Życie, piękna katastrofa. Jon Kabat-Zinn

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Życie, piękna katastrofa - Jon Kabat-Zinn страница 33

Автор:
Серия:
Издательство:
Życie, piękna katastrofa - Jon Kabat-Zinn

Скачать книгу

praktykujemy je w duchu całkowicie wolnym od oczekiwań. Jak zobaczymy w rozdziale 13, nie ingerujemy w dokonujący się proces oczyszczania. Wytrwale kontynuujemy praktykę każdego dnia „bez celu” albo, jak można by to ująć, po to, aby stać się w pełni tym, kim już jesteśmy, choć zbyt często o tym zapominamy.

      Dzięki wielokrotnie powtarzanej praktyce skanowania zaczynamy pojmować rzeczywistość naszego ciała jako całości w chwili obecnej. To uczucie pełni może się pojawić niezależnie od problemów związanych z ciałem. Jakaś partia ciała może być siedliskiem choroby albo bólu, być może nawet jakąś część ciała nam amputowano. Nie zmienia to faktu, że wciąż możemy objąć ją świadomością, że wciąż możemy rozpoznać i uznać za wrodzoną rzeczywistą pełnię ciała i swojej istoty.

      Przy każdym skanowaniu pozwalamy, by odpływało to, co odpływa. Nie staramy się wymusić ani „puszczania”, ani oczyszczania, zresztą i tak jest to niemożliwe. Puszczanie jest w gruncie rzeczy aktem zaakceptowania danej sytuacji. Nie jest to uleganie lękom pojawiającym się w związku z nią. To postrzeganie siebie jako kogoś wyrastającego ponad własne problemy, ból, jako kogoś większego niż nowotwór, choroba serca czy ogólnie ciało. To utożsamienie się z totalnością własnego istnienia, a nie z ciałem, sercem, plecami czy lękiem. Z regularnej praktyki skanowania ciała wyłania się doświadczenie pełni przekraczającej nasze problemy. Zasilamy je za każdym razem, gdy oddychamy na wskroś przez pewien obszar naszego ciała, a potem to doświadczenie puszczamy.

      AKCEPTACJA I BEZWYSIŁKOWOŚĆ W PRAKTYCE SKANOWANIA CIAŁA

      Kiedy praktykujemy skanowanie ciała, kluczowym elementem jest utrzymywanie świadomości w każdej chwili, doświadczając oddechu i ciała, obszar za obszarem, od stóp po czubek głowy. Robimy to najłagodniej, jak tylko możliwe, bez forsowania czegokolwiek, nie uciekając przed żadnymi doznaniami. Jakość uwagi i gotowość do odczuwania wszystkiego, co w danej chwili można odczuć, gotowość do towarzyszenia temu odczuciu bez względu na konsekwencje, są znacznie ważniejsze niż wyobrażanie sobie, że z naszego ciała wypływa napięcie, a oddech dodaje ciału nowej energii. Jeśli zwyczajnie staramy się pozbyć napięcia, może się to udać lub nie, ale nie praktykujemy wtedy uważności. Natomiast jeśli praktykujemy obecność w każdej upływającej chwili, a jednocześnie pozwalamy oddechowi i uwadze oczyścić ciało w ramach kultywowania świadomości wraz z gotowością doświadczania i akceptowania wszystkiego, co się wydarza, wówczas naprawdę praktykujemy uważność i korzystamy z jej uzdrawiającej mocy.

      Różnica między tymi podejściami jest bardzo istotna. We wprowadzeniu do płyty z nagraniami praktyki skanowania ciała znajduje się wskazówka, że najlepszym sposobem uzyskania efektów jest porzucenie nadziei na jakiekolwiek efekty i po prostu praktykowanie dla samej praktyki. Kiedy nasi pacjenci używają CD z nagraniem skanowania ciała, słyszą o tym codziennie. Każdy z nich ma jakiś poważny problem i dlatego poszukuje pomocy. Otrzymują jednak przekaz, że najlepszym sposobem uzyskania korzyści z medytacji jest codzienna praktyka i wyzbycie się oczekiwań, celów, a nawet zapomnienie o powodach podjęcia treningu.

      Takie ujęcie „skuteczności” medytacji stawia pacjentów w sytuacji paradoksalnej. Pojawiają się w klinice w nadziei, że dzięki temu spotka ich coś dobrego, otrzymują jednak instrukcję, by praktykować, nie starając się niczego osiągnąć. Zamiast nastawienia na osiągnięcia namawiamy ich, by spróbowali być w pełni właśnie tu, gdzie już się znaleźli, gdzie już są, i to zaakceptowali. Sugerujemy też, by przez osiem tygodni trwania programu ze wszystkich sił starali się „zawiesić” wszelkie osądzanie i dopiero pod koniec treningu ocenili, czy warto było spróbować.

      Skąd takie podejście? Stworzenie takiej paradoksalnej sytuacji zachęca uczestników do zgłębiania postawy bezwysiłkowości i samoakceptacji jako sposobu bycia. Oznacza to przyzwolenie na rozpoczęcie wszystkiego od samego początku, na zastosowanie nowego sposobu postrzegania i odczuwania, bez sięgania po normy sukcesu i porażki oparte na nawykowym, ograniczonym widzeniu własnych problemów i na oczekiwaniach. Praktykujemy medytację w ten sposób, ponieważ wysiłek, by „coś osiągnąć”, zbyt często nie sprawdza się jako droga do zmiany, rozwoju czy uzdrowienia, ponieważ zwykle wypływa z odrzucenia rzeczywistości chwili obecnej, bez pełnej świadomości i zrozumienia tej rzeczywistości.

      Pragnienie, by było inaczej, niż jest, to po prostu myślenie życzeniowe. Nie jest to skuteczny sposób doprowadzania do realnej zmiany. Gdy pojawiają się pierwsze symptomy czegoś, co uznajemy za „porażkę”, gdy widzimy, że „jesteśmy na drodze donikąd” albo że nie dotarliśmy tam, gdzie naszym zdaniem powinniśmy się znaleźć, prawdopodobnie się zniechęcimy lub będziemy się czuli przytłoczeni, stracimy nadzieję, będziemy obwiniali zewnętrzne siły i skapitulujemy. Dlatego prawdziwa zmiana nie następuje nigdy.

      Z perspektywy medytacji zmiana, rozwój i uzdrowienie mogą wyłonić się tylko z akceptacji realności tego, co już jest obecne, nieważne, z jak bolesnymi, przerażającymi czy niepożądanymi treściami mamy do czynienia. Jak zobaczymy w części II, pt. Paradygmat, możemy uznać, że nowe możliwości już istnieją, już są objęte rzeczywistością obecnej chwili. Aby się uobecniły i zostały dostrzeżone, trzeba je tylko pielęgnować.

      Jeśli to prawda, to skanując ciało lub ćwicząc inne techniki uważności, nie musimy niczego osiągać. Musimy jedynie rzeczywiście być w miejscu, w którym już jesteśmy i to zrozumieć (to znaczy, musimy uczynić to bycie realnym). Zgodnie z tym poglądem nie ma innego miejsca, do którego moglibyśmy się przenieść, a wysiłki, by to zrobić, prowadzą nieuchronnie do frustracji i porażki, bo oparte są na błędnym założeniu. Ponadto nie możemy „źle” być tam, gdzie już jesteśmy. Nie możemy więc w praktyce medytacyjnej ponieść „porażki”, jeśli jesteśmy gotowi świadomie być z tym, co się wyłania.

      W swojej najczystszej postaci medytacja wychodzi poza pojęcia sukcesu oraz porażki i właśnie dlatego jest tak potężnym narzędziem rozwoju, zmiany i uzdrowienia. Nie oznacza to, że w swojej praktyce medytacyjnej nie robimy postępów, nie oznacza, że niemożliwe są błędy, które w naszch oczach obniżają jej wartość. Praktyka medytacji wymaga szczególnego rodzaju wysiłku, ale nie jest to wysiłek polegający na walce o jakiś wyjątkowy stan, obojętne, czy byłoby to rozluźnienie, uwolnienie od bólu, uzdrowienie czy wgląd. Stany te pojawiają się naturalnie, ponieważ nie da się ich oddzielić od chwili obecnej, od żadnej chwili. Zatem aby się do nich dostroić, każdy moment jest tak samo dobry jak inny.

      Gdy patrzymy z tej perspektywy, całkowicie zrozumiałe jest, że przyjmujemy każdą chwilę bez prób jej cenzurowania, akceptujemy to, co się dzieje, a potem puszczamy.

      Jeśli nie mamy pewności, czy praktykujemy „prawidłowo”, oto skuteczny sprawdzian: gdy zauważamy myśli o tym, by coś osiągnąć, pragnienie czegoś albo przekonanie, że już znaleźliśmy się w nowym miejscu, kiedy zauważamy myśli dotyczące „sukcesu” albo „porażki”, to czy potrafimy uszanować każdą z nich, postrzegając ją jako aspekt rzeczywistości jawiącej się w chwili obecnej? Czy umiemy z całą jasnością zobaczyć myśl jako odruch, czystą myśl, pragnienie, osąd, czy pozwalamy jej trwać tu i teraz, a potem puszczamy, nie poddając się jej przyciąganiu, nie przypisując jej mocy – której nie posiada – nie tracąc przy tym orientacji? W taki właśnie sposób należy rozwijać uważność.

      * * *

      Zatem skanujemy ciało wciąż od nowa, dzień po dniu, ostatecznie nie po to, żeby je oczyszczać, czegoś się pozbyć, nawet nie po to, by się rozluźnić albo osiągnąć spokój umysłu. Być może to powody, które skłoniły nas do podjęcia praktyki i które nas motywują, by ją kontynuować w jej początkowej fazie. Zresztą możemy czuć się dzięki niej lepiej,

Скачать книгу