainicjowałem całe to wydarzenie. Powiedział mi, że nie wierzy mi ani trochę. I nie ma zamiaru ryzykować. Podejrzewa, że mogłem zabrać puszkę i jego dothi dopiero rano, a w nocy przestraszył go nie kto inny jak sam duch. Nie dał się przekonać, że to ja siedziałem wieczorem na drzewie…
Tymczasem moja rodzina dobrze o tym wiedziała, bo widzieli, jak wchodzę na drzewo. Ale nawet oni bali się, że to duch miodli we mnie wstąpił. Powiedziałem im, że są naprawdę dziwni; przecież przyznałem się, po co więc wymyślają jakieś nowe interpretacje, twierdząc, że wstąpił we mnie duch i stąd to wszystko. Nie potrafili przyjąć do wiadomości prostych faktów.
Kiedy pojawia się strach, znaczy to, że musisz się z nim zmierzyć. Nic ci nie pomoże zasłanianie się ideą Boga.
Jeśli coś zniszczy twoją wiarę, to nie możesz jej już odbudować. Skoro spotkałeś mnie, to już nie będziesz wierzył w Boga, ponieważ rzeczywistością jest wątpienie, a wiara to jedynie fantazja. Żadna fikcja nie może równać się z faktami. Od teraz Bóg będzie dla ciebie jedynie hipotezą; twoja modlitwa będzie bezużyteczna. Będziesz cały czas pamiętał, że to tylko hipoteza; nie będziesz potrafił o tym zapomnieć. Bo kiedy raz usłyszysz prawdę, nie będziesz mógł jej zapomnieć. To jedna z cech prawdy – nie musisz jej pamiętać.
O kłamstwach musisz pamiętać cały czas. Mógłbyś przecież zapomnieć, co nakłamałeś. Kłamca potrzebuje lepszej pamięci niż człowiek, który posługuje się prawdą, ponieważ człowiek prawdomówny nie potrzebuje niczego pamiętać. Kiedy mówisz kłamstwa, musisz mieć dobrą pamięć. Kłamałeś jednemu człowiekowi i kłamałeś drugiemu człowiekowi, okłamałeś wiele różnych osób. Musisz to wszystko uporządkować w swoim umyśle i pamiętać, co komu powiedziałeś. A kiedy ktoś pyta cię o twoje kłamstwa, znów musisz kłamać. Kłamstw nie da się powstrzymać…
Prawda jest jak celibat – nie posiada dzieci, nie wstępuje w związki małżeńskie. Wystarczy, że raz zrozumiesz, iż Bóg jest niczym innym jak tylko hipotezą tworzoną przez kapłanów, polityków, elity władzy, pedagogów – wszystkich tych, którzy chcą trzymać cię w niewoli psychicznej, którzy odnoszą korzyści z twojego zniewolenia… Oni wszyscy chcą utrzymywać cię w strachu, abyś zawsze się bał, drżał wewnątrz siebie, ponieważ jeżeli się nie boisz, to jesteś niebezpieczny.
Możesz być albo człowiekiem tchórzliwym, bojaźliwym, gotowym, by się podporządkować, poddać, człowiekiem bez godności, bez szacunku dla samego siebie, albo możesz niczego się nie bać. Wtedy jednak będziesz buntownikiem – to nieuniknione. Możesz być człowiekiem wierzącym albo zbuntowaną duszą. Ludzie, którzy nie chcą, abyś się buntował, bo to godzi w ich interesy, wywierają na ciebie nacisk, warunkują twój umysł chrześcijaństwem, judaizmem, islamem, hinduizmem i utrzymują twoje wewnętrzne rozedrganie.
Na tym opiera się ich władza, a każdy, kto pragnie władzy, czyje