Życie, piękna katastrofa. Jon Kabat-Zinn

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Życie, piękna katastrofa - Jon Kabat-Zinn страница 31

Автор:
Серия:
Издательство:
Życie, piękna katastrofa - Jon Kabat-Zinn

Скачать книгу

praktyką, a nawet w każdej następnej chwili. Możemy też mieć wrażenie, że za każdym razem, gdy słuchamy instrukcji, brzmią one inaczej. Wiele osób – nawet spośród tych praktykujących codziennie – nie słyszy wszystkiego, co jest nagrane na płytach; niektóre informacje docierają do nich dopiero po kilku tygodniach. Takie odkrycia wiele mówią o odczuciach związanych z naszym ciałem.

      * * *

      Mary przez pierwszy miesiąc programu MBSR odbywającego się wiele lat temu w szpitalu bardzo sumiennie praktykowała codzienny skan ciała. Po czterech tygodniach stwierdziła, że wszystko szło dobrze do momentu, gdy dochodziła do skanowania karku i głowy. Opowiedziała nam, że za każdym razem czuła tam blokadę i nie była w stanie przejść dalej, nad kark, do czubka głowy. Poradziłem jej, by wyobraziła sobie, że jej uwaga i oddech wypływają z jej barków i płyną dalej dookoła zablokowanego miejsca. Jeszcze w tym samym tygodniu zjawiła się u mnie, żeby przekazać swoje wrażenie.

      Podczas kolejnej próby skanu ciała zamierzała wyobrazić sobie przepływ uwagi wokół blokady w karku. Jednakże na poziomie miednicy po raz pierwszy nasunęło jej się na myśl słowo „genitalia”, uruchamiając wspomnienie pewnego doświadczenia. Mary uświadomiła sobie, że wypierała je od dziewiątego roku życia. Teraz powróciła do niej pamięć o tym, że gdy była małą dziewczynką, ojciec wielokrotnie molestował ją seksualnie. Gdy miała dziewięć lat, ojciec dostał na jej oczach zawału serca i zmarł. Wyznała mi, że nie wiedziała wtedy, jak ma się zachować. To zrozumiałe, że w takiej sytuacji dzieckiem targały sprzeczne emocje: poczucie ulgi i strach o ojca. Nic nie była w stanie zrobić.

      Wspomnienie kończy się obrazem jej matki schodzącej po schodach do pokoju – na podłodze w salonie leży jej martwy mąż, a Mary siedzi skulona w kącie. Matka obwiniała ją o śmierć ojca, ponieważ Mary nie zawołała jej na pomoc i w porywie furii zaczęła bić dziewczynkę miotłą, po głowie i karku.

      Mary tłumiła to wspomnienie przez ponad pięćdziesiąt lat, nie obudziła go nawet trwająca ponad pięć lat psychoterapia. Związek między blokadą w karku a laniem, które dostała w dzieciństwie, jest jednak oczywisty. Możemy jedynie podziwiać siłę tej bezbronnej dziewczynki, która wyparła to, z czym nie potrafiła sobie poradzić. Potem dorosła i w stosunkowo szczęśliwym małżeństwie wychowała pięcioro dzieci. Niemniej jej ciało w ciągu tych wszystkich lat cierpiało na różne chroniczne dolegliwości, w tym nadciśnienie, chorobę wieńcową, wrzody, artretyzm, toczeń i nawracające zapalenie dróg moczowych. Kiedy zjawiła się w Klinice Redukcji Stresu, miała pięćdziesiąt cztery lata; historia jej przypadku była tomiskiem liczącym ponad metr grubości, a lekarze komunikowali się na temat jej problemów medycznych, używając dwucyfrowej numeracji. Skierowano ją do Kliniki Redukcji Stresu, by nauczyła się panować nad ciśnieniem, bo leki okazały się nieskuteczne, częściowo również dlatego, że miała silne reakcje alergiczne na większość środków farmakologicznych. Rok wcześniej przeszła operację wszczepienia by-passów w jedną z zablokowanych tętnic wieńcowych. Kilka innych tętnic wieńcowych było również niedrożnych, ale uznano, że nie nadają się do operacji. Przychodziła na zajęcia MBSR z mężem, miejscowym przedsiębiorcą z branży elektrycznej, który też miał nadciśnienie. Jednym z jej największych problemów były trudności ze snem. Budziła się w środku nocy i długo nie potrafiła zasnąć.

      Po ukończeniu programu Mary poinformowała nas, że dobrze śpi (zob. rys. 3), jej ciśnienie spadło ze 165/105 do 110/70 (zob. rys. 4), a ból w plecach i barkach znacznie się zmniejszył (zob. rys. 5 A i B). W tym samym czasie liczba symptomów chorobowych, na które skarżyła się w poprzednich dwóch miesiącach, radykalnie spadła, podczas gdy liczba symptomów emocjonalnych, powodujących cierpienie, wzrosła. Było to spowodowane zalewem emocji wyzwolonych przez jej wspomnienia. Aby sobie z tym poradzić, zwiększyła liczbę sesji psychoterapeutycznych z jednej do dwóch tygodniowo. Jednocześnie kontynuowała praktykę skanowania ciała. Po zakończeniu programu wróciła, by kontynuować trening przez kolejne dwa miesiące. Wówczas liczba symptomów emocjonalnych, na które się uskarżała w tym okresie, również dramatycznie spadła, co należy uznać za skutek wyartykułowania i przepracowania pewnych obciążających ją uczuć. Ból karku, barków i pleców również dodatkowo się zmniejszył (zob. rys. 5 C).

      Podczas spotkań grupowych Mary była zawsze bardzo nieśmiała. Gdy w trakcie pierwszych zajęć przyszła jej kolej, nie potrafiła właściwie nawet wymówić swojego imienia. W kolejnych latach kontynuowała regularną praktykę medytacyjną, ćwicząc przede wszystkim skanowanie ciała. Wiele razy wracała, by rozmawiać na pierwszych zajęciach z innymi pacjentami, którzy właśnie zaczynali program MBSR, opowiedzieć im, jak jej pomógł, i zachęcić do regularnej praktyki. Swobodnie odpowiadała na pytania, zdziwiona, skąd bierze się jej nowa umiejętność przemawiania do ludzi. Odczuwała tremę, ale chciała też podzielić się swoimi doświadczeniami z innymi. Jej odkrycia skłoniły ją również do przyłączenia się do grupy wsparcia dla ofiar kazirodztwa, aby pomagać osobom z podobnymi przeżyciami.

      W kolejnych latach Mary często trafiała do szpitala – albo z powodu choroby serca, albo z powodu tocznia. Za każdym razem pojawiała się tylko na badania, ale wizyty kończyły się wielotygodniowym pobytem i nikt nie był jej w stanie powiedzieć, kiedy będzie mogła wrócić do domu. Za którymś razem spuchła tak bardzo, że jej twarz wydawała się dwa razy większa niż normalnie. Ledwo można było ją rozpoznać.

      Przez ten czas Mary potrafiła odnaleźć w sobie zdumiewające pokłady akceptacji i opanowania. Miała poczucie, że bez przerwy musi sięgać po umiejętności wyniesione z treningu medytacji, by poradzić sobie z narastającymi problemami zdrowotnymi. Umiejętnością kontrolowania ciśnienia krwi dzięki medytacji i postawą w obliczu stresujących zabiegów wprawiała lekarzy w osłupienie. Czasem prosili ją przed zabiegiem: „Mary, to może zaboleć, więc zrób tę swoją medytację”.

      Któregoś czerwcowego ranka dowiedziałem się o jej przedwczesnej śmierci. Tego dnia mieliśmy jedną z naszych całodziennych sesji treningowych (por. opis w rozdziale 8). Pojechałem do szpitala natychmiast, gdy informacja ta do mnie dotarła. Chciałem się z nią – w panującej tam ciszy – pożegnać, dać wyraz mojej miłości i podziwu. Kiedy rozmawialiśmy jakiś tydzień wcześniej, powiedziała mi, że czuje nadchodzący koniec. Oczekiwała go ze spokojem, który nawet dla niej był zaskoczeniem. Zdawała sobie sprawę, że jej cierpienia wkrótce się skończą, ale mówiła też o swoim żalu, że nie dane jej było przeżyć więcej niż tylko kilka krótkich lat, ciesząc się poza szpitalem, jak to ujęła, swoim „nowoodkrytym, wyzwolonym, świadomym ja”. Tej soboty zadedykowaliśmy naszą całodzienną sesję Mary. Weterani Kliniki Redukcji Stresu, którzy ją poznali, do dziś odczuwają jej brak. Wielu jej lekarzy przyjechało na pogrzeb; nie kryli łez. Mary udzieliła nam wszystkim lekcji o tym, co w życiu jest najważniejsze.

      * * *

      W ciągu wielu lat widzieliśmy w naszej klinice sporo przypadków osób cierpiących na poważne dolegliwości zdrowotne, a w dzieciństwie wielokrotnie molestowanych i maltretowanych psychicznie. Z pewnością widać potencjalny związek między tłumieniem tego rodzaju traumy z dzieciństwa, bo takie stłumienie i wyparcie może być jedynym dostępnym mechanizmem obronnym krzywdzonego dziecka, a przyszłymi dolegliwościami somatycznymi. Duszenie w sobie tak traumatycznych doświadczeń psychicznych musi wywołać w ciele ogromny stres, który w późniejszych latach podkopuje

Скачать книгу